W środę wystartowała faza eliminacyjna Drużynowych Mistrzostw Polski Juniorów. Jedna z rund rozegrana została na torze w Gorzowie Wielkopolskim, gdzie w barwach miejscowej Moje Bermudy Stali kibice mieli ujrzeć formację do lat 21 w składzie: Oliwier Ralcewicz, Mateusz Bartkowiak, Oskar Paluch, Oskar Hurysz.
Mieli, bowiem ostatecznie na torze pojawił się tylko Ralcewicz i Paluch. Kibice zaczęli się niepokoić, szczególnie o stan zdrowia Bartkowiaka, ponieważ Hurysz i tak ostatnie tygodnie spędził na leczeniu urazu.
Jeden z dziennikarzy poruszył ten temat na konferencji prasowej. - Dotykamy tutaj dużego problemu formalnego. Na papierze wszystko się zgadza, ale w rzeczywistości już nie. Nie mogę sobie pozwolić, aby młodego chłopaka (Hurysza - dop. red.) z niedoleczoną kontuzją wsadzać na motocykl na tak trudnym torze - przyznał.
ZOBACZ WIDEO Baron o Bellego: Emila nie da się zastąpić, ale David ma przyszłość przed sobą
Doświadczony szkoleniowiec dodał, że sam zawodnik nie był na to gotowy. Dlaczego zatem znalazł się w składzie? - Przepisy regulaminowe są takie, że musi być pełny skład zawodniczy, bo jeśli nie, to są za to kary finansowe - dodał.
Stanisław Chomski nie ukrywa, że sytuacja, która miała miejsce w jego zespole obnaża nieco regulamin sportu żużlowego, czego efektem są często właśnie takie obrazki, jak defekt czy też wykluczenie w pierwszym biegu i wycofywanie się z dalszej rywalizacji.
- Sami widzimy jak to jest - skład na papierze jest pełen, ale biegi są puste, bo zawodnicy nie jadą. Są pewne zawiłości, których trzeba przestrzegać, bo regulamin jest bezwzględny, jednak ani Bartkowiak, ani Hurysz nie nadawali się do jazdy - zakończył opiekun gorzowskiej Stali.
Przypomnijmy, że pierwsza runda DMPJ na obiekcie im. Edwarda Jancarza zakończyła się po trzynastu biegach, a najlepszy okazał się Lokomotiv Daugavpils. Druga runda zaplanowana na czwartek została odwołana.
Czytaj także:
Pedersen podejrzewał Janowskiego o oszustwo
Zbyt niskie wyroki dla pijanych kierowców?