Nie tak początek weekendu wyobrażali sobie kibice i zawodnicy Betard Sparty Wrocław. Drużynowy mistrz Polski w 3. kolejce PGE Ekstraligi uległ na swoim torze Fogo Unii Leszno 44:46. Dla wrocławian była to już druga porażka w tym sezonie.
W piątkowy wieczór liderem Betard Sparty był Daniel Bewley. Brytyjczyk w sześciu startach zainkasował 10 "oczek" i dwa bonusy, jednak nie ustrzegł się błędów. Dwukrotnie przyjeżdżał do mety za dwójką rywali.
- Raz wydawało mi się, że jestem szybki, a raz czegoś brakowało. Wyciągnę wnioski z dzisiejszej postawy. Na pewno nie będę za dużo zmieniał w kolejnych startach, natomiast z dzisiejszego występu wyciągnę zarówno pozytywy, jak i negatywy - powiedział Bewley w pomeczowej mixzone na antenie Eleven Sports.
ZOBACZ WIDEO Pawlicki zaprzeczył słowom Ślączki i zdradził, kto został jego nowym tunerem
Gospodarze od pierwszego biegu sprawiali wrażenie zagubionych. Jak się okazuje, miejscowi zawodnicy byli zaskoczeni nawierzchnią toru. Ta bowiem nie była ich atutem. Miejscowi błądzili z ustawieniami motocykli jak dzieci we mgle.
- Tor może trochę inaczej dzisiaj wyglądał i trzeba było się bardzo nagimnastykować, żeby ustawić motocykle. Na pewno był on inny niż w poprzednim spotkaniu. W trakcie spotkania rozmawialiśmy o tym, jak dzisiaj działać z ustawieniami. Temperatura również miała znaczenie. Musieliśmy bardzo mocno szukać, jednak Fogo Unia miała takie same warunki na torze. Wygrała drużyna silniejsza - dodawał Bewley.
Po stronie gości kapitalne zawody odjechał Janusz Kołodziej. Nowy kapitan Fogo Unii Leszno przy swoim nazwisku zapisał 13 punktów i jeden bonus, a porażki doznał tylko raz. Lepszy od niego w biegu 12. okazał się Tai Woffinden.
- Nigdy nie wiesz, co się wydarzy. W jakiej będziesz dyspozycji, co ze sprzętem itd. W tym tygodniu nie mieliśmy praktycznie treningu, bo cały czas padało. Trzeba było bardziej polegać na zapiskach, na tym, co było w zeszycie po poprzednich spotkaniach i co się dzisiaj widziało. Gdzieś to się udało, jednak trzeba idealnie trafić ten sprzęt w te ustawienia. Dzisiaj po prostu też szczęście mi sprzyjało - mówił Kołodziej na antenie Eleven Sports.
Piątkowe spotkanie dostarczyło kibicom ogromnych emocji. W trakcie spotkania trwała zacięta wymiana ciosów, a o ostatecznym rozstrzygnięciu decydował ostatni wyścig. Gorąco było nie tylko na torze, ale i w parku maszyn.
- Jak w przerwach rozmawialiśmy, to każdy z nas miał różne spostrzeżenia. Tor też się zmieniał, bo musimy pamiętać, że po dwóch seriach przestano go polewać i osuszał się. Jak na początku zawodów trzeba było osłabiać motocykl, tak nagle trzeba było go wzmacniać. Ważne było to, żeby cały czas patrzeć, co się dzieje - podsumował Janusz Kołodziej.
Zobacz także:
- Weryfikacja wyniku z meczu w Lesznie? Są nowe informacje
- Wybrzeże - Start. Jedna niewiadoma w drużynie z Gniezna [SKŁADY]