Żużel. Weekend w obrazkach. Król Janusz IV. Porażka Zmarzlika zachwyciła publiczność i Pawlickiego

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Janusz Kołodziej to od niedzieli Król Janusz IV. Bartosz Zmarzlik został natomiast pechowcem sezonu. Z jego porażki najbardziej cieszyła się leszczyńska publiczność i... Piotr Pawlicki.

1
/ 7

Elektryzujący turniej

Finał IMP rokrocznie generuje ogromne emocje. Nie inaczej było i tym razem. Tym bardziej, że spoglądając w obsadę zawodów trudno było wskazać jednoznacznego faworyta. Owszem - pewnej grupie dawano większe szanse na odniesienie sukcesu, ale turnieje jednodniowe mają to do siebie, że potrafią i lubią zaskakiwać.

2
/ 7

Starcie mocarzy

Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski, Przemysław Pawlicki, Piotr Pawlicki - gdy widzi się pod taśmą takie nazwiska, wielkie emocje są gwarantowane. Właśnie ci zawodnicy rywalizowali w wyścigu piątym. I nie będzie przesadą stwierdzenie, że o ile sportowo nie był to może najciekawszy bieg, o tyle obok finału to właśnie ta gonitwa zostanie zapamiętana najdłużej.

ZOBACZ WIDEO Janusz Kołodziej: Rocznie żużel kosztuje mnie milion złotych

3
/ 7

Posypały się iskry

We wspomnianym wyścigu na dystansie na prowadzenie przedarł się Janowski, za którego plecami trwała walka na miejscach 2-4. W pewnym momencie młodszy z braci Pawlickich wyjechał przy krawężniku pod Zmarzlika, po czym ten ratował się przed upadkiem. Arbiter przerwał bieg i wykluczył kapitana Fogo Unii, rozwścieczając samego zainteresowanego i zdecydowaną większość publiczności.

4
/ 7

Wróg numer jeden

W jednym momencie Bartosz Zmarzlik stał się wrogiem numer jeden. Za każdym razem gdy wyjeżdżał na tor w jego stronę leciały bluzgi i gwizdy. Nie przeszkodziło mu to jednak w perfekcyjnym rozegraniu rundy zasadniczej. Wygrał wszystkie biegi, bezpośrednio awansując do finału. W nim, rzecz jasna, był murowanym faworytem do złota.

5
/ 7

Największy przegrany

W decydującej gonitwie Bartosz Zmarzlik poniósł pierwszą porażkę w całych zawodach. Ku uciesze miejscowej publiczności, wicemistrza świata pokonał Janusz Kołodziej, który pomknął do mety po tytuł Indywidualnego Mistrza Polski. Z radości oszaleli kibice w Lesznie, w siódmym niebie był Janusz Kołodziej, uśmiech, mimo czwartego miejsca w finale, pewnie pojawił się też na twarzy Piotra Pawlickiego. Wszak Bartosz Zmarzlik, z którym młodszy z braci kilkanaście wyścigów wcześniej miał spięcie, został największym przegranym finału IMP.

6
/ 7

Król Janusz IV

Właśnie tak od niedzielnego wieczoru możemy mówić na Janusza Kołodzieja, który ma patent na finały IMP. W niedzielę już po raz czwarty w karierze wywalczył tytuł najlepszego polskiego żużlowca! Pod tym względem Janusz Kołodziej dorównał Andrzejowi Wyglendzie i Florianowi Kapale, ale do Tomasza Golloba - ośmiokrotnego złotego medalisty IMP - nadal mu bardzo daleko.

7
/ 7

Piąty w historii

W sumie Janusz Kołodziej ma w swojej kolekcji już siedem medali DMP - cztery złote i trzy brązowe. Najistotniejsze jest to, że Kołodziej dokonał w niedzielę rzeczy prawdziwie wielkiej, bo jako piąty w historii sięgnął po przynajmniej cztery tytuły IMP. Szacunek!

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (18)
avatar
-nutka-
17.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Kolejny artykuł z serii "zwycięstwo wyobraźni nad inteligencją"...  
avatar
sympatyk żu-żla
16.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Bartek był za bardzo faworyzowany .Przez większą część komentatorów oraz prezesów. Kolejna nauczka nie wolno nikogo skreślać faworyzować gdyż praktyka ma swoje zasady.Teoria swoje.Kto się ciesz Czytaj całość
avatar
sonko
16.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Wspominając Finał IMP w kontekscie startu Kosciucha i Miedzińskiego to wychodzi na to ,że to jednak w Toruniu bardziej odbudowują zawodników a nie jak SF i OStaf ogłaszali w Częstochowie :) cał Czytaj całość
avatar
gibas
16.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
z niego krol jak z koziej du..py traba,ciekawe jak imp byly na innym torze--DNO  
avatar
wojteq1947
16.07.2019
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Piotr Pawlicki ma kompleks Bartka i tyle. Trzeba pracować. I pracować Piotruś a nie balować.