W tym artykule dowiesz się o:
Jazdy na żużlu nie zapomina się
Do speedwaya regularnie wracają zawodnicy, którzy mają roczny czy nawet dwuletni rozbrat ze ściganiem. Głód rywalizacji pomaga zbudować formę. Widać to zwłaszcza u tych żużlowców, którzy wracają po zawieszeniu za doping. Patryk Dudek, Darcy Ward czy Grigorij Łaguta nie mieli problemu ze skuteczną jazdą. Australijczyk po karze zawieszenia wręcz latał i był w życiowej formie.
A to tylko przykłady z ostatnich lat. Gary'ego Havelocka jeszcze na początku żużlowej kariery przyłapano na braniu narkotyków, co skutkowało rocznym zawieszeniem w 1989 roku. Brytyjczykowi nie przeszkodziło to w zdobyciu tytułu mistrza świata w 1992 roku we Wrocławiu.
Z drugiej strony np. Ryan Sullivan, który w 2013 roku awaryjnie wrócił z żużlowej emerytury do Unibaksu Toruń, nie mógł być zadowolony z wyników. Na cztery mecze wyszedł mu zaledwie jeden.
W dalszej części artykułu przypominamy historie wybranych mniej lub bardziej utytułowanych zawodników, którzy wrócili do żużla po jeszcze dłuższej przerwie.
Australijczyk w 1990 roku, w wieku niespełna 22 lat, był rewelacją finału Indywidualnych Mistrzostw Świata w Bradford, gdzie zdobył brązowy medal. Dwa lata później uległ jednak groźnemu wypadkowi w Adelajdzie, w wyniku którego uszkodził kręgosłup i musiał przerwać karierę.
Miał 5-letnią przerwę od jazdy na żużlu, ale mimo to, po powrocie w 1997 roku zdołał wrócić na wysoki poziom. Przez cztery sezony (2000-2003) był stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix, gdzie zwykle dość dobrze zaczynał cykl i miał realną szansę na medal, ale z czasem schodziło z niego powietrze.
Po powrocie przez 6 lat z powodzeniem ścigał się w Polsce, reprezentując Włókniarza Częstochowa, RKM Rybnik i Polonię Bydgoszcz.
ZOBACZ WIDEO Żużel. #MagazynBezHamulców. Prezes Włókniarza w ogniu pytań o Drabika, Cieślaka i Doyle’a
Filigranowy Duńczyk (na zdjęciu z lewej strony) to nie tylko Indywidualny Mistrz Świata z 1991 roku, ale i kilkukrotny mistrz globu w parach i drużynie. Postać wybitna. Jego karierę w 1992 roku przerwał wypadek w Viborgu, w wyniku którego, tak jak Wiltshire, uszkodził kręgosłup. Miał wówczas niespełna 30 lat.
Pedersen jeszcze w latach 90. podejmował próby powrotu na tor, ale ból mu na to nie pozwalał. W końcu w 2011 roku, w wieku 49 lat odkupił sprzęt od Nickiego Pedersena i wznowił treningi! Od wypadku w Viborgu minęło wówczas 19 lat.
- Na razie spokojnie trenuję, ale kiedy poczuję się pewniej i uda mi się ponownie uzyskać licencję, to chciałbym spróbować swoich sił w zawodach. Moim celem na ten rok jest start przynajmniej w jednych zawodach. Jeśli wszystko będzie układało się po mojej myśli, to w przyszłości chciałbym znowu startować w lidze - mówił w rozmowie z naszym serwisem.
Pedersen najpierw wziął udział w biegach pokazowych z Samem Ermolenką podczas turnieju na Wyspach, następnie dwa razy ścigał się w Danii, w tym raz w meczu najwyższej klasy rozgrywkowej. Choć sam powrót był wielkim wydarzeniem, to jednak forma duńskiego mistrza nie pozwalała mu już na skuteczną jazdę i musiał powiedzieć pas.
Przez niemal całą karierę Robert Sawina (na zdjęciu w kasku niebieskim) startował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Wielokrotny medalista mistrzostw Polski (m.in. indywidualny wicemistrz z 2001 roku) zakończył karierę w wieku 35 lat w barwach Polonii Bydgoszcz.
Trzy i pól roku później, dość nieoczekiwanie, wznowił karierę i podpisał kontrakt z 2-ligową Ostrovią. Jak mówił wówczas w rozmowie ze Sportowymi Faktami, zrobił to pod wpływem chwili. Żona akurat wyjeżdżała na dwa miesiące nad morze, a on musiał znaleźć sobie jakieś zajęcie.
Powrót wypadł średnio. Udały mu się mecze w Pile i Lublinie, gdzie zdobywał po 12 punktów, ale ogólnie w 11 spotkaniach wykręcił średnią bieg. 1,548. Wraz z końcem sezonu definitywnie zakończył karierę.
Kiedyś duża nadzieja polskiego żużla. Drużynowy mistrz świata juniorów z 2006 roku i indywidualnie drugi wicemistrz świata juniorów z 2007 roku. Jego kariera w kolejnych sezonach nie rozwijała się tak, jak powinna. W końcu po 2013 roku zrezygnował z jazdy.
Po 5 sezonach przerwy dość niespodziewanie zapowiedział powrót do żużla i przed zeszłym sezonem związał się z Wilkami Krosno. Schudł ponad 25 kg, odnowił licencję, a pierwsze starty w jego wykonaniu wyglądały bardzo obiecująco. W turnieju towarzyskim w Gdańsku potrafił pokonać Nickiego Pedersena, a w debiucie ligowym w Rawiczu przywiózł 12 punktów.
Upadki i problemy sprzętowe w dalszej części sezonu wyhamowały 33-latka, ale nie zniechęciły do dalszej jazdy. W tym roku znowu zamierza ścigać się. Póki co związany jest kontraktem z Apatorem Toruń.
Były dwukrotny indywidualny mistrz Polski w 2008 roku, z raczej słabym skutkiem, ścigał się jeszcze na zapleczu Ekstraligi w barwach Polonii Bydgoszcz. Miał wówczas już 39 lat, w kolejnym okresie transferowym nie podpisał żadnego kontraktu i wydawało się, że będzie to oznaczać koniec jego kariery. Ale nic z tych rzeczy.
W 2010 roku wrócił na tor i wystąpił w Pile podczas turnieju jubileuszowego Piotra Śwista, gdzie przywiózł tzw. olimpiadę, czyli pięć zer. W kolejnych latach, gdy przygodę z żużlem zaczynał jego syn Oskar, Jackowi coraz częściej zdarzało się wsiadać na motocykl. W 2013 roku wystąpił w Pile w turnieju indywidualnym rozgrywanym systemem knock-out, obowiązującym kiedyś w Grand Prix.
Obsada zawodów co prawda była słaba, ale Jacek Gollob zajął w nich 3. miejsce, a rok później podpisał z synem kontrakt na starty w miejscowej Polonii. Ostatecznie nie wystąpił nawet w sparingach, ale nie oznaczało to definitywnego zakończenia kariery.
W 2016 roku, 8 lat po swoim ostatnim meczu ligowym, Jacek Gollob ponownie przywdział plastron Polonii Bydgoszcz gdzie był trenerem i pojechał w lidze! W trzech meczach Nice 1. Ligi łącznie przywiózł 5 punktów i bonus. Do tego wziął udział w dwóch turniejach indywidualnych. Miał wówczas 47 lat i był to jego ostatni, jak dotąd, sezon kiedy się ścigał.
Mówisz solidny ligowiec, myślisz Jacek Rempała. Takim zawodnikiem przez ponad ćwierć wieku był najstarszy z czworga braci. W lidze ostatni raz jeździł w 2014 roku. Razem z braćmi Marcinem i Tomaszem oraz 16-letnim wówczas synem Krystianem zdobywał punkty dla 2-ligowego KSM-u Krosno. Z synem w jednym z meczów udało mu się nawet wygrać podwójnie wyścig.
W kolejnych sezonach odpuścił starty i skupił się na karierze Krystiana. Po jego tragicznej śmierci w 2016 roku zechciał odnowić licencję. Udało mu się to rok później i po prawie 3-letniej przerwie znowu mógł brać udział w zawodach. Na torze pojawił się przy okazji ćwierćfinału Indywidualnych Mistrzostw Polski w Krośnie, a także pierwszej edycji memoriału Krystiana w Tarnowie, gdzie udało mu się wygrać jeden z wyścigów. Później nie brał już udziału w żadnych zawodach.
Wychowanek Unii Leszno jeszcze w 2004 roku ścigał się w 1. lidze w barwach Marmy Polskie Folie Rzeszów. Później zniknął z żużlowych torów aż na 6 lat. Dopiero w 2011 roku, w wieku 31 lat, odnowił licencję i wrócił do żużla, choć początki nie były łatwe.
Najpierw miał problem z regularną jazdą, potem z klubami. Dopiero w 2013 roku, kiedy trafił do KSM-u Krosno, jego sytuacja ustabilizowała się i przez 3 lata należał do lepszych zawodników w 2. lidze.
Obecnie ściga się sporadycznie. Po tym jak w wyniku upadku w Krośnie w 2017 roku doszło u niego do złamania kości udowej i biodra, a uszkodzona została także miednica, dużo czasu zajął mu powrót do zdrowia.
W zeszłym roku jeździł tylko zimą podczas mistrzostw Argentyny. W tym roku organizatorzy zaproponowali mu... stawkę 5 euro za punkt, a on wystąpił tylko w dwóch rundach. Póki co nie wiadomo, czy będzie w tym roku startował w Europie.
W połowie maja w 2014 roku doznał złamania biodra w meczu ligi brytyjskiej. Jeszcze tego samego roku objął posadę menedżera Fogo Unii Leszno, z którą został wicemistrzem Polski. Ponad 2 lata później postanowił wrócić na tor i wziął udział w kilku turniejach towarzyskich.
W 2017 roku miał już regularnie jeździć na Wyspach dla Wolverhampton Wolves, ale spisywał się słabo i szybko zrezygnowano z jego usług. Inaczej było w Polsce. Odnowił licencję i po 3 latach znowu wystąpił w meczu ligowym. Na torach 2. ligi reprezentował Kolejarza Rawicz, gdzie większość meczów kończył z dwucyfrowym dorobkiem punktowym.
Rok później miał ponownie jeździć w Rawiczu, ale gdy dostał ofertę pracy jako trener w Falubazie Zielona Góra zrezygnował z dalszych startów na żużlu.
Australijczyk wraca po 7 latach przerwy, ale należy pamiętać, że w tym czasie sporadycznie wsiadał na motocykl i ścigał się w turniejach towarzyskich, w których wypadał naprawdę korzystnie.
Crump to też trzykrotny indywidualny mistrz świata. Nikt nie wygrał tylu turniejów Grand Prix co on. W tym roku skończy 45 lat. Na żużlu ciągle jeździ jego rówieśnik Piotr Protasiewicz, czy starszy o dwa lata Rune Holta. Greg Hancock z kolei w 2015 roku, mając 45 lat, został indywidualnym wicemistrzem świata.
Dlatego w tym konkretnym przypadku, powrót do jazdy może się udać. Za Australijczykiem przemawia ogromne doświadczenie, umiejętności jeździeckie, a także na pewno odpowiednie zaplecze sprzętowe.