imprezach towarzyskich o puchar sekretarki wojewody. A mi ostatnio przyszło do głowy coś, co jest w prostocie niesamowite - gdyby w lidze dawać zawodnikowi tyle punktów, ilu rywali (czyli z drużyny przeciwnej wyprzedził, nawet jeśli zdefektowali), to mielibyśmy ten sam wpływ na wynik meczu (ale 60:0 zamiast 75:15 i 30:30 zamiast 45:45), ale skończyłyby się absurdy, że nie płacą mi bonusa, bo przeciwnik nie dojechał do mety, ale jak jadę trzeci, to mam bonus, chyba że nie daj Boże mój kolega wyprzedzi prowadzącego. Nie mówiąc o braku konsekwencji dzisiejszej punktacji - przy 5:1 dwaj pierwsi mają po 3 (3 i 2*), a dwaj ostatni nie mają tyle samo (1 i 0) - ewidentny absurd. A tak mielibyśmy 4:0 (2,2 vs 0,0). No ale to by była rewolucja, a my nie lubimy rewolucji. Sam bym się nie potrafił na to przestawić...

w Unii w parze z Rempala.

się od Janowskiego uczyć jak jeździć parą.