W sobotę o godz. 4:00 polskiego czasu rozpocznie się akcja ratownicza Tomasza Mackiewicza. Wezmą w niej udział dwa helikoptery, w których znajdzie się kilku Polaków. Akcja będzie ekstremalnie trudna, a himalaista na pomoc oczekuje w samotności.
Przypomnijmy, że w piątkowy poranek pojawiły się pierwsze dramatyczne informacje o tym, że Tomasz Mackiewicz i Elisabeth Revol walczą o przeżycie po tym, jak utknęli pod kopułą szczytową na Nanga Parbat. Od razu ruszyła akcja zbierania pieniędzy na wylot helikoptera ratowniczego do dwojga himalaistów. Pomoc zadeklarował też polski rząd. Po południu Elisabeth Revol opuściła Mackiewicza i zaczęła schodzić w dół. Polak od tego momentu pozostał sam.
Dawid Borek, WP SportoweFakty: Sytuacja Tomasza Mackiewicza jest trudna, czy już beznadziejna?
Ryszard Gajewski, towarzysz wypraw z Maciejem Berbeką: Wydaje mi się, że sytuacja jest beznadziejna, ale zawsze są jakieś szanse. Dobrze, że są pieniądze na przeprowadzenie akcji ratunkowej, bo z tego co słyszałem, oni nawet nie byli ubezpieczeni. Trzeba próbować, nadzieja umiera ostatnia, ale generalnie patrząc, kiepsko to widzę. Tomasz Mackiewicz ma chorobę wysokościową, jest sam. Ratownicy szybko do niego nie dotrą. Polecą dopiero w sobotę, więc przez kilkanaście godzin będzie sam, a samemu jest jednak kiepsko.
Pojawiały się informacje, że Elisabeth Revol może przebywać przy Tomaszu Mackiewiczu (dopiero po zakończeniu rozmowy żona himalaisty potwierdziła, że Francuzka schodzi do III obozu).
Jeśli byłaby przy nim, to byłoby w porządku. Wtedy miałby większe szanse. To byłoby bardziej wsparcie psychiczne. Przy chorobie wysokościowej ludzie mają apatię, są bardziej agresywni, pojawiają się halucynacje.
Jakie będą główne problemy akcji ratunkowej? Mówi się o dużym wietrze.
Problemem będzie sam transport, bo jak polecą cztery osoby, to tam za dużo nie zrobią. Taka akcja to ogromny wysiłek, bo Mackiewicz jest na wysokości 7400 m n. p. m. Póki będzie stromo to będą mogli go opuszczać, ale wystarczy trochę bardziej płaska powierzchnia i będzie kiepsko.
Powinien być większy zespół ratunkowy?
Potrzeba więcej ludzi. Przecież my w TOPR mamy więcej ludzi na wyprawie. Wydaje mi się, że cztery osoby to bardziej wymiar symboliczny, ale dobrze, że w ogóle jest akcja.
Czy cztery osoby, jak to pan określił "symboliczne", to znak, że szanse procentowe na przeżycie są po prostu niewielkie?
Tak, bo choroba wysokościowa potrafi w ciągu jednej nocy zabić człowieka. Już były przecież takie przypadki.
Co będzie kluczowe dla przeżycia Mackiewicza?
Kluczowe będzie to, czy jego organizm przeżyje jeszcze dwie noce, gdy ratownicy do niego dojdą. To na pewno nie stanie się w ciągu jednego dnia. Ja tego nie widzę. Poza tym w sobotę może się okazać, że w bazie na wysokości 5300 m n. p. m. nie wyląduje śmigłowiec, bo wiatr będzie wiał z prędkością 90 kilometrów na godzinę. W takich warunkach to nie jest możliwe. Dopiero w sobotę okaże się, co będzie się działo.
Jest wiele znaków zapytania.
Faktem jest, że Mackiewicz ma chorobę wysokościową, a w związku z tym nie ma dużych szans na przeżycie. Podejrzewam też, że nie mieli tam tlenu medycznego, bo wspinały się dwie osoby, więc komu chciałoby się go nosić. Szanse są nikłe, według mnie na poziomie 0,1 procent, ale zawsze są.
Wirtualna Polska: Nie ma zgody na hejt wobec Tomasza Mackiewicza
ZOBACZ WIDEO: Michał Bugno: Tomasz Mackiewicz to pasjonat