W środę Adam Bielecki schodził do pierwszego obozu, gdy nagle na zboczu został uderzony spadającym kamieniem. Polski alpinista doznał obrażeń twarzy i nosa, który został złamany. Pojawiły się też głębokie rozcięcia.
Na szczęście zdołał on zejść do obozu, gdzie zajęli się nim koledzy. Ci założyli mu sześć szwów. Sam Bielecki napisał na Facebooku, że za parę dni powinien być w pełni formy i kontynuować drogę na szczyt K2.
Na antenie stacji TVN24 w czwartkowy poranek kierownik wyprawy na K2, Krzysztof Wielicki, potwierdził, że stan Bieleckiego jest dobry i szybko wraca on do zdrowia.
- Adam czuje się dobrze, mamy nadzieję, że szybko wróci do pełni sił. Proszę mi wybaczyć stwierdzenie, ale rany goją się na nim jak na psie. Wiem, jak bardzo jemu zależy, żeby jak najszybciej wrócić do akcji. Mamy tu pełną opiekę lekarską i myślę, że szybko doprowadzimy Adama do dobrej kondycji - powiedział Wielicki.
Wielicki przekazał także pozytywne informacje na temat stanu zdrowia innych członków ekipy. Niestety, równie dobrych słów nie można powiedzieć o pogodzie, która w ostatnich godzinach się pogorszyła.
- Pozostali uczestnicy są w dobrej kondycji, czekają tylko na lepszą pogodę. Okno pogodowe, które miało być dosyć głębokie, jest dosyć płytkie. Cała góra jest po prostu zachmurzona, nie widać jej. Spadła co prawda siła wiatru, ale nie wiadomo na jak długo - dodał.
W czwartkowy poranek polskiego czasu z obozu wyruszyli w górę Marek Chmielarski i Artur Małek.
Polscy himalaiści walczą, aby zapisać się w historii jako pierwsi ludzie, którzy zimą zdobyli szczyt K2. Na osiągnięcie tego celu mają czas do 20 marca. Wówczas na półkuli północnej kończy się zima.
ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol - zobacz reportaż WP SportoweFakty