Fronia został trafiony spadającym kamieniem. Himalaista zszedł do bazy i od piątku czeka na przylot helikoptera, który przetransportuje go do szpitala w Skardu.
Na profilu "Polski Himalaizm Zimowy" czytamy, że wszelkie formalności zostały już ustalone, a piloci helikoptera czekają na lepsze warunki pogodowe. Pakistańczycy zwlekali z akcją ratunkową do momentu przedstawienia gwarancji bankowych polskiej strony.
W piątek Frania był wyraźnie poirytowany reakcją polskich mediów na zdarzenia na szczycie. Podczas rozmowy z telewizją TVP Info oburzył się na dziennikarkę i przerwał połączenie telefonicznie. - Miała pani kiedyś złamaną rękę? - zapytał. Prowadząca odpowiedziała, że tak i zdaje sobie sprawę z tego, jak to boli. Dopytywała Fronię, jak się czuje. To pytanie przelało czarę goryczy. - Wie pani co, do d**y, dajcie nam w końcu spokój - skwitował i rozłączył się.
Wcześniej z ekipy wspinającej się na K2 urazu doznał również Adam Bielecki, któremu kamień spadł na twarz i złamał nos.
Kierownik wyprawy, Krzysztof Wielicki, poinformował w sobotę, że ze względów bezpieczeństwa "zawiesili działalność górską na drodze Cesena/Basków". - O wyborze innego wariantu poinformujemy wkrótce - czytamy na profilu "Polski Himalaizm Zimowy".
ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol - zobacz reportaż WP SportoweFakty
poscig za kasa trwa
i sie nasila