Takie informacje portalowi wspinanie.pl przekazali uczestnicy wyprawy Janusz Gołąb i Artur Małek. Wspomniana dwójka, jak i pozostali członkowie, piątek wykorzystali na odpoczynek i zebranie sił przed kolejnymi działaniami.
Już w sobotę, jeśli pogoda na to pozwoli, wspinaczkę rozpoczną Maciej Bedrejczuk i Marcin Kaczkan. Najpierw mają dojść do obozu pierwszego. Później chcą ruszyć do obozu drugiego, by dokończyć poręczowanie i w pełni go wyposażyć (na razie zrobiono tylko depozyt na wysokości około 6500 metrów n.p.m.).
W najbliższych dniach, z wyjątkiem soboty i poniedziałku, siła wiatru ma nie przekroczyć 30 km/h. To może pozwolić polskiej ekipie na prace na tzw. Czarnej Piramidzie, gdzie trzeba m.in. uzupełnić poręczówki.
Na razie nie wiemy, kiedy mógłby się rozpocząć atak szczytowy. Janusz Majer zdradza jednak, co musi się stać, by zespół zdecydował się podjąć próbę zdobycia szczytu. - Przede wszystkim droga musi być bardzo dobrze zabezpieczona, czyli zaporęczowana, namioty w poszczególnych bazach odpowiednio wyposażone, a szczególnie "trójka", natomiast zespoły powinny mieć dobrą aklimatyzację. W trójce powinny być dwa namioty, sprzęt do gotowania, żywność, liny i butle z tlenem ratunkowym. Co do obozu czwartego, to plan jest taki, aby założyć go na ok. 7950 m z marszu w ataku szczytowym - podkreślił szef komitetu organizacyjnego narodowej wyprawy na K2.
Polacy czas na osiągnięcie celu mają do 20 marca. Wtedy na półkuli północnej kończy się zima. Jeśli jednak na początku marca przez około 10 dni będą panowały trudne warunki, uniemożliwiające akcje, zapadnie decyzja o rezygnacji z ataku szczytowego i zakończeniu wyprawy.
ZOBACZ WIDEO Elisabeth Revol: Mam w sobie dużo gniewu. Mogliśmy uratować Tomka