Polscy himalaiści, którzy chcą zdobyć szczyt K2, od kilku dni przebywają w bazie. Niekorzystne warunki pogodowe sprawiają, że muszą cierpliwie czekać na atak szczytowy. Możliwe, że pogoda poprawi się dopiero 6 marca. Nadal jednak nie zmniejsza się zainteresowanie akcją. Polacy uważnie śledzą wszelkie informacje, a teraz ciekawych wieści dostarczył Robert Szymczak w "Gazecie Wyborczej".
To specjalista medycyny ratunkowej z wielkim doświadczeniem. To on jest lekarzem polskiej wyprawy na K2. Do jego zadań należało nie tylko przebadanie naszych himalaistów, ale także przygotowanie ich do wspinaczki. Bardzo ważna jest nie tylko wydolności, ale bardzo dokładne opracowanie schematu aklimatyzacji.
Ostatnia kwestia jest decydująca podczas ataku szczytowego. Szymczak podaje statystyki, z których wynika, że podczas tego etapu wyprawy dochodzi do aż 40 procent zgonów. Najczęściej dramat rozgrywa się podczas schodzenia e szczytu. Himalaiści często są już tak wycieńczeni, że nie dostrzegają niepokojących objaw chorób wysokościowych. Wyjaśnia też, dlaczego szczyt K2 jeszcze nigdy nie został zdobyty zimą.
- Na szczycie K2 dostępność tlenu jest o 70% niższa niż na poziomie morza. Szybciej oddychamy, mamy szybszy puls, gorzej śpimy. Jeśli ktoś dostałby się helikopterem na wysokość 8 tys. metrów, po trzech minutach traci przytomność, a potem umiera z powodu niedotlenienia mózgu. (...) Z każdym tysiącem metrów temperatura spada o kolejne 6,5 stopni - czyli jeśli w bazie na 5000 m mamy -30, to na 8000 m jest już -50 plus czynnik wiatru obniżający temperaturę odczuwalną. A jeśli temperatura głęboka ciała spadanie poniżej 32 stopni, zaczynają się zaburzenia świadomości - opowiada lekarz w "Gazecie Wyborczej".
Nasi wspinacze niebawem będę próbować zaatakować słynny szczyt. To będzie niezwykle trudne zadanie. Szymczak porównuje nadchodzący atak szczytowy do niedawnego na Nanga Parbat. To tam rozegrał się dramat, gdy zaginęli Elisabeth Revol oraz Tomasz Mackiewicz. Francuzka została uratowana, ale polski himalaista do dzisiaj nie został odnaleziony. Dlaczego obie wspinaczki mogą być podobne?
- Sami wspinacze nie są w stanie sami często ocenić obiektywnie swoich możliwości. Butle z tlenem, zespół asekurujący - na to mogą sobie pozwolić wyprawy narodowe. Większość himalaistów wszystko stawia na jedną kartę. To nie jest może rozsądne, ale to świadome decyzje. Może się okazać, że atak szczytowy na K2 będzie bardzo podobny do ataku Mackiewicza i Revol. Trudno powiedzieć, czy znajdą się himalaiści, którzy będą w stanie wejść wysoko, by asekurować ich w tej sytuacji, czy będzie kto miał wnieść butle z tlenem, bo to jest naprawdę trudne - tłumaczy.
Nikt nie chciałby, aby pod K2 powtórzył się koszmar spod Nanga Parbat. Do dzisiaj wiele osób żyje tamtą tragedią. Co ciekawe, Szymczak był jedną z tych osób, która decydowała o tym, by przerwać akcję ratunkową i po odnalezieniu Revol zakończyć poszukiwani Mackiewicza. Zapewnia, że nie mógł podjąć innej decyzji.
- W tej konkretnej sytuacji kontynuowanie akcji przy załamującej się pogodzie na wysokości ponad 7000 metrów, groziło śmiercią ratowników i miało bliskie zeru szanse na powodzenie. Nie można ryzykować życia czwórki ludzi, żeby sprawdzić, czy jedna jeszcze żyje, kiedy szanse na jej przeżycie są bliskie zeru. Nie zapominajmy też, że trzeba było sprowadzić Revol, kontynuowanie akcji po Tomka skazywałoby ją na śmierć - mówi.
Robert Szymczak nie tylko jest świetnym fachowcem w kwestiach medycznych, ale także ma bogate doświadczenie jako alpinista. Na koncie ma zdobyte trzy ośmiotysięczniki (Dhaulagiri, Nanga Parbat i Mount Everest). Sam przyznaje, że takie doświadczenie okazuje się bezcenne podczas zabezpieczenia wypraw wysokogórskich.
ZOBACZ WIDEO To tam mieszka na co dzień Elisabeth Revol. Reportaż WP SportoweFakty