- Nie miałem okazji poznać Tomka (Mackiewicza - przyp. red.) osobiście - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty rosyjski alpinista Artiom Braun. - Jakoś tak się złożyło, że się minęliśmy zupełnie w swoich kolejnych wyprawach. Chciałem przekazać jego rodzinie, najbliższym, przyjaciołom i najbliższym że mimo tego, przeżywałem tę tragedię bardzo mocno. W rzeczywistości Tomek został porzucony na górze, ale od razu trzeba zaznaczyć, że to był jego wybór.
Braun nawiązał do sytuacji z końca stycznia 2018 roku. Przypomnijmy, że tuż po zdobyciu szczytu Nanga Parbat przez duet Mackiewicz - Elisabeth Revol, Polak zapadł na chorobę wysokościową i ślepotę śnieżną. Nie był w stanie o własnych siłach zejść. Francuska himalaistka wezwała pomoc, ale - jak twierdzi - otrzymała wiadomość, że ma zostawić Polaka na wysokości ok. 7200 m n.p.m., a sama zejść do poziomu 6000 m n.p.m. Ekipa ratunkowa miała zabrać Mackiewicza helikopterem. Jak wiemy, tak się nie stało. Helikopter zrzucił ratowników (wśród nich m.in. Denisa Urubkę i Adama Bieleckiego) o wiele niżej (4800 m n.p.m.). Udało się uratować Revol. Mackiewicz został na górze.
Braun (jako jeden z głównych organizatorów) obecnie szuka sponsorów do ekspedycji, która ma na celu pierwsze zimowe wejście na K2 zimą. Przypomnijmy, że nie udało się tej sztuki dokonać w tym roku Polakom, którymi kierował Krzysztof Wielicki.
Dlaczego? - pytamy Rosjanina.
Braun: Nie mam dokładnych informacji, nie byłem w środku, ale z tego, co udało mi się zorientować, to największym problemem tej wyprawy był skład. Ilu himalaistów tak naprawdę pracowało w górach, aby przygotować drogę? Dwóch, trzech? A reszta? Co robiła? Poza tym fatalnie wybrano początkowo trasę. Zbyt wiele czasu stracono i tego nie dało się później odrobić. Tak przynajmniej wynika z mojej analizy. Jeżeli było inaczej, to najpewniej nie było to dobrze skomunikowane.
Czy Denis Urubko będzie w pana zespole?
Nie, nie mamy ze sobą kontaktu.
Ostatnio ogłosił pan, że wyprawa na pewno się odbędzie (tutaj więcej szczegółów >>). Udało się zgromadzić środki finansowe?
Jeszcze nie. Żartuję, że w grudniu tuż przed wyjazdem pod K2 zorganizujemy na ulicach Moskwy świąteczną zbiórkę i w ten sposób uda się spiąć budżet.
Ile potrzebujecie pieniędzy?
100 tysięcy dolarów w wersji minimalnej. Jeżeli będzie to 150 tysięcy dolarów, to możemy mówić o wersji optymalnej.
100 tysięcy dolarów to niespełna 400 tysięcy złotych. Budżet polskiej wyprawy na przełomie 2017/18 oscylował w granicach 1,3-1,4 mln zł. To ponad trzy razy więcej!
Może polskie firmy na pomogą?
Jest taka możliwość?
A czemu nie? Co prawda to byłaby niezła intryga (śmiech). Polska firma sponsorująca himalaistów z byłego Związku Radzieckiego... Skandal, sprzeczność, konflikt - ludzie lubią i emocjonują się takimi sytuacjami. Więc, kto wie?
Rosja, Kazachstan, Kirgizja - jaką flagę zostawicie na szczycie K2? Bo z tych krajów wywodzą się uczestnicy wyprawy.
Czy to ważne? Czy alpinizm ma flagę? Nie ma to żadnego znaczenia. Oczywiście - jak już wspomniałem - najbliżej nam do ZSRR, ale naprawdę nie zastanawiamy się nad takimi szczegółami.
Celem jest zimowe wejście na K2. Zima kończy się waszym zdaniem 20 marca, czy ostatniego dnia lutego, jak twierdzi choćby Urubko?
Ostatni dzień lutego to koniec zimy. Zgadzam się z Denisem. Ale... Jeżeli okaże się, że ostatniego dnia lutego będę tuż przy szczycie, to się nie zatrzymam. Zdobędę do na początku marca.
Jak ocenia pan szansę na historyczne wejście?
Jeżeli pogoda pozwoli i ominie nas pech, to wejdziemy tam na 100%. Dwóch, trzech ludzi osiągnie szczyt.
Zdobycie K2 to jak wywalczenie mistrzostwa świata w piłce nożnej?
Tego nie da się porównać. K2 to o wiele większe wyzwanie niż złoty medal MŚ w piłce.
To pana największe wyzwanie w życiu?
Oczywiście, że nie. Największym wyzwaniem jest moja rodzina, moja żona, życie. Tak naprawdę na K2 wypocznę.
Ekspedycja ma się składać z przynajmniej 11 himalaistów z Rosji, Kazachstanu i Kirgizji. Liderem jest Wasilij Piwcow. Ten 43-letni Kazach ma na swoim koncie wiele sukcesów wysokogórskich. W 2011 roku - mając 36 lat - wskoczył do elitarnego grona himalaistów, którzy stanęli na każdym z czternastu ośmiotysięczników.
ZOBACZ WIDEO: Krzysztof Wielicki: Tomasz Mackiewicz miał wspaniałą wizję, ale był postrzegany krytycznie