Alex Txikon opowiada o tragedii na Nanga Parbat. "Nie spaliśmy trzy dni, szukając zaginionych. Mieli ciężką śmierć"

- Szukając Daniele Nardiego i Toma Ballarda nie spaliśmy przez trzy dni. Oni mieli ciężką śmierć, w samotności - mówi Alex Txikon, hiszpański himalaista, który w tym roku próbował zdobyć K2 i brał udział w głośnej akcji ratunkowej na Nanga Parbat.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
Alex Txikon East News / Albin Marciniak / Na zdjęciu: Alex Txikon
Txikon bez powodzenia próbował w tym roku wejść na ostatni niezdobyty zimą ośmiotysięcznik m.in. ze wspinaczami z Pakistanu, Rosji i z trójką Polaków - Pawłem Dunajem, Markiem Klonowskim i Waldemarem Kowalewskim.

37-letni Bask poddał się 18 marca. Wcześniej brał udział w akcji poszukiwawczej zaginionych Nardiego i Ballarda, którzy próbowali wytyczyć nową zimową drogę na Nanga Parbat. Kontakt z nimi zerwał się 24 lutego.

Poszukiwania zakończyły się 9 marca, po tym, jak Txikon i jego zespół potwierdzili, że sylwetki zauważone ze śmigłowca na wysokości 5900 metrów to zaginieni himalaiści.

ZOBACZ WIDEO "Podsumowanie tygodnia". Wszystko kręciło się wokół kadry. Oceniamy początek el. ME 2020

Po powrocie do Hiszpanii Txikon udzielił wywiadu dziennikowi "Marca", w którym zdradził szczegóły wyprawy ratunkowej.

- Nie spaliśmy przez trzy dni, szukając ich po nocach i sprawdzając, czy dali jakikolwiek znak. W takich chwilach nie tracisz nadziei. Wiesz, że oni zginęli, ale podświadomie nie opuszcza cię myśl, że jednak wciąż żyją - opowiada Txikon.

Czytaj także:
- "Będziecie częścią historii". Alex Txikon oddał hołd Tomowi Ballardowi i Daniele Nardiemu
- Tak wyglądała akcja poszukiwawcza na Nanga Parbat. Zobacz wyjątkowy materiał

- Przeczesaliśmy Nangę i znaleźliśmy ich ciała. Zmarli okrutną śmiercią. Wisieli na linie asekuracyjnej. Daniele i Tom zmarli w wyniku hipotermii. Ciężka śmierć, w samotności. Wzywali pomoc, dając sygnały latarką do obozu bazowego - kontynuuje jeden z najlepszych wspinaczy na świecie.

- Jedyny błąd, jaki popełnili to taki, że gdy w zimie po godzinie 17 zmieni się wiatr, temperatura może spaść z 30 do 60 stopni poniżej zera, a oni po całym dniu byli już zmęczeni. Od tego wszystko się zaczęło - dodaje.

Txikon przyznał, że nie miał żadnych wątpliwości, że powinien ruszyć im z pomocą. - Dla mnie to było jasne. Z Daniele byliśmy na Nandze w 2016 roku. Nie ułożyło się nam wtedy dobrze i czułem się winny. Gdybym wtedy inaczej go poprowadził... - zastanawia się Bask.

Trzy lata temu zdobył Nangę zimą razem z Simone Moro i Alim Sadparą. Nardi był członkiem tej wyprawy, jednak odłączył się od niej niespełna trzy tygodnie przed udanym atakiem szczytowym. - To będzie we mnie siedziało do końca życia. Gdybym wiedział, jak utrzymać relację pomiędzy Nardim i Moro, może teraz Daniele wciąż by żył.

Po powrocie z akcji ratunkowej Txikon nie mógł już wiele zdziałać na K2 i wspomnianego 18 marca zakończył akcję. W rozmowie z "Marcą" zapewnia, że chce wrócić na tę górę. Uważa też, że zostanie ona zdobyta zimą szybciej, niż się przewiduje.

- Są dwa okna, pierwsze do 15 stycznia, a jeśli się nie uda, trzeba poczekać do marca. Musimy poprawić prognozy pogody i przede wszystkim być bardzo szybcy. Szybkość jest tu kluczowa - podkreśla.

Zapytany o wspomnienia z tegorocznej ekspedycji Txikon odpowiedział, że na pewno zapamięta, jak trudna była konfrontacja z Nanga Parbat, a tegoroczna tragedia zostanie w nim na zawsze. - Zima w Himalajach jest bardzo ciężka, zabójcza. Na tych ścianach nie możesz popełnić błędu - mówi doświadczony wspinacz.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×