Nowe zasady w Himalajach. Musisz zapłacić za zniesienie zwłok

Getty Images / Cui Jun/Visual China Group / Mount Everest
Getty Images / Cui Jun/Visual China Group / Mount Everest

Śmierć 11 osób w 2019 roku kolejny raz zmusiła urzędników do unormowania zasad wspinania się na Mount Everest. Ma być drożej i trudniej, a przez to bezpieczniej.

Na Mount Everest zginęło do tej pory ponad 300 osób. Pierwszą ofiarę zanotowano oficjalnie w 1922 roku. Na szczyt weszło ok. 28 procent z 11 tysięcy osób (ok. 3 tys. osób), które zaczynały wędrówkę w górę. W zeszłym roku rząd Nepalu wydał 381 zezwoleń, bardzo dużo. Skończyło się śmiercią 11 osób, większość z nich zmarła podczas zejścia ze szczytu.

- Na Evereście jest dom wariatów. Już mniej więcej od 10 lat ludzie stoją w kolejkach na szczyt. Dla mnie problemem jest, że jeżdżą tam ludzie coraz mniej przygotowani. Nie mają siły, żeby wejść i zejść - mówił dla nas 69-letni Piotr Pustelnik, polski zdobywca wszystkich 14 ośmiotysięczników (po Jerzym Kukuczce i Krzysztofie Wielickim).

Rok wcześniej zginęło 5 osób, w 2017 i 2016 było po 6 ofiar. Niewiele, ale najgorsze wydarzyło się w 2019. Zdjęcia tłumów stojących w kolejce na szczyt w połączeniu z liczbą ofiar przebiły się w mediach i mocno działały na wyobraźnię. Coś trzeba było z tym zrobić, bo pieniądze zarobione na zezwoleniach nie mogły równoważyć kolejnych doniesień o ofiarach na najwyższej górze świata.

ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"

200 tysięcy dolarów

Nepalskie Ministerstwo Turystyki opracowało nowe zasady wspinania się na Mount Everest. Zbliża się letni sezon i wkrótce kolejne setki alpinistów ruszą w Himalaje. Od teraz, przynajmniej oficjalnie, trzeba będzie przedstawić historię chorób, zanim dostanie się zezwolenie na wejście na szczyt. Nie wystarczy wypis chorób, ale dodatkowo konieczne będzie aktualne badanie, które poświadczy, że wspinacz jest zdrowy.

- Większość zgonów wynikała z problemów zdrowotnych, musieliśmy więc podjąć surowe kroki - powiedział Mira Acharya, dyrektor Departamentu Turystyki odpowiedzialnego za wydawanie zezwoleń pozwalających na wejście na Mount Everest.

CZYTAJ TAKŻE Tą akcją żyła cała Polska. Tomasz Mackiewicz został na Nanga Parbat na zawsze

To niektóre ze środków, które mają ograniczyć liczbę zmarłych na stokach himalajskiego szczytu. Do tej pory trzeba było spełnić trzy warunki: ukończone 16 lat (czego i tak nie pilnowano skrupulatnie), nie cierpieć na poważne choroby i nie mieć kryminalnej kartoteki. W przeszłości doszedł zakaz także dla osób po amputacjach i niewidomych, ale Sąd Najwyższy uznał to za dyskryminację i obostrzenie przestało obowiązywać.

Zmienią się także zasady ubezpieczenia. Teraz każdy wspinacz będzie musiał wykupić pakiet obejmujący poszukiwanie, ratowanie i leczenie osób, które będą miały problemy na zboczach Mount Everest. Polisa obejmie także opłaty za ściągnięcie na dół ciała zmarłego himalaisty. Jak podaje kathmandupost.com, odnalezienie i ściągnięcie ciała ze "strefy śmierci" (powyżej 8000 m) może kosztować nawet 200 tys. dolarów. Jeśli trzeba ratować kogoś znajdującego się poniżej "strefy", trzeba wydać od 20 do 60 tys. dolarów.

Nauka zakładania raków

- Wspinacze mają ze sobą polisę na życie, a to nie wystarcza - powiedział Acharya. Równocześnie wprowadzono zasadę, że żadna wyprawa nie może zostawić ciała w górach, o ile te nie zostało zasypane w lawinie. Na zboczu Mount Everest pozostaje około 100 zwłok. Niektóre z nich stanowią makabryczne drogowskazy pomagające himalaistom bezpiecznie znaleźć drogę. Jeśli rodzina nie zapłaciła za ściągnięcie ciała, te zostawało w miejscu, gdzie wspinacz zmarł. Nepalscy urzędnicy uznali jednak, że firmy komercyjne powinny odpowiadać za zniesienie zmarłych i chcą wprowadzić obowiązkowe ubezpieczenie od takiej akcji.

Dochodzi do tego doświadczenie niezbędne do wejścia na Mount Everest. Przewodnicy mają (a przynajmniej powinni mieć) odpowiednie dokumenty pozwalające im wprowadzać ludzi na szczyt. Do tego certyfikat poświadczający wejście na co najmniej jeden inny ośmiotysięcznik. A "zwykli" wspinacze? Już nie będzie wolnoamerykanki, bo będą musieli przedstawić dokument poświadczający przejście podstawowego kursu alpinistycznego.

- Widzieliśmy, jak kilkanaście osób wyległo na seraki koło bazy. Szerpowie zakładali linę i uczyli ich chodzenia w rakach, korzystania z lin, schodzenia po nich. Włosy dęba stają - opowiadał o swoich doświadczeniach z bazy pod Mount Everest Piotr Tomala, szef programu Polski Himalaizm Zimowy.

Prawdopodobnie zmieni się cena za wejście na szczyt. Bogaci turyści muszą wydać w firmie komercyjnej od około 50 do ponad 100 tys. dolarów za wyprawę. Dostają przewodnika, tragarzy, jedzenie, transport, wszelkie zezwolenia, tlen, poręczowanie. Klient ma jedynie wejść. W tej kwocie zawarty jest koszt samego zezwolenia - 11 tys. dolarów, ale ten ma wzrosnąć. Równocześnie Nepalczycy ograniczą liczbę turystów, którzy przyjadą zdobywać Mount Everest, tyle że te ograniczenia dotyczą bliżej nieokreślonej przyszłości. 2020 rok przebiega pod hasłem międzynarodowej kampanii "Odwiedź Nepal", której celem jest przyciągnięcie 2 mln turystów do tego górskiego kraju. Równoczesne zakazy związane z najwyższą atrakcją kraju źle by wyglądały w mediach.

CZYTAJ TAKŻE Alpinizm. Przerwana wyprawa na Gaszerbrum. Dramatyczne chwile Simone Moro i Tamary Lunger

CZYTAJ TAKŻE Partnerka wspinaczkowa Tomasza Mackiewicza przyznała, że dotknęła ją depresja

Źródło artykułu: