Tą akcją żyła cała Polska. Tomasz Mackiewicz został na Nanga Parbat na zawsze

Facebook / Tomasz Mackiewicz / Tomasz Mackiewicz
Facebook / Tomasz Mackiewicz / Tomasz Mackiewicz

Dramatyczne wydarzenia z Nanga Parbat i śmierć polskiego himalaisty, Tomasza Mackiewicza, przebiły się na czoło informacji w polskich mediach w styczniu 2018 roku.

Wydaje się, że przed tymi wydarzeniami dużo mniej osób interesowało się wspinaczką. Wcześniej może akcja na Broad Peaku nieco pobudziła zainteresowanie szerszej publiczności. W 2013 roku na szczyt weszło czterech wspinaczy. Dwóch z nich - Adama Bieleckiego i Artura Małka - uznano za winnych popełnienia błędów, które pośrednio przyczyniły się do śmierci Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego. Przez internet przetoczyła się fala najróżniejszych opinii, a do głosu doszli nie tylko ludzie znający się na górach, ale i laicy.

Próbkę na większą skalę przeżyliśmy podczas wejścia Tomasza Mackiewicza i Elisabeth Revol na Nangę Parbat w 2018 roku. Wtedy mieliśmy prawdziwy spektakl medialny. Telewizje, media internetowe, a przede wszystkim portale społecznościowe bez przerwy śledziły dramatyczne wydarzenia w Himalajach. Każdy na wyciągnięcie ręki miał dostęp do wydarzeń dziejących się tysiące kilometrów od Polski.

Można bez przesady powiedzieć, że tygodniami był to temat numer jeden w naszych mediach. Zmagania na Nanga Parbat, śmierć Tomasza Mackiewicza (oficjalnie przyjęta data - 30 stycznia 2018), akcja Bieleckiego i Denisa Urubki, uratowanie Revol, a potem nieudana wyprawa polskich himalaistów na K2 - wszystko to spowodowało wielki wzrost zainteresowania wspinaczką. Śmierć jednego z bohaterów górskiej akcji tylko przyciągnęła zainteresowanie mediów.

ZOBACZ WIDEO: Skoki narciarskie. Kamil Stoch zachwycony po konkursie. "Ciężko się nie cieszyć po takich skokach i przy takich kibicach"

Wyścig z czasem

Tomasz Mackiewicz siedmiokrotnie próbował zdobyć zimą Nanga Parbat. Ta góra, wysoka na 8216 m, jest dziewiątą pod względem wysokości. Dla polskiego poszukiwacza przygód i podróżnika stała się przeznaczeniem i przekleństwem równocześnie. Miał obsesję na jej punkcie.

- Trzeba patrzeć na jego całe życie. Zaczął jeździć na Nanga Parbat dla frajdy, ale w pewnym momencie zdobycie tej góry stało się jego celem. Miał dużo długów, niepoukładane życie, chciał zostawić coś dzieciom. W pewnym momencie zaczął myśleć, że tam wejdzie jako pierwszy w historii i zarobi porządne pieniądze, przez co pomoże wielu osobom i samemu sobie. Także mieszkańcom pakistańskich wiosek, którym obiecał doprowadzenie prądu czy wody. Zawsze podczas poprzednich sześciu wypraw wiedział, kiedy zawrócić. Ludzie uważali go za wariata, ale niech ci krytykujący go zauważą, że wcześniej potrafił podjąć słuszną decyzję - opowiadał Dominik Szczepańśki (więcej TUTAJ), autor książki o Tomaszu Mackiewiczu ("Czapkins"). Kiedy na Nangę weszli w lutym 2016 roku Simone Moro, Alex Txikon i Muhammad Ali, polski himalaista nigdy się z tym nie pogodził.

CZYTAJ TAKŻE Sektor Gości 111. Piotr Tomala: Na Nanga Parbat oceniliśmy, że nie ma już szans uratować Tomka Mackiewicza [4/5]

Mackiewicz wreszcie dopiął swego w 2018 roku. Wraz z Revol weszli 25 stycznia na szczyt. Reszty dowiadywaliśmy się przez kolejne miesiące z opowiadań francuskiej wspinaczki, bo Mackiewicz został na górze na zawsze. Podczas schodzenia himalaista nabawił się choroby wysokogórskiej. Jego partnerka sprowadziła go na 7200 m, ale więcej nie była w stanie zrobić. Dzień po zdobyciu szczytu schodziła już sama, wzywając pomocy.

Do akcji ruszyli Denis Urubko i Adam Bielecki, dwaj wspinacze oddaleni o niecałe 200 km. Przebywali wtedy w bazie pod K2, szykując się do zdobycia tej góry. Helikopter przewiózł ich na wysokość 4800 m i 27 stycznia rozpoczęli szaleńczy wyścig z czasem, gnając w górę po Revol. Za nim podążała dwójka: Jarosław Bator i Piotr Tomala. Na szali ważyło się życie Francuzki i to o nią toczyła się gra.

Bielecki z Urubką wspinali się od ok. 17.30 bez przerwy przez osiem godzin. Bateria w telefonie satelitarnym Revol wyczerpała się i nie wiadomo było dokładnie, gdzie się znajduje. Nie wiadomo było też, co się dzieje z Mackiewiczem. Dwaj wspinacze w śnieżycy znaleźli poszukiwaną na 6000 m. Mimo odmrożeń, udało się ją uratować.

Ucieczka

Wszyscy łudzili się, że Bielecki i Urubko wyruszą jeszcze raz w górę, żeby pomóc Mackiewiczowi. Wkrótce do opinii publicznej dotarło jednak, że na uratowanie himalaisty nie ma szans. Polski zdobywca Nanga Parbat został na wysokości ok. 7200 m. Cierpiał na ślepotę śnieżną, miał liczne odmrożenia. Nad ośmiotysięcznik zbliżała się burza. Zmęczenie Bieleckiego i Urubki oraz warunki pogodowe wymusiły ciężką decyzję - nikt nie był w stanie ponownie wyjść w kierunku szczytu.

Ludovic Giambasi, życiowy partner Revol, mówił, że nie ma już nadziei w przypadku naszego wspinacza, kiedy podawał informacje o uratowaniu Francuzki. Wśród polskich internautów, których mnóstwo śledziło akcję ratunkową na Nanga Parbat, tliła się nadzieja, że jakimś cudem uda się ściągnąć Mackiewicza.

Jarosław Bator w raporcie po akcji ratunkowej: "Elizabeth Revol ma odmrożone ręce i lewą stopę. Następnie opisuje, w odpowiedzi na pytania Adama Bieleckiego, stan Tomasza Mackiewicza, którego po zejściu ze szczytu, pozostawiła zabezpieczonego w śpiwór w szczelinie (namiocie?) na wysokości ok. 7280 m.n.p.m. jako bardzo ciężki: odmrożone ręce, nogi, twarz, niezorientowany w czasie i przestrzeni, nie było z nim już żadnego kontaktu, ślepota śnieżna, brak możliwości samodzielnego przemieszczania się. Po tych informacjach i kontakcie radiowym oraz telefonicznym Zespół podejmuje decyzje o odstąpieniu od próby dotarcia do Tomasza Mackiewicza i skoncentrowaniu się na ratowaniu zdrowia i życia Elizabeth Revol".

CZYTAJ TAKŻE Simone Moro: Mackiewicz i Nardi zginęli z powodu ślepej ambicji

Po wszystkim Francuzka twierdziła, że Mackiewicza udałoby się uratować, gdyby akcja poszukiwawcza rozpoczęła się na czas i była lepiej zorganizowana. Dostała sygnał, że pomoc dotrze na 7200 m, gdzie zostawiła Polaka, ale ta nigdy nie nadeszła. Doszły do tego sprzeczne komunikaty ze strony pakistańskiej co do możliwości technicznych helikopterów, bo okazało się, że te - wbrew zapewnieniom - nie miały szans wzlecieć na ponad 7000 m. Revol zostawiła Mackiewicza w przekonaniu, że wkrótce zostanie uratowany. - Tomek powiedział mi: nic nie widzę. Nie zostaliśmy na szczycie nawet sekundy. To była ucieczka w dół - przyznała Francuzka.

Anna Solska-Mackiewicz, żona Tomasza Mackiewicza, w rozmowie z Mateuszem Skwierawskim (zobacz TUTAJ) o zmarłym himalaiście i jego obsesyjnej chęci zdobycia Nanga Parbat mówiła tak: - My, Polacy, ludzie w ogóle, lubimy gotowe odpowiedzi, szablony. Że coś jest albo czarne, albo białe. Ludzi wybitnych, nieszablonowych, nie można sprowadzić do prostego schematu. Zresztą - większości nie można. Każdy człowiek jest inny, co innego przeszedł w życiu czy dzieciństwie, różne siły nim targają. Ale wszyscy chcą mieć gotowce: albo potępić, albo się zachwycić. I przejść do następnego tematu. Gdyby Tomek nie mógł pozwolić sobie na wyprawę, to by tego nie zrobił. Gdyby nie był przekonany o swoich umiejętnościach, sile, odporności, to by nie jeździł, nie próbował.

CZYTAJ TAKŻE: 
Partnerka wspinaczkowa Tomasza Mackiewicza przyznała, że dotknęła ją depresja

Prezydent Andrzej Duda odznaczył członków polskiej Zimowej Narodowej Wyprawy na K2

Komentarze (1)
avatar
atacheee
30.01.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Pewnie już z tysiąc bałwanów ulepił czekając na ratunek