Michał Kołodziejczyk: Odesłać strach na trybuny

PAP/EPA / ALI HAIDER
PAP/EPA / ALI HAIDER

W końcu gramy mecz o wszystko. Już nie ma miejsca na błędy, sobotnie zwycięstwo ze Szwajcarią da nam miejsce w najlepszej ósemce Europy.

To elitarne grono, zarezerwowane dla najlepszych. Polaków nie było tak wysoko od 34 lat, kiedy na mundialu w Hiszpanii do trzeciego miejsca na świecie drużynę poprowadził Zbigniew Boniek. Obecny prezes PZPN poinformował w piątek przez media społecznościowe, że pierwszy raz od dawna żałuje, że już nie gra, bo strasznie chciałby pomóc. - To wspaniałe chłopaki, dadzą sobie radę sami - dodał.

Pomóc chcielibyśmy wszyscy, nawet jeśli nie potrafimy grać w piłkę. Jedenastu piłkarzy rozpocznie o 15 w Saint-Etienne najważniejszy mecz swojego pokolenia. Mogą przejść do historii, mogą sprawić, że polskie dzieci na podwórku nie będą już chciały zamieniać się w Ronaldo, albo Messiego - w końcu dostaną wzór do naśladowania, swoich bohaterów. Nie trzeba będzie słuchać opowieści ojców, którzy pamiętają, gdy nazwiska polskich piłkarzy - choć kaleczone w wymowie - znane były na całym świecie i nie trzeba było szukać idoli zagranicą.

"Polski piłkarz" przez trzy dekady nie brzmiał dumnie. Słowa Dariusza Szpakowskiego - "czarna jesień polskiego futbolu trwa" - powtarzane po kolejnych nieudanych eliminacjach weszły do codziennego słownika, a jesień rozciągnęła się na całe lata.

Czasami ktoś zapalał światło, wydawało się, że na prąd stały, niezmienny. Awanse na mundiale Euro 2002 i 2006, udział w Euro 2008 i 2012 okazywały się być jednak światłem świeczki, łatwo zdmuchiwanym przez przeciwników na wielkich turniejach. Światło w tunelu okazywało się być światłem nadjeżdżającego pociągu.

We Francji tylko teoretycznie nie dokonaliśmy jeszcze niczego wielkiego. Tak, jesteśmy w tym samym miejscu co cztery lata temu, rozpoczynając Euro w Polsce, czyli znajdujemy się w gronie szesnastu najlepszych drużyn kontynentu. Tym razem jednak strach związany z udziałem na wielkiej imprezie zostawiliśmy na ławce rezerwowych. Kazaliśmy mu siedzieć i się nie odzywać, przed meczem ze Szwajcarią najchętniej odesłalibyśmy go na trybuny. Chcemy pokazać mu czerwoną kartkę. Strach paraliżuje, wiąże nogi i gotuje głowy. A dzisiaj mamy wygrać spokojem.

ZOBACZ WIDEO Dariusz Szpakowski: Szwajcaria ma więcej atutów (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Nie wiem, czy nasza postawa w meczach grupowych sprawiła, że czujemy się mocniejsi. Wystarczy, że będziemy tacy, jak w grupie i wszyscy będą zadowoleni - mówił w piątek Kamil Glik. Polacy w grupie pokazali trzy oblicza: przeciwko Irlandii Północnej - drużyny, która potrafi grać atakiem pozycyjnym i z uporem maniaka dążyć do zwycięstwa w meczu z zespołem, który ucieszy remis. Przeciwko Niemcom - oblicze drużyny, której nie trzęsą się nogi przed mistrzami świata i która potrafi nawet na jakiś czas oszukać rywali, że nie umie grać w piłkę. I w końcu przeciwko Ukrainie - oblicze drużyny, która potrafi wygrać nie mając swojego dnia, drużyny, która zaprzyjaźniła się ze szczęściem. W Saint-Etienne nie będzie już miejsca na błędy i potknięcia, nie można liczyć na farta, trzeba po prostu zdać sobie sprawę z własnych umiejętności, z tego, że nie jesteśmy w tym miejscu przypadkiem. Że obecne pokolenie wyszarpało sobie szacunek u kibiców ciężką pracą, latami poświęceń i wyrzeczeń.

Skład na Szwajcarię nie jest tajemnicą. Adam Nawałka raczej nie będzie eksperymentował i pośle w bój tych samych zawodników, co w spotkaniu z Niemcami. Z Kamilem Grosickim i Jakubem Błaszczykowskim na skrzydłach oraz Grzegorzem Krychowiakiem i Krzysztofem Mączyńskim w środku pomocy. Nawałka mówi, że ma plan, czyli jak zwykle nie mówi nic nowego, a my jak zwykle mu wierzymy. Szwajcaria jest w naszym zasięgu, od 14 lat nie potrafi nas pokonać. - Przed Euro poprawiliśmy swoją grę w obronie, teraz pracowaliśmy nad kończeniem akcji w ataku - mówił przed meczem Nawałka.

Nasz zespół oparty jest na indywidualnościach, które samemu postanowiły zmienić polską piłkę. Wielu naszych piłkarzy wychowało się zagranicą, ich kariery są efektem otwartych granic. W weekend, w którym Wielka Brytania postanowiła wyjść z Unii Europejskiej, przeciwko Szwajcarom zagra polska jedenastka z dumą nosząca flagę z gwiazdkami na niebieskim tle. Zmierzymy się z zespołem zrodzonym na wstydzie, którego rozwój został jednak precyzyjnie zaplanowany.

Szwajcarzy trochę za późno rozpoczęli swoją rewolucję w szkoleniu i ponieśli klęskę na Euro przed ośmioma laty, kiedy jako gospodarze turnieju nie potrafili nawet wyjść z grupy. Dopiero teraz mają prawdziwe efekty pracy z młodzieżą. Za wychowanego w Bazylei Granita Xhakę Arsenal kilka tygodni temu zapłacił 40 milionów euro. Nasza odpowiedź była jednak epicka - Krychowiaka kupił Paris Saint-Germain, napędzany petrodolarami galaktyczny francuski klub, bez mrugnięcia okiem wykładając 45 milionów.

Obie drużyny na Euro 2016 świetnie zaprezentowały się w obronie. Polacy nie stracili dotąd żadnego gola, Szwajcarzy - jednego. Przed dzisiejszym spotkaniem piłkarze Nawałki rzuty karne trenowali częściej, niż zwykle. Jest ryzyko, że to będzie nudne spotkanie, z dwoma autokarami stojącymi w bramkach. To może być partia szachów, z rzadkim użyciem konia, bo jego ruchy są zbyt nieprzewidywalne. Najważniejsze, by o godzinie 17, usłyszeć Nawałkę, który mówi "mat".

Michał Kołodziejczyk z Saint-Etienne

ZOBACZ WIDEO Ojrzyński ostrzega: musimy uważać na stałe fragmenty gry (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Źródło artykułu: