Materiały prasowe / Alfa Romeo F1 ORLEN / Na zdjęciu: Stefano Domenicali (po lewej) i Frederic Vasseur

Formuła 1 nie sprzedaje swojej duszy. Pieniądze nie są najważniejsze

Łukasz Kuczera

Od pewnego czasu Formuła 1 oskarżana jest o pogoń za pieniędzmi. Skutkuje to organizowaniem wyścigów w Arabii Saudyjskiej czy Katarze kosztem tradycyjnych lokalizacji w Europie. - Nie sprzedajemy swojej duszy - zapewnia Stefano Domenicali, szef F1.

Obecnie przyszłość takich wyścigów jak GP Monako, GP Belgii czy GP Francji jest zagrożona. Wynika to z faktu, że promotorzy Formuły 1 w Europie nie są w stanie konkurować pod względem finansowym z państwami Bliskiego Wschodu. Bahrajn, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska czy Katar oferuje znacznie większe pieniądze za prawa do organizacji wyścigów F1.

Jako że kalendarz F1 nie jest z gumy, to dodawanie nowych lokalizacji musi oznaczać rezygnację z kultowych wyścigów, co nie podoba się wielu ekspertom i kibicom. Jednak szefostwo królowej motorsportu odpiera zarzuty.

- Pieniądze są ważne dla wszystkich, w tym dla nas. Jednak nie tylko one mają znaczenie, decydują też inne czynniki. Gdybyśmy patrzyli tylko na gotówkę, kalendarz wyglądałby zupełnie inaczej - powiedział "Bildowi" Stefano Domenicali, szef F1.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisistka rozczuliła fanów. Pokazała wyjątkowy trening
 

- Nie sprzedajemy duszy F1. To naturalne zmiany. Jako dyscyplina jesteśmy otwarci na cały świat - dodał Domenicali.

W terminarzu F1 próżno też szukać GP Niemiec. Impreza odbyła się po raz ostatni w roku 2019, a już wtedy ratował ją finansowo Mercedes, który z wyścigu na Hockenheim zrobił jubileusz 125-lecia aktywności w motorsporcie. Niemcy twierdzą, że nie mają szans konkurować finansowo z innymi państwami. Domenicali widzi sprawy inaczej.

- O ile sam tego nie zrobię, to rzadko widzę lub słyszę jakiekolwiek informacje z Niemiec. Tamtejsi promotorzy rozmawiają i rozmawiają, ale na końcu liczą się fakty. Zagadką jest dla mnie, dlaczego Niemcy nie potrafią zbudować biznesu wokół organizacji Grand Prix, skoro inni potrafią - skomentował szef F1.

Dziennikarz "Bilda" zauważył przy tym, że Formuła 1 promuje kampanię "We Race As One", która ma promować tolerancję i równouprawnienie, podczas gdy sama organizuje wyścigi w krajach łamiących prawa człowieka. - Dzięki F1 takie kraje są w centrum uwagi i dochodzi tam do pozytywnych zmian. Chociażby w Arabii Saudyjskiej od czterech lat kobiety mogą prowadzić samochody - ocenił Domenicali.

Czytaj także:
Droga otwarta dla Audi i Porsche. Nowa era w F1 już od 2026 roku
Mercedes dopiął swego. FIA potwierdziła zmiany korzystne dla niemieckiej ekipy

< Przejdź na wp.pl