Archiwum prywatne / Howard, Łapeta

Adam Łapeta: Paliwo w baku i wewnętrzny spokój [WYWIAD]

Karol Wasiek

- Nauczyłem się inwestować zarobione pieniądze. Dlatego dzisiaj mam wewnętrzny spokój. Jeśli moja kariera skończy się dziś lub jutro, to nie muszę podejmować pracy na siłę, ale mam jeszcze paliwo w baku. Chcę rozegrać 1-2 sezony - mówi Adam Łapeta.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty: Masz numer do Dwighta Howarda?

Adam Łapeta, 6-krotny mistrz Polski, były zawodnik m.in. Prokomu Trefla Sopot i reprezentacji Polski, ostatnio grał na Tajwanie: Tak. Jeszcze z niego nie korzystałem, ale muszę przyznać, że podczas wspólnej gry dla Taoyuan Leopards na Tajwanie mieliśmy bardzo dobre relacje. Teraz mamy sporadyczny kontakt. Bardziej za pomocą mediów społecznościowych.

Jaki to człowiek na co dzień?

Jest bardzo skupiony na swojej karierze. Kocha koszykówkę, chce w nią grać jak najdłużej, i to na najwyższym poziomie. Robi wszystko, by wrócić do NBA. Wiem, że to jest jego marzenie. Podczas pobytu na Tajwanie traktował ludzi z szacunkiem, nie był wyniosły. Miał świadomość, że musi mieć piłkę w rękach, by coś pokazać, odbudować się i zrobić fajne statystyki. Dobra atmosfera w drużynie była mu do tego potrzebna, dlatego miał pozytywne relacje z zawodnikami.

Była szansa spotkać się poza boiskiem, pogadać o jego występach w NBA? Chętnie do tego wraca i opowiada o grze w Magic czy Lakers?

Tak, ale nie pytałem go o te dawne czasy. Interesował mnie inny wątek.

Jaki?

Zacznę od tego, że pamiętam Dwighta jako niedoścignionego atletę, którego nikt nie był w stanie powstrzymać. Idol. Nawet teraz oglądając te dawne filmy z jego udziałem, robi to na mnie duże wrażenie. Rzadko się widzi takiego zawodnika podkoszowego.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wyskoczyła w samym kostiumie. "Odwołujemy jesień"
 

Pytałem go: "jak to jest być na co dzień tak wielką gwiazdą?" Chciałem wiedzieć, jak to jest żyć z tak dużą presją ze strony ludzi, rodziny i mediów. Dwight sporo o tym mówił. Podkreślał, że to było ciężkie życie, które wymagało poświęceń.

"Fajnie, że mam pieniądze, ale wokół mnie było sporo ludzi, którzy chcieli mnie tylko wykorzystać" - pamiętam jego słowa. Opowiadał, że liga NBA organizuje spotkania z psychologami, by tym zawodnikom pomóc, wytłumaczyć, jak inni ludzie patrzą na nich i przestrzec przed różnymi niebezpieczeństwami z tym związaniami.

Mieć pieniądze to jedno, a wiedzieć jak nimi zarządzać to drugie.

Tak. Spójrzmy na to, ilu zawodników - z dużą przeszłością i karierą - traciło swoje majątki i ogłaszało bankructwo. Nawet nie mówię tylko o NBA, bo w Polsce też to się zdarzało. I to nagminnie. Jest też wielu graczy, którzy nie weszli na pewien poziom finansowy i nie byli w stanie zainwestować zarobionych pieniędzy, a swoje kariery musieli - z różnych względów - kończyć tuż po "trzydziestce". I dla nich życie zaczyna się od zera. Dla wielu - koniec sportu - oznacza zmianę w życiu o 180 stopni. Niewielu niestety jest na to przygotowanych.

Jak było w twoim przypadku? Był moment zwrotny, gdy zmieniłeś myślenie? Czy trafiłeś na osobę, która udzieliła ci wskazówek?

Trafiłem do Prokomu Trefla Sopot za najlepszych lat. Były wielkie pieniądze, świetni gracze, a samo Trójmiasto ma wiele pokus. Byłem młodym graczem, który na start dostał przyzwoite pieniądze. Nie będę krył, że nie byłem na to do końca przygotowany.

Na szczęście na swojej drodze spotkałem takich ludzi jak Tomas Pacesas. Był trudnym człowiekiem na co dzień, trzymał zawodników krótko, ale to pomagało. Trener Pacesas podawał różne przykłady, starał się też tłumaczyć, jak wygląda życie i sport. Wiem, że wszyscy go postrzegali jako kata, ale umiał wyjaśnić swoje zachowanie i pokazać, czego oczekuje od danego zawodnika.

Nie było to łatwe życie na i poza boiskiem, ale m.in. właśnie dzięki niemu ogarnąłem się życiowo, nauczyłem się szacunku do pracy i pieniędzy. Nauczyłem się też inwestować zarobione pieniądze. Dlatego dzisiaj mam wewnętrzny spokój. Jeśli moja kariera skończy się dziś lub jutro, to nie muszę podejmować pracy na siłę.

Adam Łapeta to 6-krotny mistrz Polski
To dlaczego dalej chcesz grać w koszykówkę?

Bo kocham rywalizację. Czuję, że mam jeszcze trochę paliwa w baku, ale nie chcę tego robić za darmo. To moja praca. Chcę rozegrać 1-2 sezony, ale w miejscu, w którym będę czuł się komfortowo. Nie chcę trafić do miejsca i trenera, który nie będzie miał pomysłu na wykorzystanie moich umiejętności. Nie chcę odcinać kuponów. Teraz trenuję z Treflem Sopot, który miał problemy kadrowe. Chciałbym podziękować trenerowi i władzom klubu za taką możliwość. Oni potrzebowali wysokiego gracza, a ja regularnych treningów z drużyną. Myślę, że to sytuacja win-win dla obu stron.

Co dalej?

Nie będę ukrywał, że bardzo chciałbym wrócić do Azji. To super kierunek. Tam można zarobić świetne pieniądze, na dodatek kluby i ludzie zupełnie inaczej cię traktują. Każdy ma czystą kartkę do zapisania. Sytuacja życiowa pozwoliła mi na to, że mogę poczekać na rozwój wydarzeń w Azji, ale nie ma jednak gwarancji, że tam pojadę, dlatego nie zamykam się na inne kierunki. Nie będę tym rozczarowany czy zawiedziony. Daję sobie miesiąc na zamknięcie pewnych spraw. Jeśli nie będzie umowy w Azji, to będę chciał podpisać kontrakt w Polsce. Już pojawiło się kilka propozycji.

Przepaść finansową między Azją a Polską jest ogromna?

Tak. Są dużo większe pieniądze ze względu na większą popularność i zainteresowanie. Jest więcej sponsorów. To też nie jest tak, że każdy może się tam dostać. Trzeba mieć ludzi na miejscu, którzy pracują dla ciebie. Mi taką osobę udało się pozyskać. Liczę, że teraz uda się jej załatwić kolejny kontrakt. Bo granie i życie tam to cudowne połączenie. Nawet gdyby umowa była na takim samym poziomie jak w Polsce, to i tak zdecydowałbym się na wyjazd do Azji.

Powiedziałeś: "kluby i ludzie w Azji zupełnie inaczej cię traktują". Co masz na myśli?

To kilka kwestii. Respektowanie warunków kontraktu, ubezpieczenie, podejście do zawodników na co dzień. Koszykarsko? Największym plusem jest to, że nie ma się przyklejonej łatki do siebie.

Adam Łapeta na Tajwanie
Jak wyglądało twoje przedwczesne pożegnanie z tajwańskim klubem? Czy wypłacili wszystkie pieniądze mimo kontuzji?

Oczywiście. Tam nie ma czegoś takiego jak domaganie się pieniędzy. Tam jest respektowany kontrakt. U nas w Polsce często bywało tak, że kluby działały na zasadzie: "naobiecujmy, a później jakoś to będzie". W Azji kontrakt jest świętością. Jeśli ma się gwarantowaną umowę, to pieniądze zawsze zostaną wypłacone. W moim przypadku było podobnie.

Doświadczyłeś w Polsce tej nieuczciwości?

Na własnej skórze nie, bo ja miałem ten przywilej grania w dobrych klubach, w których - w danym momencie - nie było żadnych perturbacji finansowych. Ale grono moich kolegów było w trudnych sytuacjach, niektórzy nawet nie otrzymali pieniędzy za grę w danym klubie. W wielu sytuacjach polskie kluby źle traktowały zawodników. Nie ma co tego ukrywać.

Na drugiej stronie przeczytasz o zaszufladkowaniu, inwestowaniu pieniędzy, podróżowaniu i życiu w Azji

[nextpage]

Jaką łatkę w Polsce ma Adam Łapeta?

Myślę, że jestem trochę zaszufladkowany do robienia pewnych określonych rzeczy na boisku. Trafiłem do wielkiego Prokomu Trefla i byłem tam skazany na "czarną robotę". Nie tylko ja, ale też inni Polacy. Mieliśmy pomagać gwiazdom, postawić im twardą zasłonę, a następnie ściąć w stronę kosza i zrobić wsad. Do tego walka o zbiórki. Nie mieliśmy piłki w rękach, a bardzie zadania, które musimy wykonać. To oczywiście było ważne, bo wygrywaliśmy, a gwiazdy zdobywały punkty. Nas - jako zawodników - to jednak szufladkowało. Byliśmy perfekcyjni w tych elementach.

Jak jesteś postrzegany - jako koszykarz - poza granicami Polski?

Jestem postrzegany jako zawodnik, który na parkiecie jest w stanie robić więcej, niż tylko postawić zasłonę i walczyć o zbiórki. Prosty przykład. Tam jak masz wolną pozycję, to masz oddawać rzut. Jeśli nie rzucasz, to siadasz na ławkę. Też jest tak, że jestem tam obcokrajowcem, więc muszę - jako zawodnik - coś dać, produkować cyfry, by utrzymać miejsce w składzie. Nikt mi tego nie dał za darmo, dlatego podobała mi się ta nowa rola. Cieszyłem się na kolejne wyzwania.

Irytuje cię ta łatka przyklejona w Polsce?

Staram się o tym nie myśleć, a robić swoje na parkiecie. Natomiast jest jedna kwestia, która mnie irytowała. To że polskie kluby ściągały obcokrajowców za 2-3 tys. dolarów - za tzw. "czapkę gruszek" - i dawały tym zawodnikom carte-blanche. Pozwalano im oddawać po 20 rzutów w meczu, z czego pięć było celnych, ale efektownych, bo przez ręce rywali. Do tego pięć-siedem punktów z rzutów wolnych, zero obrony i się uzbierało 15-17 pkt. A tak naprawdę ten zawodnik nic szczególnego nie wniósł. Był gloryfikowany, a często wina była zrzucana na Polaków. To mi przeszkadzało w polskim baskecie. Poza granicami była zawsze czysta kartka do zapisania. Wszystko zależało od ciebie.

W co inwestujesz pieniądze?

Ja zawsze inwestowałem pieniądze w nieruchomości. Dzisiaj te zainwestowane pieniądze pracują na mnie i przez to mam ten wewnętrzny spokój. Ale też trzeba pamiętać, że te pieniądze były inwestowane w latach spokojnych - przed kryzysem, przed covidem i wojną. Wtedy można było coś zbudować. Dzisiaj jest o to dużo trudniej. Współczuję ludziom, którzy muszą ryzykować swoim majątkiem, by coś stworzyć i zbudować.

Adam Łapeta uwielbia podróżować - archiwum prywatne
Jak wygląda koszykówka w Azji? Czy są tam długofalowe plany?

Jak najbardziej. W Azji chcą zrobić koszykówkę na poziomie Euroligi lub nawet czegoś więcej. Cała otoczka wokół koszykówki, promocja tego sportu czy podejście do zawodników jest zupełnie inne, niż doświadcza się tego chociażby w Polsce. Może wynika to z tego, że klub ma wręcz nieograniczone możliwości budżetowe i jeśli chce znaleźć na coś fundusze, to raczej je znajdzie. Podejście do koszykówki jest stricte biznesowe. Są stworzone profesjonalne biznesplany. Oni najpierw te pieniądze inwestują, a później chcą czerpać zyski. Tam nikt nic nie pozostawia przypadkowi. Tam ludzie chcą coś stworzyć. To są prawdziwi pasjonaci.

Adam Łapeta: Kocham podróżować
Podobno bardzo lubisz podróżować po świecie.

Tak. To moja wielka pasja. Podróże kształcą, ubogacają. Lubię poznawać nowe kultury, rozmawiać z mieszkańcami i smakować lokalnej kuchni. Byłem w wielu miejscach na świecie. Nie ukrywam, że kocham Azję. Klimat Azji jest magiczny i niepowtarzalny. Imponujące są zabytki, historia i szacunek do drugiego człowieka, oczywiście on jest zmienny, w zależności od regionu. Do tego jedzenie i etyka pracy.

Jak wygląda życie codzienne na Tajwanie?

Bardzo podoba mi się klimat Tajwanu. I nie chodzi mi tylko o słoneczną pogodę, a samą atmosferę i relacje międzyludzkie. W drużynie czuliśmy się jak rodzina, zawsze wychodziliśmy na wspólne posiłki. Na Tajwanie raczej nie gotuje się w domu. Często w domach jest tylko podstawowy sprzęt do gotowania. Największą barierą na Tajwanie jest język.

Czy chciałbyś zamieszkać na stałe w Azji?

Nie. Kocham Polskę, kocham tutaj wracać. Byłem w wielu miejscach na świecie, ale nic nie zastąpi Polski. To mój ukochany kraj. Często mówi się, że nasza mentalność jest fatalna, a ja się z tym nie do końca zgodzę. Na tle innych nie wyglądamy tak źle. To moja obserwacja.

Karol Wasiek, dziennikarz WP SportoweFakty

Zobacz także:
- Artur Gronek: Groselle był dla nas za drogi [WYWIAD]
- Jakub Garbacz: Anwil głodny sukcesów. Ja też [WYWIAD]
- Łukasz Żak, prezes MKS: Play-off? Liczę na coś więcej. Tyle wydaliśmy na skład

< Przejdź na wp.pl