4 kwarty z gwiazdą: Harun Erdenay

Michał Fałkowski

Harun Erdenay to legenda koszykówki tureckiej i jeden z najlepszych koszykarzy Starego Kontynentu w latach 90-tych. Z lidze krajowej zadebiutował mając lat 17, sześć lat później odrzucił intratną ofertę Barcelony oraz Cleveland Cavaliers, a następnie przez dziewięć sezonów bronił barw Ulkeru Stambuł. Dziś opowiada o swojej karierze zawodniczej specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl w wywiadzie z cyklu "4 kwarty z gwiazdą".

Jego przygoda z koszykówką rozpoczęła się z w roku 1985, kiedy to Kemel Erdenay, ówczesny trener zespołu ITU Stambuł, zdecydował się wcielić świetnie zapowiadającego się 17-letniego obrońcę, a zarazem swojego syna, do pierwszego składu ITU. W ten sposób w połowie lat 80-tych rozpoczęła się kariera jednego z najlepszych koszykarzy w Europie - Haruna Erdenaya, dziś odpoczywającego na zasłużonej emeryturze.

Pierwszy rok w stołecznym zespole był trudny. Partnerzy z drużyny nie do końca akceptowali swojego młodszego kolegę, który nigdy nie przykładał się do szczególnej walki w obronie. Również ojciec-trener młokosa nie pozwalał mu zbytnio uwierzyć w siebie, o czym sam zainteresowany opowiada poniżej. Dopiero drugi rok w ITU spełnił nadzieje Erdenaya. Już w pierwszym meczu sezonu 1986/1987 wyszedł na parkiet jako gracz pierwszej piątki i zakończył go z dorobkiem 20 punktów i 10 zbiórek. Szybko odnalazł się w radosnej koszykówce ITU, nieszablonowej taktyce, gdzie dużo było miejsca na improwizację i kontry. Dwudziestopunktowa zdobycz w każdym meczu stała się normą.

Bardzo ważną datą w jego karierze był rok 1993. Wówczas otrzymał trzy oferty - z Cleveland Cavaliers, FC Barcelony i Fenerbahce Stambuł. Koszykarz nie miał wątpliwości i szybko podpisał umowę z tym… trzecim klubem. Skauci "Kawalerzystów" wprost nie mogli uwierzyć, że 25-latek odrzucił ich propozycję, lecz Erdenay postawił sprawę jasno. - Nie zamierzałem siedzieć na ławce, a oni chcieli żebym przez rok uczył się ich koszykówki i grał dopiero w następnym sezonie. Zupełnie jak Drażen Petrović. Nie, NBA nie było wówczas dobrym miejscem dla Europejczyków - wspomina Turek.

Z Fenerbahce mistrzostwa nie zdobył, choć drużyna zdominowała rozgrywki w sezonie zasadniczym. Jego świetna postawa przełożyła się jednak na dziesiątki ofert w lecie transferowym roku 1994. Pomimo kuszenia ze strony klubów greckich, włoskich i hiszpańskich, Erdenay ponownie uznał, że nie opuści ukochanego Stambułu i zmieni klub jedynie w skali lokalnej - Fenerbahce na Ulker. 26-letni obrońca nie wiedział nawet, że rozpoczyna się dla niego okres świetnej passy, który trwać będzie niemalże do końca jego kariery.

Erdenay spędził w Ulkerze dziewięć lat. Już w swoim pierwszym sezonie został uznany MVP ligi (przeciętnie ponad 20 punktów w meczu), a Ulker zdobył mistrzostwo Turcji. Wyczyn ten powtórzono również w roku 1998 i 2001. Ponadto jego zespół sięgnął po Puchar Turcji i bardzo prestiżowy w kraju nad Bosforem, Puchar Prezydenta. Równocześnie koszykarz w latach 1991/2002 bronił barw swojej reprezentacji. W koszulce z białym księżycem i gwiazdą wystąpił w 190 oficjalnych meczach, a w roku 2001 wywalczył wicemistrzostwo Europy.

Podczas całej kariery zawodnikowi towarzyszył pseudonim - Pegaz. Jego pomysłodawcą jest jeden z najbardziej uznanych dziennikarzy tureckich, Ismet Badem. To on, na początku lat 90-tych, widząc z jaką gracją i lekkością Erdenay mija kolejnych obrońców, by za chwilę oddać rzut z wyskoku, miał zakrzyknąć do mikrofonu: "To człowiek z innej bajki, z bajki polotu i finezji, to pegaz pośród ludzi!"

PRZEDSTAWIENIE:

1. Nazywam się… Harun Erdenay. Harun w moim języku znaczy "oświecony". Moi rodzice zdecydowali się nazwać mnie tak po moim dziadku. On również miał na imię Harun.
2. Urodziłem się… w stolicy kraju, Ankarze. Nigdy jednak nie byłem specjalnie związany emocjonalnie z tym miastem. Dlaczego? Po prostu całe swoje życie spędziłem w Stambule. Do stolicy przeniosłem się, gdy miałem zaledwie 3 latka. Teraz, po zakończeniu kariery, mieszkam tu wraz z całą rodziną.
3. Kiedy byłem dzieckiem zawsze… marzyłem o tym, że pewnego dnia wyjdę na parkiet by uganiać się za pomarańczową, skórzaną piłką a tłum kibiców będzie mnie dopingował. Krótko mówiąc - zawsze chciałem grać w koszykówkę.
4. Teraz, kiedy jestem starszy… jestem dobrze ustawionym człowiekiem, który sporo w swoim życiu osiągnął, gdyż ma za sobą świetną karierę koszykarską, na którą ciężko zapracował. O, tak bym się opisał (śmiech). Jestem też uczciwym człowiekiem, co napawa mnie dumą.
5. Kiedy byłem dzieckiem moim koszykarskim idolem był… Michael Jordan i to pomimo tego, że byłem już w pełni ukształtowanym koszykarzem a nie małym chłopcem, kiedy on święcił swoje największe triumfy. Naprawdę niesamowicie fantastyczny zawodnik.

POCZĄTKI:

1. W koszykówkę zacząłem grać… mając 8 lat, w roku 1976. Dołączyłem wówczas do zespołu, który był prowadzony przez mojego ojca, Kemela - ITU Stambuł. W tym klubie mój ojciec grał przez blisko 14 lat, później był trenerem, a dziś jest jego współwłaścicielem.
2. Wybrałem koszykówkę, ponieważ… praktycznie nie miałem innej opcji. Głównie przez mojego ojca koszykówka była dla mnie czymś oczywistym. W dziewięciu z dziesięciu przypadków dzieci prawników idą na studia prawnicze, a dzieci lekarzy na medycynę. Tak samo było ze mną, tyle że moją drogą musiała być koszykówka.
3. Trenerem, który wpłynął na mnie w największym stopniu był… Cetin Yilmaz. Mieliśmy okazję pracować razem przez sześć lat w Ulkerze Stambuł. W tym okresie dwukrotnie wygrywaliśmy ligę turecką oraz z powodzeniem graliśmy na arenie międzynarodowej. Yilmaz decydował się postawić na mnie i sprawił, że mój talent zaczął się bardzo dynamicznie rozwijać. Oczywiście w tym miejscu chcę podkreślić również znaczenie mojego ojca. Bez niego nie byłbym koszykarzem, choć nigdy nie chciałem być taki jak ok. Chciałem być inny, więcej osiągnąć. Jednakże cały czas w pamięci miałem i mam to, że bez niego nie byłbym teraz w tym miejscu, w którym jestem.
4. Kiedy byłem młodszy chciałem przerwać przygodę z koszykówką, bo… przez mojego ojca (śmiech). Może to dziwne, może nie, ale ja nigdy, przez całą swoją karierę, nie usłyszałem od mojego ojca ani jednego słowa pochwały! Krytykował mnie za to nieustannie. Raz nawet, po jakimś meczu, był na mnie tak wkurzony, że kazał mi się wynosić z domu. Gdy zapytałem co mam ze sobą zrobić, powiedział że go to nie obchodzi i mogę iść gdziekolwiek. Tak już był i jest mój ojciec. Wymagający do granic wytrzymałości. Przyzwyczaiłem się, choć nie zawsze było tak łatwo. Wielokrotnie chciałem skończyć z tym wszystkim, ale miłość do koszykówka była jednak zawsze silniejsza, niż pragnienie rzucenia tego wszystkiego w diabły.
5. Będąc młodym graczem zawsze marzyłem, że pewnego dnia będę grał w… reprezentacji Turcji. To marzenie spełniło się w roku 1991, kiedy dostałem powołanie do seniorskiej kadry mojego kraju. Byłem wówczas bardzo dumny. Zresztą nawet dzisiaj uważam, że wszystkie najlepsze, najbardziej wzruszającego momenty mojej kariery wiążą się nie z klubami, ale właśnie z reprezentacją, dla której miałem zaszczyt grać 190 razy.

DOŚWIADCZENIE:

1. Najlepszy mecz mojej kariery miał miejsce… w roku 1998. Grałem wówczas w barwach Ulkeru Stambuł, a naszym przeciwnikiem była wielka FC Barcelona. Przegrywaliśmy dwoma punktami na pięć sekund przed ostatnim gwizdkiem. Mój ówczesny trener, Murat Didin poprosił o przerwę, podczas której powiedział do mnie tylko: "Harun, bierzesz piłkę i rzucasz". Nic więcej. Pamiętam, że otrzymałem podanie na połowie boiska i mając w pamięci słowa trenera - rzuciłem. A po chwili piłka znalazła się w koszu (śmiech).
2. Najgorszy mecz mojego życia miał miejsce… to finał Mistrzostw Europy rozgrywanych w Turcji w roku 2001. Przez cały turniej, wspomagani przez fantastycznych kibiców, szliśmy jak burza i dopiero Jugosłowianie dali nam radę w finale. Pamiętam, że w tamtym spotkaniu rzuciłem 13 oczek.
3. Największy sukces mojego życia to… to, że zostałem ojcem. To największe zwycięstwo w moim życiu.
4. Największa porażka mojego życia to… rok 2002. W dalszym ciągu byłem wówczas koszykarzem Ulkerem Stambuł. Graliśmy w finale ligi tureckiej przeciwko Efesowi Pilsen Stambuł i niestety przegraliśmy siódmy mecz. Tamten srebrny medal nie smakował dobrze.
5. Najlepszy klub, w którym miałem okazję grać to… oczywiście Ulker Stambuł. Spędziłem tam dziewięć fantastycznych lat, trzykrotnie wygrywając ligę. To był najbardziej profesjonalny klub, w którym miałem okazję zagrać. Wiem co mówię, bo występowałem w wielu klubach mojej ekstraklasy.

PRZYSZŁOŚĆ:

1. Swoją karierę skończyłem… 41 lat i nie gram dopiero od roku. Dlatego jestem jednym z tych, który karierę zakończyli mając czwórkę z przodu (śmiech). W ostatnich latach swojej kariery przywdziewałem trykot ITU Stambuł, ekipy, w której kiedyś grał mój ojciec a teraz jest jej generalnym menedżerem i współwłaścicielem. Współwłaścicielem... razem ze mną (śmiech). Mając jednak 40 lat na karku w dalszym ciągu potrafiłem jednak grać na wysokim poziomie i rzucać po kilkanaście punktów w meczu.
2. Po zakończeniu kariery koszykarskiej… nadal będę blisko związany z koszykówką, to pewne. Ale co będę robił? Na sto procent bardziej zaangażuje się prowadzenie ITU. Z pewnością dalej będę sprawował funkcję menedżera tureckiej reprezentacji seniorów. Nie ukrywam jednak, że bardzo chciałbym zostać prezesem związku.
3. Mamy rok 2019. Widzę siebie… no właśnie to, co powiedziałem przed chwilą. Widzę siebie pracującego na rzecz tureckiej koszykówki.
4. Marzę, że pewnego dnia… mówimy o realnych pragnieniach czy marzeniach mniej związanych z rzeczywistością? Bo jak o realnych to powiedziałem już o byciu prezesem federacji. Aha, czyli o mniej realnych… Bardzo chciałbym zostać Ministrem Sportu w rządzie. Tyle tylko, że musiałbym przeistoczyć się w polityka, co nie do końca mi pasuje.
5. Mając 60 lat będę żałował jedynie, że… nie mam pojęcia. Dziwne pytanie, o tym będziemy mogli porozmawiać dopiero za 19 lat (śmiech).

W następnym odcinku: Ermal Kuqo - Pamesa Walencja

< Przejdź na wp.pl