Materiały prasowe / fot. Ryszard Wszołek / www.astoria.bydgoszcz.pl / Na zdjęciu: Dorian Szyttenholm

Dorian Szyttenholm w końcu się doczekał. "To jak spełnienie marzeń"

Dawid Siemieniecki

Enea Astoria, pokonując w piątym meczu półfinału Rawlplug Sokoła Łańcut, zameldowała się w finale rozgrywek I ligi. Dla bydgoszczan to naprawdę spore osiągnięcie. To także wielka sprawa dla grającej legendy tego klubu, Doriana Szyttenholma.

W ostatnich latach bydgoski zespół znany był raczej z tego, że w I lidze - najdelikatniej mówiąc - po prostu był. Astoria nieprzerwanie występuje na tym szczeblu od kampanii 2012/13. Obecne rozgrywki są więc dla niej siódmymi z rzędu na zapleczu Ekstraklasy. I nie licząc jednego sezonu 15/16, w którym bydgoszczanom udało się awansować do play-offów (odpadli w I rundzie z Legią Warszawa, przegrywając 0-3), zazwyczaj bili się maksymalnie o miejsca 9-10. Ten rok jest zatem wielkim odstępstwem od tego, co było dotychczas.

Enea Astoria dokonała przed sezonem trzech transferów, ale za to jakich. Klub zasilili Marcin Nowakowski, wychowanek Jakub Dłuski i Grzegorz Kukiełka - zawodnicy z wielkim doświadczeniem, również ekstraklasowym. Trudno więc się dziwić, że apetyty były spore. Czarno-czerwoni ostatecznie uplasowali się na 2. miejscu po fazie zasadniczej, następnie 3-0 pokonali Biofarm Basket Poznań w I rundzie play-offów, a w półfinale 3-2 zwyciężyli Rawlplug Sokoła Łańcut.

Ależ partia polskich liderów Legii! Remis z faworytem EBL. Potrzebny 5. mecz! >>

Środa 8 maja 2019 roku była więc wielkim dniem dla bydgoskiej koszykówki. Tak daleko Astoria nie zaszła bowiem od dawna. Dla kilku jej graczy bycie w finale I ligi nie jest czymś nadzwyczajnym, przede wszystkim dla wspomnianej już trójki, ale dla innych jest to wielka rzecz. Jednym z takich koszykarzy jest grająca legenda klubu, Dorian Szyttenholm, który nie ukrywał swojego wzruszenia w związku z awansem do finału I ligi.

ZOBACZ WIDEO: Adam Małysz: Kiedy słuchałem Włodzimierza Szaranowicza, miałem łzy w oczach
 

- Dla mnie jest to takie małe spełnienie marzeń. Mimo wszystko nie tylko po to się ciężko pracuje, aby w finale po prostu być. Będziemy grali o awans tak naprawdę. Nie ma na nas wielkiej presji w związku z tym, bo nie było przed sezonem takiego założenia, więc myślę, że w tych aspektach będziemy mieli na pewno wyczyszczone głowy - stwierdził 36-latek.

Wychowanek Astorii obecny jest w drużynie od momentu, gdy ta grała w II lidze, a było to jeszcze w poprzednim dziesięcioleciu. To zawodnik, który zawsze oddaje swoje serce na parkiecie i za to najbardziej kochają go miejscowi kibice. Seria z Rawlplug Sokołem była dla niego bardzo dobra. Wchodząc z ławki, dawał swojej drużynie wiele energii, co pokazują także jego statystyki. Szyttenholm notował średnio po 5,5 punktu, 3,6 zbiórki i 1 przechwyt.

3-0 dla Polskiego Cukru Toruń. King Szczecin mocno się jednak postawił >>

Z boku może nie wyglądać to rewelacyjnie, ale na parkiecie spędzał on niecałe 10 minut, więc względem czasu gry, prezentował się bardzo dobrze. - Będzie wielką przyjemnością grać ze Śląskiem w finale. To jest to, po co się żyje i po co się trenuje - zakończył drugi najstarszy, obok Grzegorza Kukiełki, zawodnik finalisty tegorocznych rozgrywek zaplecza Energa Basket Ligi.

Czy bydgoszczan stać na to, aby faworyzowanemu FutureNet Śląskowi napsuć krwi w decydującej batalii? To na pewno, ale czy Enea Astoria jest w stanie całą serię wygrać? O to będzie niezwykle trudno, ale - co pokazali w półfinale STK Czarni Słupsk - wrocławian można zaskoczyć.

< Przejdź na wp.pl