EBL. Jacek Jarecki: Prawo nie do końca nas chroni

WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Sokołowski (z piłką), Jarecki
WP SportoweFakty / Marcin Chyła / Na zdjęciu: Sokołowski (z piłką), Jarecki

Z Kutna nie otrzymał wszystkich pieniędzy, a PGE Turów i AZS Koszalin wycofały się z rozgrywek. - Moją wiarę w profesjonalne granie zabija prawo, które nie chroni zawodników i łatwość, z jaką kluby ogłaszają upadłość - mówi Jacek Jarecki.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Jak pan przyjął informację o wycofaniu drużyny AZS-u Koszalin z rozgrywek Energa Basket Ligi?[/b]

Jacek Jarecki, były zawodnik AZS-u Koszalin: Pomyślałem sobie: deja vu... Sezon wcześniej również dowiedziałem się o upadłości klubu. Wtedy chodziło o PGE Turów Zgorzelec. Wykonaliśmy swoje zadanie. Utrzymaliśmy zespół w Energa Basket Lidze, mimo licznych przeszkód. Jak to się skończyło, wszyscy doskonale wiemy.

To prawda, że był pan dogadany z trenerem Łukomskim na przyszły sezon?

Tak, byliśmy po wstępnych rozmowach. Nasza współpraca układała się bardzo dobrze. Wiedziałem, co trener ode mnie oczekuje, a trener, jak mnie odpowiednio wykorzystać w drużynie.

Ile w tym momencie klub zalega panu pieniędzy? Czy można je odzyskać?

Dla mnie to pokaźna kwota. Tym bardziej, że to ja głównie utrzymuje rodzinę i nie zdarza się to już pierwszy raz. Klub ogłaszając upadłość uniemożliwia nam odzyskanie zarobionych pieniędzy, pomimo zapisów w kontrakcie. Jest to wielki problem, o którym niestety bardzo mało osób mówi, a ja nie jestem jedynym zawodnikiem, który znajduje się w takiej sytuacji.

ZOBACZ WIDEO Karol Bielecki: Więcej w karierze przegrałem niż wygrałem [cała rozmowa]

Zobacz także: Radosław Piesiewicz, prezes PZKosz: Odmowa gry w kadrze? Zawodników mogą czekać przykre konsekwencje

Czy czasami nie traci pan wiary w profesjonalną grę w koszykówkę?

Koszykówka to moja pasja i to się nigdy nie zmieni, ale moją wiarę w profesjonalne granie zabija prawo, które nie chroni zawodników i łatwość, z jaką kluby ogłaszają upadłość. Myślę, że powinno się o tym mówić. Podpisywanie ugód stało się czymś zupełnie normalnym, ale zwykle nie kończą się one uregulowaniem zaległości. Oczywiście mówię to ze swojego doświadczenia i nie chcę obrazić klubów, które są w pełni profesjonalne i szanują swoich zawodników.

Nie ma pan czasami ochoty tego rzucić?

Oczywiście, że czasami mam taką ochotę. Myślę, że każdy by miał moment zwątpienia. Natomiast, jak wspomniałem, koszykówka to moja pasja. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, a przede wszystkim mam duże wsparcie rodziny. Jestem optymistą i mam wielką nadzieję, że to o czym rozmawiamy już się nigdy nie powtórzy.

Czy są oferty na nowy sezon?

Prowadzę rozmowy. Myślę, że w niedalekiej przyszłości wszystko będzie jasne.

Wywiad z Dejanem Mihevcem przeczytasz tutaj. Mówi o zakończeniu współpracy

Źródło artykułu: