WP SportoweFakty / Karol Słomka / Na zdjęciu: Michał Kolenda

Pół ligi go chciało! Kolenda mówi nam, że Trefl był najlepszą opcją [WYWIAD]

Karol Wasiek

- Na samym końcu zostały trzy opcje: Stal, Zastal i Trefl. Miałem solidny sezon w Sopocie, ale nie czuję się jeszcze na tyle gotowy, by wyjechać i od razu wskoczyć na poziom VTB czy BCL. Idę małymi krokami - mówi Michał Kolenda.

To było bardzo gorące nazwisko na rynku transferowym Energa Basket Ligi. Michał Kolenda otrzymał mnóstwo ofert. Koszykarz deklarował, że po raz pierwszy w karierze chce sprawdzić swoją wartość na rynku. Nowa agencja, reprezentująca interesy braci (Łukasz wybrał Śląsk), aktywnie działała na rynku. Kolenda mógł przebierać w propozycjach. Miał ciężki orzech do zgryzienia. Mówiło się m.in. o zainteresowaniu Stali, Zastalu, Kinga czy Śląska. Kluby z samej czołówki go chciały, pojawiło się też sporo zapytań.

- Podczas tego procesu towarzyszyła mi spora ekscytacja, ale też duże zadowolenie z wykonanej pracy, bo odzew ze strony klubów był naprawdę spory, i to z topowych zespołów. Rozmawiałem z dobrymi trenerami. To mi pokazało, że cały czas idę do przodu, robię kroki w dobrą stronę. Jestem szczęśliwy, że ten proces tak właśnie wyglądał - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty.
 
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy przesadzę, gdy powiem, że pół ligi chciało Michała Kolendę?

Michał Kolenda, koszykarz Trefla Sopot, przedłużył umowę na kolejne lata: Trochę tego było... Odbyłem kilka bezpośrednich rozmów z trenerami, do tego doszły kontakty z agentem. To był bardzo intensywny okres.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Strach się bać!". Żona Burneiki pójdzie w jego ślady?! 

Wymieńmy... Stal, Zastal, King, Trefl...

Tak. Miałem oferty z mistrza i wicemistrza Polski, także Kinga Szczecin. Było zainteresowanie ze Śląska Wrocław, Startu Lublin, dzwonił także do mnie trener z Dąbrowy Górniczej. I oczywiście Trefl Sopot...

Dlaczego w takim razie Trefl Sopot, skoro na stole były zespoły z samego topu?

Dużo elementów się na to złożyło - i nie tylko kwestie koszykarskie, ale także pozasportowe, mówiąc w skrócie: "życiowe". Gdy po raz pierwszy rozmawiałem z agentem, to wspólnie obraliśmy kierunek, że priorytetem jest gra w klubie, który ma szansę lub jest już w europejskich pucharach. To z automatu wykluczyło kilka opcji. Dlatego na samym końcu zostały na stole trzy opcje: Stal, Zastal i Trefl. Powiem szczerze: miałem solidny sezon w Treflu, statystyki było dobre, ale nie czuję się jeszcze na tyle gotowy, by wyjechać i od razu wskoczyć na poziom EuroCup, BCL czy VTB.

Bo?

Nie mam tego 100-procentowego przekonania, a w życiu kieruję się jasną strategią: małe kroki do przodu, a nie wielkie kroki i duże potknięcia po drodze. Uważam, że Trefl jest klubem, który z roku na rok robi postępy, prosperuje coraz lepiej. Muszę się otrzeć o europejską koszykówkę na niższym levelu, a w Sopocie to będzie możliwe w najbliższym czasie (klub zagra w eliminacjach FIBA Europe Cup - przy. red.). Później będę mógł pójść do klubu z wyższego poziomu, ale już z doświadczeniem i przekonaniem, że będę realnym wzmocnieniem tej drużyny.

Malkontenci uważają, że Michałowi Kolendzie zabrakło odwagi przy podejmowaniu decyzji. Mówią, że Trefl to bezpieczna opcja.

Ale to ja podejmuję decyzję i biorę za nią odpowiedzialność. Większość ludzi nie ma pojęcia o takim procesie, nie wie, które elementy bierze się pod uwagę. Powtórzę: ja wolę w życiu iść małymi krokami niż od razu rzucać się na głęboką wodę.

Po raz pierwszy w karierze miał pan okazję sprawdzić swoją wartość na rynku i uczestniczyć w procesie wyboru klubu. Jak wyglądał ten proces?

Poniekąd odczuwam ulgę, choć nie ukrywam, że podczas tego procesu towarzyszyła mi spora ekscytacja, ale też duże zadowolenie z wykonanej pracy, bo odzew ze strony klubów był naprawdę spory, i to z topowych zespołów. Rozmawiałem z dobrymi trenerami. To mi pokazało, że cały czas idę do przodu, robię kroki w dobrą stronę. Jestem szczęśliwy, że ten proces tak właśnie wyglądał.

Był ołówek, kartka papieru i wypisywanie wszystkich "za" i "przeciw"?

Nie było, bo wszystko odbyło się w głowie. To była chłodna analiza. Potrzebowałem czasu, by wszystko dokładnie przeanalizować. Nie było mowy o pochopnej decyzji. Choć były momenty, że po jednej czy drugiej rozmowie z trenerem, od razu jedną nogą lądowałem w tym klubie. Ale po chłodnej analizie, wszystko odwracało się o 180 stopni.

Jak wyglądały takie rozmowy z trenerami? Na które elementy zwracano uwagę?

Rozmowy przebiegają w miłej atmosferze, choć style są różne. Trenerzy zwykle wyrażają zainteresowanie, pytają o plany, kwestie koszykarskie, ale także pozasportowe. Padają konkrety, choć nie zawsze. Jest na pewno dużo pytań i dużo odpowiedzi.

O co Michał Kolenda pytał trenerów?

Pytał, czy może dostać więcej czasu do namysłu (śmiech). Mówiąc poważnie, pytałem o konstrukcję zespołu, główne założenia na kolejny sezon, kwestię wykorzystania mnie przez trenera, rolę w drużynie. Myślę, że to są standardowe pytania.

Zobacz także:
Trener beniaminka PLK odkrywa karty. Cesnauskis mówi o budowie składu i wkurzonej żonie [WYWIAD]
"Nie jest typem gwiazdora", "nie musi nic udowadniać". Grecy mówią nam o wielkim transferze do PLK
Miał ponad 20 kg nadwagi! Szokujące kulisy przyjazdu gwiazdy do PLK
Znany duet wraca do Polski! Jeden na duży plus, drugi niewiadomą?
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl