Najważniejszy moment rundy - Korona: Pokonanie Polonii Warszawa

Piotr Borkowski

Możemy śmiało osądzić, że ostatnie miesiące były jednymi z najlepszych w prawie 40-letniej historii Korony Kielce. Klub z woj. świętokrzyskiego prezentował równą formę i potrafił utrzeć nosa uznanym firmom, chociaż przed sezonem niewiele na to wskazywało.

Przed inauguracją rozgrywek kibice byli sceptyczni. Szybko okazało się, że drużynę opuszczą czołowe postacie ubiegłego sezonu – Artur Jędrzejczyk i Jacek Kiełb. Na domiar złego do Wisły odszedł jeszcze Cezary Wilk. Kibice mieli nietęgie miny i chociaż Koronę wzmocnili tacy piłkarze jak Andrzej Niedzielan czy Maciej Korzym, w Kielcach optymizm był umiarkowany. Humor sympatykom żółto-czerwonych poprawił dopiero transfer Pawła Golańskiego, jednego z ulubieńców tamtejszej publiki.

Pierwsza prosta nowego sezonu niestety okazała się odzwierciedleniem snutych nieco wcześniej zapowiedzi. Zaledwie jeden zdobyty punkt w dwóch meczach na własnym stadionie nie miał prawa napawać optymizmem. Sympatycy żółto-czerwonych, chcąc lub nie, po cichu przygotowywali się na pełen rozczarowań i szarobury sezon. W kolejnych spotkaniach gra piłkarzy Marcina Sasala wyglądała jednak nieco lepiej. W głównej mierze dzięki klasie i strzeleckiemu kunsztowi Niedzielana, Korona wygrała dwa następne pojedynki - wyjazdowy z Polonią Bytom i z Cracovią na Arenie Kielc. Zwycięstwa te nie odbiły się jednak szerokim echem, gdyż obydwie ekipy, szorując dno ligowej tabeli, uchodziły za absolutnych autsajderów. Prawdziwy przełom nastąpił w piątej kolejce.

Wówczas ekipę Korony na własnym terenie podejmowała - wtedy zapowiadająca się na lokalne mocarstwo i liderująca stawce - Polonia Warszawa. Czarne Koszule w czterech pierwszych meczach zgromadzili aż dziesięć oczek, lecz prezesa Józefa Wojciechowskiego niesamowicie zirytował mający miejsce tydzień wcześniej bezbramkowy remis z Widzewem. Już wtedy na sile przybierały głosy o rychłym zwolnieniu trenera Jose Bakero. Początek tego spotkania piłkarze Korony mogli śmiało porównać do najgorszego koszmaru. Rzut wolny ze średniej odległości ekspediował Bruno Coutinho i kiedy już wydawało się, że futbolówka znajdzie się w rękach Zbigniewa Małkowskiego, ten popełnił fatalny błąd i piłka zatrzepotała w siatce. Paradoksalnie, ten czarny moment okazał się być jednocześnie zalążkiem fantastycznej serii. Piłkarze z Kielc zmobilizowali się i uwierzyli we własne możliwości. Za sprawą rykoszetu po strzale Ediego Andradiny wyrównali jeszcze przed przerwą. W drugiej połowie kolejne dwa trafienia dorzucił wyrastający na lidera kielczan Niedzielan. Tym samym Polonia została zepchnięta ze szpica tabeli, a trener Bakero z hukiem stracił posadę.

Swoją postawą w tym meczu piłkarze pokazali, że potrafią wygrywać, a kibice uwierzyli w to, że Koronę stać na walkę o coś więcej niż spokojne utrzymanie. W kolejnej kolejce miał miejsce efektowny remis z Wisłą na nowo odnowionym stadionie przy ul. Reymonta, a następnie seria trzech zwycięstw z rzędu. Dobra passę Korony dopiero w dziesiątej kolejce w brutalny sposób przerwała Legia Warszawa.

Po rundzie jesiennej piłkarze z Areny Kielc zajmują wysokie, czwarte miejsce. Ustępują jedynie rewelacyjnej Jagiellonii, Wiśle oraz Legii. Zimą w ekipie Marcina Sasala pojawi się kilka nowych twarzy i - jak zapowiadają włodarze - w drugiej części sezonu Korona włączy się do walki o najwyższe cele. Trzymamy za słowo, bo druga taka okazja może się już nigdy nie powtórzyć.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl