WP SportoweFakty / Mateusz Karoń / Janusz Adamczyk

Janusz Adamczyk nie żyje. Piekło byłego piłkarza zaczęło się 12 lat temu

Piotr Bobakowski

Janusz Adamczyk, który zmarł w nocy z piątku na sobotę, od 12 lat zmagał się z problemami zdrowotnymi. Wszystko zaczęło się podczas oglądania transmisji z meczu piłkarskiego.

W sobotę (5 maja) środowisko piłkarskie w Polsce zasmuciła informacja o śmierci byłego zawodnika Wisły Kraków (w latach 1972-78 oraz 1981-84), Janusza Adamczyka. Mistrz Polski w barwach Białej Gwiazdy w sezonie 1977/78 odszedł w wieku 64 lat.

Adamczyk występował na pozycji bramkarza. W klubie z Krakowa grał przez 18 lat. Po zakończeniu kariery zawodniczej zajął się pracą szkoleniową z zespołami młodzieżowymi (współpracował m.in. z Adamem Nawałką). W realizowaniu się w roli trenera nie przeszkadzało mu nawet to, że w 2006 r. lekarze amputowali mu nogę.

Jak pisze "Fakt", to właśnie 12 lat temu zaczęły się poważne kłopoty zdrowotne byłego sportowca. - Oglądał w telewizji jedno ze spotkań Ligi Europy (wówczas Pucharu UEFA - przyp. red.), gdy nagle dostał bolesnego skurczu łydki. Okazało się, że nie ma krążenia w stopie. Miał zawał żylny. Założono mu by-passy, a potem stenty-spirale. Ostatnią deską ratunku dla niego było wstawienie sztucznej żyły. Nie przyjęła się. Adamczykowi amputowano nogę. Potem zaczęły się jego kolejne problemy ze zdrowiem... - czytamy na stronach dziennika.

Adamczyk przez wiele lat szukał pomocy w najlepszych klinikach specjalistycznych. Było to możliwe dzięki pomocy finansowej m.in. Patryka Małeckiego. W Wiśle "trener z protezą" pracował do 2013 r. Futbol był dla niego wszystkim. - Bez nogi jakoś można żyć, bez piłki byłoby trudniej - powtarzał w wywiadach.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl