PAP / Marcin Bednarski / Maciej Gębala w walce z zawodnikami FC Barcelona

Liga Mistrzów: pogrom. Barcelona zabawiła się z Wisłą w Orlen Arenie

Maciej Wojs

Miała być walka o powtórzenie historycznego zwycięstwa z 2014 roku, a skończyło się staraniami o uniknięcie upokarzającej klęski. Orlen Wisła Płock odbiła się w niedzielę od FC Barcelony Lassa i po przeciętnym występie poległa 30:37 (13:21).

To trzecia porażka wicemistrzów Polski w trzecim meczu Ligi Mistrzów. Z takim dorobkiem zamykają tabelę grupy A.

Tego można było jednak oczekiwać, bo na starcie rozgrywek Wiśle przyszło zmierzyć się z tuzami. I choć punktów nie było, to pozostawał optymizm, bo z broniącym trofeum Vardarem i mistrzem Niemiec Rhein-Neckar Loewen, "Nafciarze" przegrywali w samych końcówkach. Po Barcelonie brakuje jednak nawet optymizmu.

Mecz na dobrą sprawę skończył się jeszcze przed przerwą. Goście od startu byli bezlitośni. Nie licząc jednej kontry, w której dwa rzuty odbił Adam Borbely, Barca kończyła niemal każdy atak. Koniec końców po pierwszej połowie miała 84-procentową skuteczność rzutów. I 21 bramek na koncie.

Wisła rzuciła w tym czasie osiem goli mniej. Pod nieobecność Marko Tarabochii, głównym problemem gospodarzy znów był środek rozegrania. Na nim kompletnie nie radził sobie Nemanja Obradović. Słabo wypadł też Gilberto Duarte, który dopiero po przesunięciu na lewą połówkę zaczął pomagać drużynie. W takiej sytuacji w roli playmakera pierwszą połowę kończył Przemysław Krajewski.

"Nafciarze" dzielnie walczyli do 20. minuty. Chwilę wcześniej Barca odskoczyła na prowadzenie 12:8, ale Wisła jeszcze na to odpowiedziała. Bramki zdobyli Krajewski i Michał Daszek, karę otrzymał Raul Entrerrios i nadzieja wróciła do Orlen Areny. Na krótko.

Goście końcówkę pierwszej połowy wygrali 7:1, a drugą rozpoczęli od stanu 4:1. Bramkę Wisły bombardowali zwłaszcza mający multum miejsca na ósmym metrze rozgrywający Wael Jallouz i Dika Mem, ale świetnie współpracował też z nimi Kamil Syprzak. Ogółem - Barcelona w większości akcji robiła dokładnie to, co sobie zaplanowała.

Z tonu gracze Xaviera Pascuala spuścili dopiero w ostatnim kwadransie, gdy prowadzili już 31:18. Wiślacy walczyli już wtedy o jak najniższą porażkę. I choć ambitnie udało się im zmniejszyć jej rozmiary do siedmiu goli, to i tak dystans dzielący ich od Barcelony był wstydliwie wielki. 

Po niedzielnej klęsce, Wisła pierwszych punktów szukać więc będzie za tydzień w Zagrzebiu. Z taką dyspozycją, będzie o nie jednak arcytrudno.

Orlen Wisła Płock - FC Barcelona Lassa 30:37 (13:21)

Orlen Wisła: Borbely, Wichary, Morawski - Daszek 2 (0/1), Duarte 4, Krajewski 3, Obradović 2, Ghionea 4, T. Gębala 3, Ivić 1, M. Gębala 2, Źabić 3, Mihić 3, de Toledo 3
Karne: 0/1
Kary: 4 min. (M. Gębala, de Toledo - po 2 min.)

Barcelona: Perez de Vargas, Ristowski - Tomas, Entrerrios 4, Sorhaindo 2, Arino 1, Rivera 5, N'guessan 2, Syprzak 4, Borges 3, Dolenec 1, Mem 5, Morros 1, Lenne 2, Gomez 1, Jallouz 6
Karne: 0/0
Kary: 2 min. (Mem - 2 min.)

Sędziowali: Ivan Cacador oraz Eurico Nicolau (Portugalia)
Delegat EHF: Wiktor Konopliastji (Ukraina)

ZOBACZ WIDEO "Biegacze" - opowieść o przekraczaniu barier
 

< Przejdź na wp.pl