Karol Kłos: Nikt nie próbował uciekać do kąta

Środkowy reprezentacji Polski przyznaje, że od początku starcia z Włochami jego zespołowi trudno było zapomnieć o porażce ze Stanami Zjednoczonymi.

W tym artykule dowiesz się o:

Choć biało-czerwoni ostatecznie dość pewnie pokonali reprezentację Italii, pierwszy set czwartkowego spotkania nie napawał optymizmem. Polacy nie radzili sobie w nim w żadnym elemencie gry i ostatecznie przegrali inauguracyjną partię wysoko - 19:25. 
[ad=rectangle]
- Byliśmy jeszcze nieco zmęczeni po poprzednim meczu, bo kosztował nas naprawdę sporo. Myślami wciąż byliśmy właśnie przy tej bolesnej porażce z USA. Ciężko jest z dnia na dzień zapomnieć o meczu, w którym grało się tak dobrze i była możliwość żeby coś ugrać, a tak naprawdę nic z tego nie mieliśmy. Po drugim secie trochę to z nas zeszło, zaczęliśmy cieszyć się tym, co robimy. Szło nam dużo lepiej, pojawił się uśmiech. Zagraliśmy razem i nikt nie próbował uciekać do kąta. Ciągnęliśmy to w dobrym kierunku - podsumował spotkanie ze Squadra Azzurra Karol Kłos. - Myślę, że praca arbitrów była na swój sposób oryginalna. Sędziowali i na jedną i na drugą stronę - dodał środkowy, pytany o dyspozycję rozjemców tego spotkania, która według obserwatorów pozostawiała wiele do życzenia.

Po tym jak pierwszą fazę turnieju Polacy przebrnęli wzorowo, w kolejnej zaczęły się przysłowiowe schody. Dwa mecze w Łodzi pokazały, że do awansu do najlepszej szóstki wciąż długa i ciężka droga, a biało-czerwoni wcale nie dostaną w niej miejsca z urzędu. Ważne więc, żeby podopieczni Stephane'a Antigi byli nie tylko fizycznie, ale też (a może przede wszystkim?) psychicznie gotowi na trudy tego turnieju. - Po serii łatwych zwycięstw we Wrocławiu, tutaj przegraliśmy mecz, nie zdobywając żadnych punktów. To mogło nas podłamać, co było widać w meczu z Włochami. Najważniejsze, że podnieśliśmy się w tym trudnym momencie. Włosi nie mieli nic do stracenia, więc grali swoją siatkówkę. My wiedzieliśmy, że musimy te punkty wygrać - zaznaczył siatkarz PGE Skry Bełchatów.

Po dwóch trudnych spotkaniach drugiej fazy mistrzostw świata biało-czerwoni, podobnie jak reszta pozostających w grze zespołów, będą mieli jeden dzień odpoczynku. Przed arcytrudnymi, ale też niezwykle istotnymi spotkaniami może to być wyjątkowo istotne. Zwłaszcza że reprezentacja Polski ma nad czym pracować i o czym myśleć w kontekście poprawy swojej gry. - Jesteśmy trochę zmęczeni, ale w piątek jest dzień przerwy, więc mam nadzieję, że to nam pomoże. Ten czwartkowy mecz, który wyciągnęliśmy z trudnej sytuacji, to też jest nasz pozytyw, którego musimy się trzymać - przyznał zdobywca sześciu punktów w starciu z Włochami.

Po meczu z Włochami Polacy wreszcie mieli powody do zadowolenia
Po meczu z Włochami Polacy wreszcie mieli powody do zadowolenia

Polacy są w o tyle komfortowej sytuacji, że w przeciwieństwie do najbliższych rywali, nie ruszają się z miejsca i mogą skupić się tylko na regeneracji i pracy. Irańczycy i Francuzi muszą dojechać do Łodzi z Bydgoszczy i choć dystans ten jest do pokonania w dwie godziny, to jednak czas poświęcony na przemieszczanie się można by wykorzystać znacznie efektywniej. - Na pewno jest to dla nas atut. Unikniemy kilkugodzinnej podróży, która też jest dla każdego w jakiś sposób męcząca. To jest nasz plus - wyjaśnił Kłos.

W sobotę biało-czerwoni zmierzą się z reprezentacją Iranu. Zwycięstwo może zapewnić im awans do kolejnej rundy. Ekipa Slobodana Kovaca jest jednak rywalem nieobliczalnym, dlatego walka z nią zapowiada się pasjonująco. - Oczywiście znamy ich bardzo dobrze, bo czterokrotnie zmierzyliśmy się z nimi podczas Ligi Światowej. Dlatego nasi statystycy na pewno wykonają dobrą robotę. Zobaczymy na ile Irańczycy wytrzymają trudy turnieju. Cały czas graja jedną szóstką, a to jest bardzo męczące - zaznaczył podstawowy środkowy w talii Antigi.

Źródło artykułu: