Agata Durajczyk: Starałyśmy się wyrównać poziom
Atomówki po zaciętej walce w finale Pucharu CEV muszą przełknąć gorycz porażki. Walczyły o zwycięstwo do samego końca, ale nie wystarczyło to na triumf.
W sobotę w Ergo Arenie sopociankom udało się pokonać 3:1 Dynamo Krasnodar, ale w złotym secie nie dały rady dokończyć dzieła i w efekcie to nie one sięgnęły po złoty medal. - Nie było nam łatwo się podnieść po meczu w Krasnodarze, ale dostałyśmy kilka ostrych słów i zebrałyśmy się do kupy. Udało się, niestety, tylko na główne starcie, na rozstrzygającego seta czegoś zabrakło. Może, jeśli byśmy przegrały gładko 0:3, to nikt nie miałby do nas pretensji o złotego seta? Naprawdę nie jest to miłe uczucie stać tam na drugim miejscu - mówiła po dekoracji dwóch najlepszych drużyn Agata Durajczyk.
Gra podopiecznych Lorenzo Micelliego trochę falowała w przeciągu całego spotkania. Szkoleniowiec rotował składem, by pomóc zespołowi i przynosiło to efekty. Szczególnie dobrze spisała się Anna Miros, która zastąpiła Katarzynę Zaroślińską. Dało to szansę na naprowadzenie wyrównanej walki z Rosjankami. - Wszystkie miałyśmy lepsze i gorsze chwile, ale starałyśmy się wyrównać poziom. Cała dwunastka ciężko pracowała na to, by nawiązać walkę z rywalkami. One są doświadczonymi zawodniczkami, więc wiedzą, co mają grać. Ja się cieszę, że pokazałyśmy, że nie tak łatwo było im wywalczyć to złoto - oznajmiła gdańszczanka.
Sędziowanie w czasie tej batalii momentami pozostawiało wiele do życzenia. Arbiter prowadząca mecz podejmowała kontrowersyjne decyzje, które nie zawsze były słuszne. - Pani sędzia trochę dolewała oliwy do ognia, ale trudno, nic z tym nie zrobimy. To jest sędzia, więc trzeba się podporządkować. Wydaje mi się, że gdyby obowiązywał system challenge to pewnie parę punktów, by nam wpadło. Nie zmienia to faktu, że gorsze sędziowanie i tak było w Turcji - skomentowała siatkarka.