WP SportoweFakty / Kacper Kolenda / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner

Apoloniusz Tajner: Bardzo bym się cieszył, gdyby to on mógł zostać prezesem

Dawid Góra

Kadencja prezesa Polskiego Związku Narciarskiego trwa do 2022 roku. Po igrzyskach w Pekinie delegaci wybiorą nowego szefa polskich sportów zimowych. Apoloniusz Tajner wie, kto byłby jego kandydatem.

Korespondencja z Wisły

Dawid Góra, WP SportoweFakty: Pomówmy o konkursie drużynowym, bo był przeprowadzony w równych warunkach, a jego wyniki wydają się wymierne. Tak sobie pan wyobrażał inaugurację sezonu w Wiśle?

Apoloniusz Tajner, prezes PZN: Jeśli chodzi o sam wygląd zawodów, to tak. Warunki pozwoliły na to, żeby o rezultatach rozstrzygnęła sportowa walka. Oczywiście chciałbym, żeby nasi wygrali, ale trzecie miejsce to dobra lokata. Nieco słabszy wynik Kamila Stocha był spowodowany migreną, która dopadła go już po przyjeździe na skocznię. Były dosłownie dwie minuty, aby podjąć ewentualną decyzję o zmianie zawodnika. Kamil zdecydował jednak, że chce skakać.

Jeśli chodzi o pozostałych zawodników - Dawid Kubacki skakał lepiej niż podczas treningów. Klimek Murańka przełamał się w drużynie, Piotrek Żyła też skakał lepiej niż można było się spodziewać po pierwszych próbach na śniegu. Cieszę się z tego podium.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Maria Szarapowa szykuje formę na święta 

Zaskoczył szczególnie Kubacki, który przed startem sezonu podobno był w dołku.

Dobrze znamy Dawida. To mistrz koncentracji. Jeśli ma odpowiednie wytrenowanie i dyspozycję fizyczną, najlepsze skoki oddaje na zawodach. Dokładnie tak, jak swego czasu Adam Małysz. To jest również to, czego uczy się Klimek. Kubacki to oczywiście już doświadczony zawodnik, od kilku lat można na niego liczyć w najważniejszych próbach. Pokazał to w Wiśle. Skakał tak, jak należało skoczyć. Choć i tak uważam, że jeszcze nie jest w najwyższej formie i będzie się rozkręcać.

Smutno podziwiać skoki bez kibiców wokół.

Owszem, ale to dla wszystkich zrozumiała sytuacja. Śledziłem ten konkurs również w telewizji i było to naprawdę piękne widowisko.

I wreszcie skocznia była idealnie przygotowana.

Przede wszystkim samo przejście. To ważny moment, bo skoczek musi ustabilizować swoją pozycję i bezpiecznie odjechać po wylądowaniu. Nie udawało nam się to w poprzednich latach, bo nie mieliśmy jak wjechać tam ratrakiem przez trybunę, na którą wchodzili kibice. Zeskok trzeba było przygotowywać ręcznie, a niestety w ten sposób nie da się wyrównać śniegu aż tak dokładnie. Ratrak świetnie wykonał swoją pracę. Potem tylko deptacze udoskonalili finałowy efekt.

Dlaczego nie przygotowano skoczni w ten sposób w poprzednich latach?

Mieliśmy wtedy stosunkowo wysokie temperatury, więc organizator do ostatniej chwili wstrzymywał się z rozprowadzeniem śniegu. Było mało czasu na ugładzenie nawierzchni. W ubiegłym roku chyba dwie godziny przed oficjalnym treningiem skocznia została oddana. Druga sprawa to brak ratraka. W tym roku natomiast mamy niższe temperatury i ratrak, o którym już opowiadałem. A do tego wszystkiego oczywiście doświadczenia z poprzednich lat. Śnieg rozprowadzono odpowiednio wcześnie, już w środę skakali przedskoczkowie.

Uważa pan, ze uda się ten sezon szczęśliwie doprowadzić do końca?

Myślę, że tak, choć na pewno po drodze będą jakieś niespodzianki związane z samym COVID-19. Ktoś może nie mieć ważnych testów, ktoś dostanie pozytywny wynik, ktoś będzie miał niepewny wynik. Oczywiście to wszystko będzie mieć wpływ na rywalizację o Kryształową Kulę. Jeśli chodzi o samą organizację zawodów, już odwołano Sapporo. Zagrożone są zawody w Pekinie.

Słyszałem opinię, że to będzie sezon mistrzostw świata, a nie Pucharu Świata. Mamy w końcu zaplanowane dwie mistrzowskie imprezy. Możliwe, że PŚ zejdzie na drugi plan?

Nie, bo zawodnicy w czołowych grupach są przygotowani na cały sezon. Będą się rozkręcać metodą startową. Ciekawią mnie grudniowe mistrzostwa świata w lotach w Planicy - na mamutach nie skacze się tak wcześnie. Zawodnicy powinni być bardziej rozskakani. Taka skocznia to zupełnie inny kaliber. Choć pomogą w tym oczywiście tory lodowe, które są w Polsce i na kilku skoczniach w Europie. Jednak czym innym jest lądowanie z toru lodowego na igelit, a czym innym na śnieg.

W 2022 roku po igrzyskach skończy się pana kadencja prezesa PZN. Namaszcza pan swojego następcę?

Nie mam kogo namaszczać, bo to delegaci namaszczają. Co ma do powiedzenia ten, który odchodzi?

Adam Małysz nie byłby naturalnym wyborem na to stanowisko?

Bardzo bym się cieszył, gdyby chciał i gdyby faktycznie było to możliwe.

Czyli gdyby mógł pan decydować, to Małysz byłby kandydatem namaszczonym przez pana?

Po chwili namysłu - tak. Można tak to sformułować.

Jest szansa na więcej konkursów Pucharu Świata w Polsce. I to jeszcze w tym sezonie! >>
Piotr Żyła: Na promie możemy popłynąć >>
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

< Przejdź na wp.pl