Marcin Motyka: Głos Agnieszki Radwańskiej głosem rozsądku. Skróćcie sezon (komentarz)

Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Agnieszka Radwańska
Getty Images / Clive Brunskill / Na zdjęciu: Agnieszka Radwańska

Zakończony w sobotę turniej w Wuhanie przyniósł wiele sensacyjnych rozstrzygnięć. Jak co roku w końcówce sezonu wiele tenisistek nie prezentuje swojej najwyższej dyspozycji i narzeka na zmęczenie. Wpływ na to ma bardzo rozbudowany kalendarz WTA Tour.

Żaden inny sport nie ma tak wymagającego sezonu jak tenis. Tenisistki grają od pierwszego dnia stycznia do początku listopada (panowie nawet do końca listopada). Przez 11 miesięcy w roku przemieszczają się po świecie, zmieniają strefy czasowe i klimatyczne.

Sponsorzy oraz kibice wymagają, by w każdym starcie tenisistki dawały z siebie maksimum. Aby za każdym razem prezentowały pełnię swoich możliwości. A przecież tak się nie da. - Jesteśmy wyczerpane. Nie jesteśmy maszynami - powiedziała niedawno Agnieszka Radwańska. Trafiając w sedno. Bo przecież maszyny się psują, a co dopiero ludzie.

Swoje słowa Polka wypowiedziała po porażce z Ashleigh Barty w 1/8 finału w Wuhanie. Turnieju bardzo prestiżowym (rangi WTA Premier 5), w którym - czysto teoretycznie - karty powinny rozdawać gwiazdy rozgrywek. Tymczasem wszystkie czołowe zawodniczki globu poodpadały we wczesnych fazach, a po tytuł sięgnęła Caroline Garcia. Tenisistka, owszem, znana ale dla tych kibiców, którzy nieco mniej uważnie śledzą kobiece zmagania, mogąca być postacią anonimową.

Turniej w Wuhanie dokładnie obrazuje nam tendencję, jaką uważni obserwatorzy tenisa mogą obserwować od kilku lat. Jesienna część sezonu, okres po US Open, przynosi wiele sensacyjnych rozstrzygnięć. Wiele tenisistek czuje zmęczenie trudami rozgrywek, inne tak naprawdę nie mają o co grać. Starają się tylko te, które walczą o kwalifikację do Mistrzostw WTA.

ZOBACZ WIDEO Sampdoria rozbita. Debiut Dawida Kownackiego w koszmarnym meczu. Zobacz skrót [ZDJĘCIA ELEVEN]

"Kończmy sezon po US Open" - już kilka lat temu apelowali Amerykanie. Pomysł wydaje się bardzo trafiony, ale niestety niemożliwy do zrealizowania. Jesień to bowiem czas, w którym karuzela WTA (także ATP) przenosi się do Azji. Sponsorzy z tego kontynentu wydają ogromne sumy, by mieć największe gwiazdy przez kilka tygodni "u siebie", na wyciągnięcie ręki. To właśnie Azja, zwłaszcza jej wschodnia i południowa część, to rejon świata, w którym WTA w ostatnich latach prowadzi ekspansję. Powód jest jasny - finansowy. A to, że tenisistki muszą rywalizować przy niemal pustych trybunach, a pory transmisji są wyjątkowo niekorzystne dla kibiców w Europie i Ameryce Północnej, mało kogo obchodzi.

Od czasu wijącej się w konwulsjach i płaczącej na korcie centralnym w Dosze, gdzie wówczas odbywały się Mistrzostwa WTA, Karoliny Woźniackiej niebawem minie równo osiem lat. Po dziś dzień uważam to za jedno z najbardziej przykrych tenisowych przeżyć, jakie miałem okazję oglądać w bezpośredniej relacji (kto nie widział, nie polecam). Już wówczas dyskutowano o ewentualnych możliwościach skrócenia sezonu. Od tamtej pory nic w tej kwestii się nie zmieniło. A, przepraszam, zmieniło się jedno - w ostatniej fazie sezonu dołożono kilka nowych turniejów. Oczywiście w Azji.

Kończcie sezon wcześniej. Abyśmy my, sympatycy tenisa, w końcowej jego fazie nie oglądali tenisistek oklejonych taśmami i aby same zawodniczki nie musiały opowiadać, że są wyczerpane.

Kończcie szybciej. To będzie z korzyścią dla wszystkich.

PS
Póki co karuzela kręci się dalej, a Radwańska awansowała do kolejnej rundy turnieju w Pekinie.

Marcin Motyka

Zobacz pozostałe teksty autora ->>

Źródło artykułu: