Mirosław Jabłoński: Gdyby nie defekt punktów byłoby dużo więcej

Mateusz Klejborowski

Mirosław Jabłoński brał udział w meczu Startu w Poznaniu w 2007 roku, w którym gnieźnianie pogrzebali swoje szanse na utrzymanie w I lidze. Rok temu znowu próbował odczarować Golęcin, ale ta sztuka udała mu się dopiero w niedzielę.

Zespół Startu dopiero w szóstym meczu w Poznaniu odniósł swoje pierwsze zwycięstwo. Wcześniej gnieźnianie czterokrotnie wyjeżdżali z Golęcina na tarczy, a w 2007 roku udało im się zremisować. W trzech z pięciu wspomnianych meczów uczestniczył Mirosław Jabłoński, który dopiero w niedzielę mógł unieść ręce w geście triumfu. - Bardzo cieszymy się z tego zwycięstwa - komentował jeden z liderów Startu, który indywidualnie powtórzył swój najlepszy występ na torze Skorpionów z 2007 roku (wówczas także wywalczył 7 punktów).

LJ5K8068.JPG
Radość Mirosława Jabłońskiego


Tym razem występ Jabłońskiego mógł być dużo lepszy, ale na przeszkodzie stanęła mu awaria sprzętu. - Mój występ na początku był dobry, później miałem defekt i okazało się, że straciłem swój najlepszy silnik, rozsypał się. A szkoda, bo na pewno zdobyłbym o wiele więcej punktów i końcowa zdobycz byłaby podobna do tej, którą osiągnął brat. Ale trudno, tak bywa. Czeka nas trochę pracy ze sprzętem, jednak musimy być dobrej myśli.

Konfrontacja Lechmy ze Startem odbyła się przy użyciu nowych tłumików. Młodszy z braci Jabłońskich od początku był im przeciwny i teraz nie zmienił zdania: - Co do nowych tłumików, to uważam je za wielki bubel.
Pomóż nam ulepszać nasze serwisy - odpowiedz na kilka pytań.

< Przejdź na wp.pl