Widziane z Rusi Czerwonej - seria nowa (10)
Każdy wiek ma swoje przywileje - to oczywiste; i równie oczywiste jak to, że każdy wiek ma swoje mankamenty.
Wiem, iż w starczym uporze bywam nieznośny, ale nazwa w/w antrepryzy ani z paszczy wyleźć mi nie chce, ani poprzez palce spłynąć na klawiaturę: bo dla mnie to jeszcze jedna bzdura, znak czasów naszych współczesnych, czasów jakże niemądrych. Dlaczego kilka klubów nie ma normalnie, po staremu, rywalizować o dumny tytuł drużynowego mistrza Polski, jeno musi wojować o godność mistrza owej ligi z przedrostkiem? I dlaczego nie mam prawa nazywać rzeczy normalnie, po staremu, a więc że Unia Leszno przypisana jest do ligi I, Grudziądz z Lublinem spotykają się w II, maruderzy zaś w rodzaju Krosna, Rawicza oraz Wandy przybocznej harcują w lidze III?
No, ale: nikt mnie nie prosił o radę przy urządzaniu państwa żużlowego, więc jest co jest; tyle tylko że i ja korzystam z wolności słowa i nazywam sobie ligę najwyższą, czyli I, ligą z przedrostkiem. O tę ligę mi tym razem chodzi, a raczej nie o nią samą, lecz turniej indywidualny o tytuł owej ligi mistrza. Co nieco już o w/w zabawie wiem: że ustalono zasady kwalifikowania uczestników owej rywalizacji, że podano, podług jakiego klucza zostaną wybrani. Za chwilę zapewne dowiem się, o jaką forsę będą walczyć i jakie kary mają grozić w przypadku narażenia na utratę dobrego imienia (bądź naruszenia owego imienia) organizatorów przedsięwzięcia. Jednym słowem, jest jak w żużlowej książce pisze - kolejny sążnisty regulamin, w pocie czoła skonstruowany, gotowy.
Zastanawiam się jednak: po co to wszystko? Czyżbyśmy nie mieli rozgrywek tak pięknych, dumnych, chwalebnych, prestiżowych, ozłoconych długą tradycją - jak indywidualne mistrzostwa Polski? Nie żadnej ligi z przedrostkiem: Polski! Czyżbyśmy nie mieli opromienionych półwieczną praktyką rozgrywek o Złoty Kask? Przetestowanych w dwóch co najmniej wariantach: i jako rewanż dla przegranych w finale IMP, i jako cykl w pewnym sensie prekursorski wobec GP, w odróżnieniu od jednodniowego finału IMP mogących toczyć się w serii, trwającej od wiosny do jesieni. Naprawdę potrzebny nam kolejny grzybek w barszczu?
Pytanie stawiam retoryczne, bo jestem dziwnie pewny, jaka odpowiedź może paść. Ale mam komfort zachowania zdania odrębnego: i uważam, że ta najnowsza zabawa nikomu do niczego potrzebną nie jest. Bo jeśli komuś zbywa na pieniądzach, powinien spożytkować je na dofinansowanie tych najważniejszych, tych z tradycją, imprez. Względnie na stworzenie mechanizmów, przywracających im zatraconą rangę. Wszak wszyscy – z lenistwa, jak mniemam, z wygody, z obojętności - dopuściliśmy, że PT Żużlowcy lekce sobie owe najdostojniejsze imprezy ważyli: kiedy jednemu z drugim było po drodze, w eliminacjach i finale uczestniczył, ale kiedy termin walki o medale kolidował z lukratywnym meczykiem czy takąż imprezką byle gdzie, deklarował niemożność startu i choć cały świat wiedział, że delikwent łże, aż z uszu mu się kurzy, nie było odważnego, aby go dla przykładu ukarać. Ba! Zaraz pojawiał się tabun adwokatów tłumaczących, że dezerter/markierant słusznie czynił, rezygnując z występu w finale...
Wiem, że tak jak nurtu Wisły (czy też Sanu) kijem nie zatrzymam, tak nie sprawię, aby orędownicy rozgrywania indywidualnych mistrzostw ligi z przedrostkiem mieli odstąpić od swej idei. Proszę jednak pokornie o odrobinę refleksji: czy naprawdę potrzebne są nam kolejne imprezy, kosztem których inne, zacne i honorowe, miałyby pogrążać się w marazmie, ich status zaś - niezasłużenie być deprecjonowany? Czy nie lepiej wspólnie postarać się o przywrócenie tym wszystkim rozgrywkom, stawką których są tytuły mistrzów Polski, najwyższej rangi i takiegoż priorytetu...
Waldemar Bałda
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>