Marian Wardzała tonuje nastroje. "Nie powiedziałbym, że Unia to stuprocentowy faworyt do awansu"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek /
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek /
zdjęcie autora artykułu

Marian Wardzała po raz ostatni prowadził zespół w 2014 roku. Teraz jest Radnym Rady Miejskiej w Tarnowie. Utytułowany trener w rozmowie z WP SportoweFakty mówi o tym, co dzieje się w jego życiu oraz ocenia szanse Unii Tarnów w Nice PLŻ.

WP SportoweFakty: Zniknął pan ostatnio z pola widzenia w żużlu. To świadomy zabieg?

Marian Wardzała: - W 2011 roku skończyła mi się umowa z Unią Tarnów, a w 2012 roku przyjąłem propozycję prowadzenia drużyny KMŻ Lublin, co trwało do 2014 roku. To było ciekawe doświadczenie, czas pełen miłych chwil, mimo że klub borykał się z trudnościami finansowymi. W tym czasie drużyna piłkarska Górnika Łęczna awansowała do Ekstraklasy i główny sponsor, Kopalnia Bogdanka, zmienił swoją strategię marketingową i swoje zainteresowanie przekierował całkowicie na piłkę nożną. Mimo tego, bardzo dobrze wspominam tamtą współpracę. Poznałem tam wielu wspaniałych ludzi, z którymi mam kontakt do dzisiaj.

[b]

Powrót klubu z Lublina do ligi musiał pana bardzo ucieszyć.[/b]

- Śledzę wszystko, co związane z tym klubem, jednak dzisiaj to już całkiem inna ekipa i całkowicie inna drużyna. Ludzie z pasją wywodzący się w dużej mierze z środowiska crossowego tworzą ten klub. Zmontowali skład na awans i cieszy mnie to bardzo, bo wiem, że Lublin jest głodny żużla.

ZOBACZ WIDEO Pierwsze treningi i sparingi pokażą czy tor będzie ich atutem

W 2014 roku został pan Radnym Miejskim w Tarnowie, czy czuł się pan wtedy zmęczony żużlem?

- Tak, to dla mnie całkiem nowe doświadczenie i też pewne wyzwanie. Po 48 latach ciągłej pracy w żużlu, krótka przerwa nawet dobrze mi zrobiła.

W którym środowisku jest więcej spokoju, w żużlu czy samorządzie?

- Myślę, że jednak w żużlu, mimo, że przepisy i regulaminy często nam się zmieniają. W samorządzie nie ma spokoju, często wkrada się tu też polityka. Tu się cały czas coś dzieje, dzieje się przez okrągły rok.

Unia niedawno podpisała trzyletnią umowę sponsorską z Grupą Azoty. To gwarantuje stabilność dla żużla w Tarnowie?

- Bardzo mnie to cieszy. Gdyby Grupa Azoty się wycofała, to praktycznie żużla w Tarnowie nie ma. A jeśli by był, to na pewno nie w tym wydaniu. Cała żużlowa Polska zazdrości Unii Tarnów takiego sponsora. W Tarnowie od kilku lat żużel ma potężne wsparcie od Grupy Azoty, to jest duże pole do działania. Jestem przekonany, że żużel będzie tutaj istniał długo na dobrym poziomie, czego Unii Tarnów szczerze życzę.

Czy ostatnio kontaktowano się z panem w celu współpracy?

- Kończąc pracę w Lublinie i rozmawiając z dziennikarzami, powiedziałem, że chwilowo ten temat zamykam. Tak, miałem kilka zapytań z klubów.

Na jak długo zamknął pan temat?

- Zresetowałem się, a przez dwa lata mogłem się wcielać w rolę prawdziwego kibica.

W jakim stopniu śledził pan rozgrywki? Był pan na bieżąco z wszystkimi aktualnościami?

- Podchodziłem do tego bardziej na luzie, ale śledziłem wszystko na bieżąco. Nie opuściłem żadnego meczu w Tarnowie czy jakiejkolwiek transmisji telewizyjnej.

Jak ocenia pan szanse Unii Tarnów w I lidze?

- Są pewne niewiadome, choć jeśli one wypalą, to będzie bardzo dobrze. Jeśli Mroczka by zaskoczył, a będzie przecież startował ligę niżej, to na pewno stać go na dobrą jazdę. Mamy w drużynie kilku fachowców. Nie odważę się powiedzieć, że jesteśmy stuprocentowym faworytem do awansu, bo jest kilka drużyn, które będą się liczyć. Musimy się sprężać i do każdego meczu podchodzić na serio i na sto procent. Przeciwnicy będą wymagający.

A pozostałe niewiadome oprócz Mroczki?

- Ciekaw jestem występów Czai i powrotu Jamroga. Kubę dobrze znam. To jest chłopak, który jest bardzo ambitny. Podziwiam go za to. Prowadziłem go jako adepta, który zapisywał się u mnie do szkółki. Na pewno dobry czas dla własnego rozwoju jako zawodnicy będą mieli młodzieżowcy. Kenneth Bjerre udźwignie rolę lidera?

- Zdecydowanie tak, to jest chłopak, który potrafi jeździć. Zaczerpnął nawet Grand Prix. To jest jeździec z wyższej półki. Ma tylko jeden minus - to nie jest walczak. Leon Madsen jak przegrał start, to i tak było na co popatrzeć, bo nie odpuszczał do końca. Bjerre jest raczej typem startowca, który zazwyczaj dowozi punkty zdobyte bardzo dobrym startem.

[b]

Z czego to wynika?[/b]

- Z charakteru, stylu jazdy i przygotowania sprzętu, ale Bjerre może wygrać wszystkie starty i przywozić same trójki. Trzeba też pamiętać, że to będzie dla niego liga niżej, więc tacy jak on będą mieć minimalnie lżej. Minimalnie, bo między Ekstraligą a I ligą nie ma jakiejś przepaści.

Po spadku z Ekstraligi spodziewał się pan odejścia Janusza Kołodzieja?

- Spodziewałem się, a nawet byłem pewny, że go nie będzie w Tarnowie. Janusz chce się ścigać w najlepszej lidze z najlepszymi zawodnikami i to też trzeba rozumieć.

Jak ocenia pan juniorów, którzy są w składzie Unii?

- Kiedyś mieliśmy takich chłopców jak Cierniak i Grzesiek Rempała, którzy szli od dołu - z II ligi do I. Mieliśmy też Janusza Kołodzieja i Marcina Rempałę, którzy szli od dołu do samej góry, a w dodatku mieli w tym wszystkim przetarcie. Teraz nasi chłopcy bez większego doświadczenia są rzuceni na głębszą wodę. Zasada jest taka, że od razu nic nie przyjdzie. Juniorzy muszą mieć przetarcie, im więcej jeżdżą tym lepiej. Najlepsze, co trafia się chłopakom, to na początek starty w II lidze, potem awans do I, a następnie do Ekstraligi. Do tego potrzeba jednak dużo szczęścia. Mamy trójkę młodzieżowców, czyli Patryka Rolnickiego, Michała Nowińskiego i Kacpra Koniecznego, która już miała okazję ścigać się w ligowych zawodach. Oni na pewno będą mieli łatwiej. Liczę że będą przywozić cenne punkty dla drużyny. Mamy jeszcze dwójkę Piotra Pióro i Krystiana Stefanowa, a dla nich to będzie całkiem nowy rozdział w sportowej przygodzie i jeszcze dużo pracy przed nimi.

Jakie ma pan zdanie na temat Rolnickiego?

- Taki bieg, jaki miałem okazję oglądać w wykonaniu Patryka z Grigorijem Łagutą w ostatnim sezonie, to muszę powiedzieć, że pojechał wtedy jak najlepszy fachowiec. Oczywiście Patryk wygrał ten wyścig i po raz kolejny udowodnił jak wielki drzemie w nim potencjał. Mam nadzieję, że Patryk uwierzy w siebie. On musi wierzyć w to, że takich biegów może mieć dużo więcej. Myślę, że Paweł Baran z Mirkiem Cierniakiem się o to postarają.

W Tarnowie działają dwie szkółki żużlowe. W wielu miastach nie poświęca się uwagi szkoleniu.

- To jest bardzo dobre. Liczę na to, że będziemy mieć tyle zdolnej młodzieży, że za kilka lat będzie ona stanowiła większość drużyny. Dzisiaj bardzo wiele zależy od tego, jakie zawodnik ma wsparcie finansowe, a co za tym idzie sprzętowe. To jest podstawa. Jeśli chłopcy będą doposażeni, a do tego będą mieli talent połączony chęcią systematycznej pracy, to coś z tego będzie. Jeśli nawet będą mieć talent, a nie będą doposażeni, to zazwyczaj za chwilę znikają z horyzontu. Żużel to jest bardzo złożony i ciężki sport. Jeśli młody zawodnik będzie miał wokół siebie osoby które będą mogły pomóc między innymi finansowo, aby sprzęt był na dobrym poziomie, to idealna sytuacja dla rozwoju. Jak nie ma na czym jechać, to nie ma żużlowca. Sam jeździłem, więc wiem. Na byle czym nikt nic nie zabłyśnie i nigdy nie wypłynie. Na "osiołku" jeszcze nikt nie wygrywał.

Podejście niektórych adeptów może się podobać. Mateusz Cierniak mówi o tym, że on i jego koledzy wolą rozrywki na świeżym powietrzu niż granie na Play Station.

- I fantastycznie. To mi się podoba. Byłem na otwarciu toru u Mirka Cierniaka i oglądałem tych chłopców. Ściskałem kciuki, żeby to wszystko się powiodło. Pogratulowałem Mirkowi, bo niejako kontynuuje on to, co przez lata robiłem. Prowadziłem minitor w Tarnowie od 1996 roku. Wspólnymi siłami z rodzicami zapalonych chłopaków budowaliśmy motocykle na minitor i korzystając z jednego łuku naszego toru żużlowego, wytyczałem specjalnymi pachołkami minitor. Jednym z najbardziej zapalonych chłopaków, którego wtedy prowadziłem, był Janusz Kołodziej.

Jakie ma pan zainteresowania pozażużlowe?

- Bardzo lubię siatkówkę, a także skoki narciarskie. Oglądam te dyscypliny jak tylko mam czas. Skoki to jest sport zimowy, który chętnie śledzę. Piłkę nożną lubię również, chociaż nie lubiłem w nią grać. Miło się ogląda naszą reprezentację, zwłaszcza ostatnio, w dobrym wydaniu.

Gdzie można pana spotkać podczas zawodów w Tarnowie?

- Jestem na wejściu w pierwszy łuk. Siedzę z byłymi zawodnikami, a także kibicami, również z moich lat, z którymi dobrze się znamy. Mamy wspólne tematy i miło sobie rozmawiamy. Mamy na to zawsze sporo czasu, ponieważ przyjeżdżamy na zawody dużo wcześniej, siadamy i rozmawiamy. Zawsze jest bardzo miła atmosfera i wspólnie trzymamy kciuki za naszą Unię Tarnów.

Rozmawiał Mateusz Lampart

Źródło artykułu: