WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Na zdjęciu Chris Holder przygotowujący się do wyjazdu na tor

W Toruniu nikt nie jest do tego przyzwyczajony. Holdera powstrzymywały tylko kontuzje

Tomasz Janiszewski

Od początku jazdy w klubie z Torunia pewny miejsca w składzie, często lider. Ma za sobą dekadę startów z Aniołem na piersi i na koncie 177 meczów. Teraz pierwszy raz zabraknie go pod taśmą z powodu innego niż kontuzja.

O perypetiach Chrisa Holdera napisano już wiele. Żużlowiec z Sydney nie startuje i nie można sprecyzować, kiedy powróci na tor. W Poole Pirates szybko znaleziono tymczasowego zastępcę (Petera Kildemanda), natomiast w Get Well Toruń, który już w niedzielę zmierzy się na wyjeździe z Cash Broker Stalą Gorzów, ustalono właśnie szczegóły kontraktu z Grzegorzem Walaskiem.

Dotąd doświadczonego żużlowca z Krosna Odrzańskiego łączyła z klubem jedynie tzw. "umowa warszawska". Pierwotne plany dotyczące składu żółto-niebiesko-białych nie są jednak na ten moment aktualne, stąd konieczność posiłkowania się Walaskiem.

Holdera na inaugurację PGE Ekstraligi zabraknie i najpewniej w pierwszym meczu na Motoarenie (w sobotę 14 kwietnia przyjedzie na nią Betard Sparta Wrocław) również. O tym co dalej prawdopodobnie nie wie nawet sam Australijczyk. A to na ten moment po Piotrze Protasiewiczu żużlowiec numer dwa w lidze pod względem długości jazdy w jednym klubie nieprzerwanie od chwili, w której do niego dołączył. 30-latek ma za sobą 10 sezonów z rzędu w barwach Aniołów.

W Toruniu od początku był podstawowym i zarazem jednym z najważniejszych zawodników. W 2008 roku jeszcze jako młodzieżowiec i prawdziwy as w talii Jacka Gajewskiego walnie przyczynił się do zdobycia przez Unibax złotego medalu. W kolejnych latach spisywał się różnie i choć raczej bywał w cieniu uwielbianego przez kibiców Ryana Sullivana, on także potrafił ciągnąć wynik drużyny. Tak było we wspomnianym roku mistrzowskim i przede wszystkim w 2012, gdy osiągnął życiową formę, potwierdzając to zresztą zdobyciem tytułu indywidualnego mistrza świata.

ZOBACZ WIDEO: Oficjalne intro PGE Ekstraligi 2018
 
W latach 2013-2014 kariera Holdera straciła impet, czego powodem były tylko i wyłącznie kontuzje, w tym ta najcięższa, która na pewien czas przykuła go do wózka inwalidzkiego. Przez dwa lata opuścił aż 11 spotkań w Unibaksie, przerywając serię z poprzednich lat, gdy startował w każdym. Po tym jak klub przejął Przemysław Termiński, w kolejnych trzech kampaniach, z których tylko tą z 2016 roku może zaliczyć do udanych, także jeździł "od deski do deski".

Z sytuacją, w której zabrakłoby go w składzie Aniołów z powodu innego niż kontuzja, nikt w Grodzie Kopernika nie miał nigdy do czynienia. W sezonie 2015, gdy czekano na powrót Darcy'ego Warda po dyskwalifikacji, to jednak Holderowi groziła zsyłka na ławkę. Zżyci ze sobą Australijczycy postanowili się więc rozdzielić, by jeden drugiemu nie zabierał miejsca w drużynie. Ward trafił do Falubazu Zielona Góra, a jego rodak spokojnie dokończył sezon w Toruniu. Po słabym roku 2017 wielu było takich, którzy go skreślili i zaczęli wyobrażać sobie, że Kangur odejdzie z Torunia. Ostatecznie do niczego takiego nie doszło. Chris dostał swoją szansę.

Obecnie nie dolega mu nic poza problemami formalnymi i rodzinnymi, a dana mu szansa i kredyt zaufania uciekają. Zakładając, że były kapitan Get Well za jakiś czas (tylko jak długi?) wróci, nie jest przecież powiedziane, że będzie w stanie z marszu wskoczyć do zespołu i punktować na zadowalającym poziomie, podczas gdy cała żużlowa karuzela zacznie się rozpędzać lub dawno będzie rozpędzona. Tym bardziej że w ubiegłym roku Holder już miał swoje problemy. A dziś są one jeszcze większe i... końca ich nie widać.
KUP BILET na 2025 PZM FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw. KLIKNIJ i przejdź na stronę sprzedażową!

< Przejdź na wp.pl