WP SportoweFakty / Michał Szmyd / Na zdjęciu: Chris Holder

Żużel. To koniec wieloletniego związku z Toruniem. Holder zaczął wspaniale, lecz ostatnie lata to poczucie niedosytu

Tomasz Janiszewski

Tego, czego dokonał, nie sposób nie docenić. Ostatnie lata nie były już jednak takimi, jakie by sobie wymarzył on sam i oddani mu kibice. Także ich cierpliwość wydawała się powoli wyczerpywać. Związek z Toruniem dobiegł właśnie końca. Po 13 latach.

To było dobre "małżeństwo". Z pewnością też zgodne, bo i zawodnik, i dwóch właścicieli, i kibice dogadywali się przez cały ten czas. Szczęśliwe pożycie, choć może też trochę z pozoru. W ostatnich latach czegoś już w tym związku zaczęło brakować. Łatwo można powiedzieć, że tego ognia, który połączył obie strony w 2008 roku i który mocno palił się przez kilka pierwszych lat. Z czasem życie zaczęło jednak Chrisa Holdera kopać i to również odbiło się na jego życiu sportowym.

Debiut. Zmiana. Mistrzostwo

Wypatrzyli go sternicy WTS-u Wrocław, ściągając do siebie przed sezonem 2007. Zaczynał więc karierę w polskiej lidze w tym samym czasie co utalentowany wychowanek tamtejszego klubu, a dziś jego kapitan - Maciej Janowski. Na Dolnym Śląsku byli z jego postawy zadowoleni. Sprawdził się w stu procentach. Pomógł zdobyć brązowy medal. Liczono na dalszą współpracę, lecz do gry o angaż Australijczyka wszedł potentat ekstraligowej sceny, który marzył o złocie.

Unibax Toruń budował z powodzeniem swoją potęgę, a 21-latek z Sydney pasował do układanki jak ostatni puzzel. Holder zdecydował się na zmianę otoczenia w Ekstralidze. Wkomponował się w zespół momentalnie, zdążył jeszcze posmakować żużla na obiekcie przy ul. Broniewskiego. Ba, posmakował od razu złotego medalu, bo też był jednym z najważniejszych zawodników Aniołów, które sięgnęły po czwarte i jak do tej pory ostatnie drużynowe mistrzostwo Polski.

ZOBACZ WIDEO Szef polskiego żużla krytykuje regulamin SON. Trener kadry ma wątpliwości 

Kangur zakończył rok ze średnią biegową - 2,107 (9. miejsce na liście klasyfikacyjnej całej ligi) i był przede wszystkim świetnie dysponowany w dwumeczu finałowym przeciwko Unii Leszno, w którym wygrał łącznie aż sześć z jedenastu biegów. Jego kariera wyraźnie przyspieszyła. Warto przy tym dodać, że Holder w tamtym sezonie został mistrzem trzech najważniejszych lig. Oprócz polskiej sięgał po tytuły w brytyjskiej i szwedzkiej.

Na zdjęciu: Chris Holder i Darcy Ward w 2012 roku
Splendor. Pieniądze. Zabawa

Reprezentant Australii nie mógł pewnie sądzić, że zakotwiczy w Grodzie Kopernika na kilkanaście lat. Niczego mu jednak nie brakowało, więc symptomy ku zmianie nie występowały. Unibax płacił dobre pieniądze i przede wszystkim płacił je na czas. Holder po mistrzostwie miał już wyrobioną renomę. Oczekiwano coraz więcej, a on realizował zadania. Kibice w Toruniu zakochali się w nowym idolu. Oprócz tego, że popisywał się widowiskową jazdą, był zawsze uśmiechnięty, bił od niego luz. Co więcej, w 2009 awansował do cyklu Grand Prix. Szedł w górę.

Pachnąca farbą Motoarena im. Mariana Rosego stała się jego domem, a tor pozwalał na to, by zawodnik o takich predyspozycjach i z taką nutką szaleństwa mógł podrywać publiczność z krzesełek. Unibax regularnie walczył o medale, co też pomagało mu się rozwijać. Za ery klubu pod auspicjami Romana Karkosika zdobył z torunianami nie tylko wspomniany złoty medal, ale też dwa srebrne (2009, 2013) i dwa brązowe (2010, 2012). Częściej liderem bywał Ryan Sullivan, ale i Holder rzecz jasna dokładał wiele od siebie do kolejnych sukcesów.

Już w drugim roku startów dołączył do niego młodszy o pięć lat Darcy Ward, z którym złapał świetny kontakt i których połączyła przyjaźń poza torem. Trwa ona zresztą do dziś. Młodzi jegomoście z Antypodów mieli wszystko i świetnie się bawili. Nie tylko żużlem. Nie kryli się z tym, że po meczu lubią wyskoczyć na miasto. A ich częste wizyty w klubie, którego nazwa była taka sama jak stolica Rosji, obrosły wręcz w Toruniu legendami.

Złoto. Kontuzja. Tragedia

Szczyt formy osiągnął w 2012 roku. Przejął od Sullivana miano numeru jeden w szeregach Aniołów, a przy tym brylował też w GP. Do tego stopnia, że sięgnął po tytuł indywidualnego mistrza świata. Zresztą zapewnił sobie go w Toruniu, gdzie sprzyjała mu publika, a co z pewnością było dodatkowym smaczkiem. Był najlepszy. Świat speedwaya był u jego stóp.

Zmiany zaszły też w jego życiu prywatnym. Próbował się ustatkować. W momencie, gdy rozpoczynał się jego najlepszy sezon w karierze, urodził mu się syn Max. Związek z ówczesną partnerką nie trwał jednak ostatecznie długo. Co też mogło być jednym z powodów, że jego sportowe życie zaczęło wkrótce wyhamowywać. Choć tutaj głównym była potężna kraksa, której uległ w Coventry w 2013 w meczu ligi brytyjskiej. Aktualny mistrz globu doznał wtedy paskudnych urazów i musiał podjąć wielomiesięczne, żmudne leczenie.

Powrót nie był łatwy, bo - co dziwić nie mogło po takich przeżyciach - jego osiągi spadły, a po drodze zaliczył jeszcze kilka innych mniejszych kontuzji. Nie mógł wrócić do miejsca, w którym był przecież całkiem niedawno. Trudno było Holderowi ustabilizować dyspozycję. Kolejnym ciosem w krótkim czasie była tragedia, jaka spotkała Warda. W 2015 przyjaciel po fatalnym wypadku w Zielonej Górze został przykuty do wózka inwalidzkiego.

Chris Holder to jeden z najlepszych obcokrajowców w historii toruńskiego klubu
Zryw. Przeciętność. Koniec

W drugim roku sprawowania władzy w klubie z Torunia przez Przemysława Termińskiego wrócił dość nieoczekiwanie do wysokiej formy. Był blisko drugiego złota w polskiej lidze, otarł się o medal w GP. Brylował jak kiedyś, szczególnie na Motoarenie. Problemem były jednak - co też potwierdził każdy kolejny sezon - spotkania wyjazdowe. Holder tracił w nich sporo ze swojego kunsztu, jeździł nierówno, mniej pewnie. Z czasem coraz bardziej zawodził oczekiwania.

W latach 2017-2021 popadać w coraz większą przeciętność, mimo że miał już obok młodszego brata, Jacka. Przed trzema laty wypadł z GP. Przed dwoma spadł z Aniołami z PGE Ekstraligi. Został w klubie, pomógł awansować z powrotem do elity, a jeszcze dostał szansę od losu, by w dobie pandemii "dorobić" w roli gościa we Wrocławiu (znów brązowy krążek). Apator nadal go chciał, choć coraz głośniej mówiło się, że być może w końcu nadszedł czas na rozwód.

Postanowiono dać mu kolejną szansę i - jak się okazało - ostatnią. Początek ostatniego sezonu jeszcze był niezły, ale w ogólnym rozrachunku indywidualnie doświadczony zawodnik zaliczył najsłabsze miesiące w historii startów w żółto-niebiesko-białych barwach. Średnia 1,594 i dopiero 31. pozycja w ekstraligowej stawce. Zaledwie osiem wygranych biegów. Zawód.

Apator postawi teraz na innych i tym samym pobyt 34-letniego Australijczyka w drużynie dobiegł końca. Nie będzie więc wyrównania rekordu ligi należącego do Leigh Adamsa, który spędził w Lesznie piętnaście kolejnych sezonów (1996-2010). Mimo że losy Chrisa Holdera przez tyle lat były różne, Toruń wiele mu zawdzięcza. Tak jak i sam wiele zawdzięcza Toruniowi.

Statystyki Chrisa Holdera ze startów w klubie z Torunia (2008-2021)*:

Sezony Mecze Biegi (wygrane) Pkt+bon. Śr. bieg. Śr. mecz. Komplety Medale (zł-sr-br)
14 230 1160 (375) 2095+206 1,984 9,11 3 cz. / 6 pł. 1 - 3 - 2

*wliczony dwumecz barażowy z 2017 roku przeciwko gdańskiemu Wybrzeżu

CZYTAJ WIĘCEJ:
Ward: Zmarzlik jest wyjątkowy. Chcę, żeby zdobył tak wiele tytułów, jak to tylko możliwe
Kumple z internatu zawalczą o awans do PGE Ekstraligi. Niedawno spotkali się po 46 latach
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

< Przejdź na wp.pl