Daria Virolainen po raz ostatni w Pucharze Świata startowała w 2018 roku, a od dwóch lat w ogóle nie było jej na trasach biathlonowych.
Postanowiła zająć się rodziną - wychowuje trójkę dzieci i pojawiły się informacje, że zakończy karierę. Zamieszanie wokół 33-latki rozpoczęło się w poniedziałek.
11 września zajęła drugie miejsce podczas Letnich Mistrzostw Finlandii, po czym pojawiły się głosy, że zmieni obywatelstwo na fińskie.
Czterokrotny mistrz świata w biathlonie i były szef Rosyjskiej Unii Biathlonowej Władimir Draczew nazwał ją... zdrajczynią.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: partnerka Milika błyszczała w Paryżu
- W obecnej sytuacji takie zmiany uważam wyłącznie za zdradę. Widocznie ma w głowie inne myśli w tej sprawie. Żyje swoim życiem, ale to wszystko to wymówki - powiedział w rozmowie ze sports.ru.
Całą sprawę postanowiła skomentować sama zawodniczka. Wyjaśniła, dlaczego pojawiła się na starcie i jakie są jej sportowe plany.
- Tak się złożyło, że od sześciu lat mieszkam w Finlandii z rodziną. Startuję, a raczej trenuję, w lokalnym klubie. Siedem miesięcy temu urodziłam trzecie dziecko, nadal karmię je piersią. Chciałam po prostu wystartować w lokalnych zawodach, żeby przypomnieć sobie, jakie to uczucie. Dziwię się, że wywołało to w Rosji taki skandal - powiedziała.
Virolainen wyjaśniła, że nie poczyniła żadnych kroków w kierunku zmiany obywatelstwa. Nie podjęła decyzji w tej sprawie.
Głos zabrał także Fiński Związek Biathlonowy. "Według naszych informacji, Virolainen nie jest obywatelką Finlandii i nie miała kontaktu z naszym związkiem. Od dawna mieszka za to w Finlandii" - przekazano w oświadczeniu.
- Sportowcy dostają się do grup treningowych i drużyn narodowych na podstawie ich wyników - wyjaśnił Kalle Laehdesmaeki, szef związku.
Czytaj także:
- Noriaki Kasai nie przestaje zadziwiać. Wrócił na podium
- Rusza sprzedaż biletów na polskie konkursy PŚ w skokach. Ogromne ceny