Za nami już trzy konkurencje biathlonowych mistrzostw świata. W czwartek zawodnicy rywalizowali w sztafecie mieszanej, w sobotę rozegrano sprinty, a niedziela upłynęła pod znakiem biegów pościgowych. O ile w pierwszej z tych konkurencji polscy kibice nie nastawiali się na dobry wynik, o tyle w dwóch pozostałych do grona faworytek zaliczane były Polki.
W sprincie Biało-Czerwone zawiodły. Nasze reprezentantki słabo strzelały i rzutem na taśmę wywalczyły awans do niedzielnego biegu pościgowego. Najlepsza z naszych zawodniczek była Monika Hojnisz, która sklasyfikowana została na 44. miejscu. - Na pewno nie pokazałyśmy tego czego oczekujecie, ale wiedzcie, że w każdym starcie dajemy z siebie 100 procent - napisała na Facebooku polska biathlonistka.
Z 55. czasem do mety dobiegła Magdalena Gwizdoń, a Krystyna Guzik była sześćdziesiąta. Awansu do biegu pościgowego nie wywalczyła Weronika Nowakowska, która była dopiero 75. - Sprint idzie w zapomnienie. Mistrzostwa jeszcze się nie skończyły. Bitwa przegrana ale wojna jeszcze trwa - przekazała Guzik, która nie pojawiła się na trasie biegu pościgowego.
Optymizmem może napawać wynik osiągnięty w biegu pościgowym. Hojnisz ukończyła go na 29. miejscu i zanotowała awans o piętnaście pozycji. Jeszcze lepiej spisała się Gwizdoń, która wystartowała z 55. numerem, a do mety dobiegła na 30. miejscu. Polki znacznie lepiej strzelały, popełniły tylko po dwa błędy na dwadzieścia strzałów, co pozwoliło im na spory awans w klasyfikacji.
Mimo tak kiepskiego wyniku wciąż są szanse na to, że będą to udane mistrzostwa dla polskich zawodniczek. Do rozegrania pozostały jeszcze bieg indywidualny (15 km) i bieg masowy, w którym pewny udział ma Guzik. W tym pierwszym kluczem do sukcesu będzie dobre strzelanie, gdyż za każdy błąd dodawana jest jedna karna minuta. Największe nadzieje związane są jednak ze sztafetą, w której Polki dwukrotnie w tym sezonie zajmowały czwarte pozycje.
Transmisje z MŚ w biathlonie pokazuje telewizja Eurosport 1.