Urodzony w 1990 roku zawodnik nie uniknął pechowego zdarzenia, jakim było złamanie kijka. Ostatecznie finiszował jako czwarty i nie zdołał zakwalifikować się do dalszej części konkurencji. - Bieg nie układał się od początku - mówi Maciej Staręga w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl. - Już na starcie byłem trochę zablokowany, musiałem się trochę przebijać. jechałem bokiem, no a potem złamali mi ten kijek. Gdybym od początku był z przodu to pilnowałbym dobrego miejsca i czekał na końcówkę. Ze złamanym kijkiem trzeba było się szarpać, wziąć następny, potem nie było jak się przedostać do przodu i ciężko było cokolwiek zrobić, jeszcze w dodatku zachwiał się przede mną Rosjanin i wytrącił mnie z rytmu.
Staręga, podobnie jak inni nasi reprezentanci, mógł liczyć w piątek na owacyjny doping polskiej publiczności. Kibice zgromadzeni w Jakuszycach nie szczędzili braw i okrzyków wsparcia. - To jest piękne, to jest piękno sportu, dlatego się startuje. Jak publika jest za tobą to leci się jak na skrzydłach - twierdzi Staręga.
Bieżący sezon przyniósł mu serię świetnych wyników i już teraz wiadomo, że jest dla niego najlepszym w karierze. Sam biegacz przyznaje, że nie spodziewał się takich rezultatów. - Szczerze powiem, że nie liczyłem, że będą to wyniki na takim poziomie. Chciałem regularnie meldować się w trzydziestce. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale pracowałem nad tym. Tym bardziej cieszę się, że teraz melduję się w dwudziestce. To jest dla mnie bardzo pozytywne, cieszę się z tego, choć w Szklarskiej Porębie liczyłem na półfinał. W sprincie łyżwą już pięć razy byłem w ćwierćfinale i przydałoby się przełamać i wejść dalej. Małymi krokami, byle do przodu - deklaruje Maciej Staręga.