Pożegnanie z Alpe Cermis i Tour de Ski. Ostatnia wspinaczka Justyny Kowalczyk

Newspix / Carl Sandin
Newspix / Carl Sandin

W niedzielę Justyna Kowalczyk po raz ostatni stanie na starcie etapu Tour de Ski. Pożegnanie z imprezą, która przez lata dostarczała jej powodów do radości, nie będzie łatwe - Polkę raz jeszcze czeka wspinaczka pod Alpe Cermis.

Zgodnie z zapowiedziami Kowalczyk w dwóch następnych latach kariery ma zrezygnować z udziału w Tour de Ski. Tegoroczne wyniki pozwalają wątpić w zmianę tych planów. Wszystko wskazuje więc na to, że niedzielny start to definitywne rozstanie się z Tourem. Polka ma sobie coś do udowodnienia - aż cztery razy ujarzmiła Alpe Cermis i była na szczycie pierwsza. Przed rokiem wygrała jednak słynna "Ściana" - na wpół omdlała Kowalczyk nie ukończyła konkurencji. Jaka sama przyznała, nie chce żegnać się z finałem Touru w taki sposób i ma zamiar raz jeszcze wdrapać się pod stok.

Tegoroczna wspinaczka może być jednak równie trudna jak ta sprzed dwunastu miesięcy. Tym razem Kowalczyk trenowała latem mocniej niż rok temu, ale dla organizmu było to za wiele i efekty są odwrotne niż planowano. Paradoksalnie jednak w bieżącym Tourze Polka zawodziła tam, gdzie miała być mocna, a niekiedy nieźle jak na obecne możliwości wypadała w biegach, w których powinna być dalej niż była. Na Alpe Cermis ma być piekielnie ciężko, ale może znów los sprawi, że akurat w takim biegu zła karta się odwróci.

Kowalczyk ruszy na trasę jako dwudziesta pierwsza - zawodniczki będą startowały według kolejności miejsc zajmowanych w klasyfikacji generalnej Tour de Ski. W momencie startu Polki liderka będzie na trasie już od jedenastu minut - różnice czasowe zostaną bowiem zachowane i jedynie te, które tracą co najmniej dwanaście minut, ruszą razem, a różnica czasowa zostanie im doliczona na mecie. Patrząc na sytuację Kowalczyk w klasyfikacji generalne można by powiedzieć, że różnice są na tyle duże, że realna jest walka jedynie o najlepszą piętnastkę. W praktyce sukcesem będzie jednak każdy awans w tabeli.

Pasjonująco zapowiada się walka o końcowy triumf w Tour de Ski. Jako pierwsza wspinaczkę zacznie Ingvild Flugstad Oestberg, ale jej przewaga nad Therese Johaug - niespełna czterdzieści sekund - może okazać się niewystarczająca, gdyż druga z Norweżek czuje się na Alpe Cermis jak ryba w wodzie.

Wśród mężczyzn wszystko jest już jasne - po wygraną zmierza Norweg Martin Johnsrud Sundby, który ma wielką przewagę. Ale emocji u panów też nie zabraknie, bo niewiadomą są cztery kolejne miejsca, o które powalczą następni Norwegowie Petter Northug i Finn Haagen Krogh, Kazach Aleksiej Połtoranin, a także Rosjanin Siergiej Ustiugow.

Program ostatniego etapu Tour de Ski:
14:00 - 9 km kobiet stylem dowolnym na dochodzenie
15:40 - 9 km mężczyzn stylem dowolnym na dochodzenie

Komentarze (6)
Kris59
10.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
A może w ogóle nie wystartuje??? Wcale bym się nie zdziwił bo z taka forma to będzie kolejny marsz...do tyłu. Już tam Justysia coś wykombinuje aby aby się kolejny raz nie zbłaźnić. 
avatar
Jozef-bogdan Pilat
10.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
kowalczyk jest za slaba,nie powinna startowac juz.z reklam dobrze zyje 
avatar
Randy
10.01.2016
Zgłoś do moderacji
0
3
Odpowiedz
Mam nadzieje ze po tym biegu zakonczy kariere i nie trzeba bedzie tej żenady ogladac wiecej 
Karol Szymczak
10.01.2016
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Trzymaj się Justyna. Nie poddawaj się. Bądź twarda, jak stal. 
avatar
Ksawery Darnowski
10.01.2016
Zgłoś do moderacji
1
2
Odpowiedz
Obstawiam, że Kowalczyk zejdzie z trasy i nie ukończy biegu.
To zresztą będzie zgodne z jej aktualną formą a raczej jej brakiem.
Powiem więcej, powinna się wycofać także z Pucharu Świata.