To one mogą zastąpić Kowalczyk. Siostry z małej wsi walczą o spełnienie marzeń

Marek Bobakowski
Marek Bobakowski

Zajęcia trwają dwie, trzy godziny. W południe są już w szkole. Potem późny obiad i... - Nauka! - przekonuje Budny. - Sport jest ważny, ale o nauce nie możemy zapominać. Jestem przerażony, ile jest tej wiedzy w gimnazjum. Odrabianie lekcji, przygotowywanie się do sprawdzianów.

- Zasypiamy nad książkami - mówią zgodnie młode zawodniczki.

Za to w weekend udaje się przeprowadzić dłuższe zajęcia. Problemem jednak jest brak naśnieżonej trasy w Zakopanem. To sprawa, o której od lat mówi Justyna Kowalczyk. W grudniu siostry Szkurat nie miałyby, gdzie trenować, gdyby nie... - Ćwiczyliśmy na sztucznie zaśnieżonych wyciągach narciarskich - mówi Budny. - Turystów jeszcze wielu nie było, więc właściciele tych prywatnych biznesów otwierali nam na dole bramy i z uśmiechem na ustach wpuszczali, abyśmy mogli wspinać się na nartach na górę. Należą im się wielkie podziękowania. Wielu z nich znam osobiście. Oni mnie też. Więc problemu nie ma.

Dziewczyny mają już na swoim koncie pierwsze sukcesy (Fot. ZSP w Sękowej) Dziewczyny mają już na swoim koncie pierwsze sukcesy (Fot. ZSP w Sękowej)

Powstaje jednak pytanie: czy tak powinna wyglądać kariera utalentowanej sportowo młodzieży? Dlaczego zawodniczkami nie interesuje się Polski Związek Narciarski, ministerstwo sportu? - Jestem daleki od ataków personalnych na działaczy związku czy szefów ministerstwa - przekonuje Budny. - W Polsce zawodzi system, nie PZN. Dziewczyny staną się "atrakcyjne" dla reprezentacji dopiero w wieku 16-17 lat. Wtedy zakwalifikują się do kadry młodzieżowej i będą miały łatwiej. Wcześniej muszą radzić sobie same.

To system skopiowany wiele lat temu z bogatszych krajów, np. Austrii. Tam rodziców stać, aby inwestować w swoje dzieci aż do 16. roku życia. Opłacać im prywatnych trenerów, dodatkowe lekcje, itd. Mamy i taty Ireny i Darii nie stać. Jak setek tysięcy polskich rodziców. Dlatego tracimy 99 procent talentów. - Eeee tam. 99,9 procent! - grzmi Budny.

Rozłąka z rodzinnym domem

Siostry mają charakter, są mocne psychicznie. W tak młodym wieku wyjechały z rodzinnego domu i dobrze sobie radzą. - Najważniejsze, że mieszkamy razem w pokoju w internacie - mówią.

- Jestem spokojniejsza wiedząc, że trzymają się razem. Na miejscu jest też trener Budny, jego żona (Weronika Budny, trzykrotna uczestniczka igrzysk olimpijskich w latach 1964-72), nasza rodzina - przekonuje mama Ireny i Darii.

Do Bartne dziewczyny wracają tylko na święta, wakacje. - Ostatnio były na początku stycznia, bo wtedy przypada Boże Narodzenie w religii prawosławnej - tłumaczy Budny. - Kilka dni i powrót do treningowego reżimu. Nie płaczą, nie narzekają, są mocne. A to wiele mówi o tym, że w przyszłości dadzą sobie radę w zawodowym sporcie.

- Justyna też miesiącami była i nadal jest poza domem - twierdzi Daria. - Ona daje radę, więc my też. Bieganie jest dla nas wszystkim. Kochamy sport. I to nas tutaj trzyma.

Justyna Kowalczyk zadebiutowała w Pucharze Świata mając 18 lat. Irena ma 14. W 2020 roku spróbuje swoich sił z najlepszymi zawodniczkami świata? A może wcześniej?

Marek Bobakowski



Czy siostry Szkurat będą osiągały sukcesy na międzynarodowych zawodach?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×