Biegi narciarskie w Norwegii przeżywają wyjątkowo zły okres - zbyt duża dawka leków na astmę u Martina Johnsruda Sundby'ego, pozytywny wynik testu dopingowego u Therese Johaug, a do tego informacje o podawaniu medykamentów zdrowym zawodnikom, w dodatku nie tylko dorosłym, ale nawet juniorom. Nic więc dziwnego, że w środowisku pojawiła się fala krytyki wymierzona w Norwegów. Ci postanowili zareagować, ale wybrany sposób, w oczach mediów, naraził ich na śmieszność.
Czołowi działacze Norweskiego Związku Narciarskiego zaczęli bowiem bezpośrednio kontaktować się z krytykami w celu przedstawienia im swojej wersji zdarzeń, w ich opinii jedynej prawdziwej. Vidar Loefshus, szef kadry biegowej, rozmawiał na przykład z Francuzem Mauricem Manificatem, Finem Samim Jauhojaervim i Finką Aino Kaisą Saarinen, a więc czynnymi zawodnikami, którzy niepochlebnie wyrażali się na temat ostatnich afer. - Przez barierę językową mogli nie rozumieć całej sytuacji. Chciałem im więc wszystko wyjaśnić - powiedział Loefshus.
Sporo zamieszania wywołały także wpisy Justyny Kowalczyk na Facebooku. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Polka jest członkinią Team Santander, maratońskiego zespołu z... Norwegii. Espen Bjervig, były znany narciarz, dziś działacz Norweskiego Związku Narciarskiego od spraw marketingu, natychmiast skontaktował się z Joergenem Auklandem z Team Santander i nakazał, aby ten podjął interwencję wobec Kowalczyk, po której Polka usunie wpisy. Aukland nie zdecydował się jednak na żadne działania. - Oni powinni mieć więcej pokory, brać pod uwagę, co o sprawie myśli reszta świata. W sprawie Kowalczyk rzeczywiście był SMS. Bjervig pisał: "to jest zupełnie nie na miejscu, musisz się tym zająć". Tymczasem Justyna ma swoje zdanie od wielu lat. To, co mówi, jest poza nami i poza naszymi granicami - stwierdził działacz teamu, do którego należy Polka.
Telefony odbierali też norwescy biegacze i działacze niezwiązani bezpośrednio z ostatnimi skandalami. Otrzymali oni wytyczne na temat tego, co mogą mówić mediom. Chodziło tu o ustalenie wspólnej wersji broniącej Norwegów, dzięki czemu całe środowisko miało wypowiadać się podobnie. - Nie chodziło o to, by na kogoś wpływać, ale żeby powiedzieć, jaki jest nasz punkt widzenia. To naturalna część mojej pracy - wyjaśnił Bjervig, który przesyłał obowiązujące wytyczne.
Norwegowie kontaktowali się także z licznymi dziennikarzami i komentatorami. Wiele telefonów odebrał Szwed Tomas Pettersson, autor krytycznych artykułów na temat astmy w norweskim narciarstwie. - Dzwonili czołowi działacze. Mówili, że powinienem zająć się biegami w Szwecji, a nie ciągle patrzeć na to, co dzieje się w Norwegii - powiedział Pettersson.
ZOBACZ WIDEO Nowy prezes PZLA. Olszewski pokonał Skuchę (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}