Z Seefeld - Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty
Akcja o kryptonimie "Operacja Aderlass" trafiła w środę na czołówki wszystkich austriackich mediów. Te piszą o skandalu, wstrząsie, szoku i rozbiciu dopingowej szajki. Do tego ostatniego doprowadziło skoordynowane działanie niemieckiego i austriackiego wymiaru sprawiedliwości. 120 funkcjonariuszy policji z obu krajów przeszukało szesnaście domów oraz mieszkań (siedem w Seefeld, Innsbrucku i okolicach oraz dziewięć w Erfurcie w Niemczech) i aresztowało dziewięć osób.
Jak na razie oficjalnie są znane nazwiska dwóch zatrzymanych - Austriacy Dominik Baldauf i Max Hauke (co ciekawe, obaj uczyli się w szkole policyjnej) startowali w Seefeld w sprincie drużynowym i zajęli dobre szóste miejsce. Późniejszy wpis tego pierwszego na Instagramie, "Czego potrzeba, żeby spełniać swoje marzenia? Odwagi. Tylko odwagi", ma teraz groteskowy wydźwięk.
W przypadku pozostałych trzech sportowców podano tylko ich narodowość - dwóch jest z Estonii, jeden z Kazachstanu. Prawdopodobnie są to Andres Veerpalu, Karel Tammjarv i Aleksiej Połtoranin, którzy nie pojawili się na starcie środowego biegu na 15 kilometrów stylem klasycznym.
Czytaj także: Adam Małysz zastąpi Stefana Horngachera w roli trenera kadry skoczków? PZN nie bierze tego wariantu pod uwagę
ZOBACZ WIDEO Adam Małysz trenerem reprezentacji Polski? Tego chcą kibice!
Nazwa operacji nie jest przypadkowa, bo po niemiecku słowo Aderlass oznacza upuszczanie krwi. A zatrzymani są oskarżeni właśnie o stosowanie dopingu krwi. Na środowej konferencji prasowej w Innsbrucku, zorganizowanej ze względu na dużą ilość zapytań o sprawę od obecnych na mistrzostwach dziennikarzy, Dieter Csefan z austriackiej policji kryminalnej zdradził, że jednego z pięciu aresztowanych w Seefeld złapano na gorącym uczynku. Właśnie wtedy, gdy przetaczał sobie krew.
Przypuszcza się, że szefem grupy był 40-letni niemiecki lekarz sportowy, w przeszłości działający w kolarstwie, a swoje centrum dowodzenia szajka miała w Erfurcie, gdzie odkryto dobrze wyposażone laboratorium z pokaźnym zapasem krwi.
"Grupa przestępcza została w trybie natychmiastowym oskarżona o pomoc w organizacji dopingu polegającego na przeprowadzaniu transfuzji krwi sportowcom na przestrzeni kilku lat, w celu poprawienia wyników i osiągnięć w krajowych i międzynarodowych zawodach. Celem wspomnianego procederu było generowanie nielegalnego zysku/czerpanie korzyści finansowych" - to fragment oficjalnego oświadczenie austriackiej Federalnej Policji Kryminalnej.
Organizacja miała działać od ponad pięciu lat. Teraz została rozpracowana dzięki zeznaniom Johannesa Duerra, austriackiego biegacza, olimpijczyka z Soczi, u którego przed biegiem na 50 kilometrów wykryto wówczas erytropoetynę. Austriacki Związek Narciarski (ÖSV) wykluczył go za to ze swoich struktur.
Czytaj także: Alexander Pointner zainteresowany pracą z Polakami. "Mogę rozmawiać z PZN"
- Wszyscy jesteśmy w szoku. Mam nadzieję, że wszyscy zamieszani w tę aferę zostaną złapani, w tym również ci, którzy pociągali za sznurki - powiedział Markus Gandler, dyrektor sportowy ÖSV. W środę śledczy prosili go o pomoc w znalezieniu Baldaufa i Haukego. Gandler przekonywał, że nigdy nie widział, by wymieniona dwójka robiła coś podejrzanego, ale nie mógł ich obserwować przez cały czas. - To dorośli ludzie. Nie pilnujemy ich na każdym kroku - mówił w rozmowie z telewizją ORF. - To wielki cios dla całych biegów narciarskich. Nie pierwszy i wygląda na to, że nie ostatni - dodał.
Jego przełożony, prezes austriackiej federacji Peter Schroecksnadel, wyraził ubolewanie, że "dobrze przygotowane mistrzostwa zostały przyćmione przez dopingowy skandal". Podziękował zarazem śledczym za rozbicie przestępczej siatki.
- Nie ma nic podlejszego, niż kupowanie sobie lepszych rezultatów poprzez stosowanie nielegalnych metod. Jestem bardzo wzburzony faktem, że niektórych sportowców przeszłość niczego nie nauczyła. Nasz związek stosuje wobec dopingu zasadę zera tolerancji - podkreślił Schroecksnadel. Dodał, że choć śledztwo nie wykazało, by w aferę byli zamieszani działacze ÖSV, po sezonie zaleci całkowitą reorganizację austriackich biegów narciarskich.
Minister sportu Austrii Heinz-Christian Strache również żałuje, że o mistrzostwach świata mówi się teraz głównie w kontekście dopingu, a nie sportowej rywalizacji. Dodał jednak, że krajowa ustawa antydopingowa okazuje się skuteczna, pozwala chronić "czystych" sportowców i zapewnia sprawiedliwą rywalizację. W Austrii stosowanie dopingu jest przestępstwem karnym i można za nie trafić do więzienia nawet na 10 lat.
Csefan na środowej konferencji powiedział, że w aferę z pewnością zaangażowanych jest więcej osób. A to oznacza, że można spodziewać się kolejnych zatrzymań.