20 czerwca 2020 roku w Arłamowie odbyła się walka reprezentanta Polski z Eriksem Kalasnikovsem. Łukasz Różański poradził sobie ze skazywanym na porażkę rywalem, wygrywając przez techniczny nokaut.
Kilkanaście miesięcy później pięściarz sięgnął po tytuł mistrza świata WBC w kategorii bridger. W książce "Zrozumieć boks 2" Huberta Kęski 37-latek postanowił wrócić wspomnieniami do pojedynku z Łotyszem, będącym wówczas w nie najlepszej formie.
Mateusz Borek z "MB Promotions" twierdził, że to Różański był odpowiedzialny za dobór przeciwnika. Zdaniem pięściarza, dziennikarz chciał jednak, by zawalczył z zawodnikiem z dodatnim rekordem.
Według Różańskiego, Borek miał mu przekazać jedynie sześć biletów na walkę. Komentator Telewizji Polski przedstawił swoją wersję na platformie X.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor futbolu pokazał klasę. Tak zachował się po porażce
"Dostał ode mnie 12- osobowy stolik za free oraz dodatkowy pokój dla jednego ze swoich sponsorów, który przyjechał niekoniecznie z damą. A Łotysz się bał, bo go oszukano dwa razy w Polsce i nie zapłacono mu. Możemy zrobić konfrontację. Zapraszam" - napisał Borek.
Co więcej, Borek zarzucił Różańskiemu rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji. Sam przekonywał, że Polak nie chciał "normalnej" walki, którą dziennikarz był w stanie sfinansować.
"Totalne kłamstwo. Totalne. Nie wiem, kto namówił go na gadanie takich bzdur. Ja chciałem zapłacić za normalną walkę. Łukasz takowej nie chciał. Wolał tego trupa za własną kasę. Łotysz jeszcze wymusił, żebym ja tę gotówkę zdeponował przed walką" - oświadczył.
Czytaj więcej:
Szpilka zaczął szaleć w studiu TVP. Opowiedział o spotkaniu z Furym
Będzie rekordowa wypłata. Sprawdź, ile zarobi Tyson Fury