Wielkie emocje w Arabii Saudyjskiej. O wszystkim zadecydowali sędziowie

Zdjęcie okładkowe artykułu: Materiały prasowe /  / Jai Opetaia i Mairis Briedis
Materiały prasowe / / Jai Opetaia i Mairis Briedis
zdjęcie autora artykułu

Jai Opetaia i Mairis Briedis w walce o pas mistrzowski IBF w wadze junior ciężkiej wystąpili w co-main evnecie gali Ring of Fire. Ten pojedynek nie dość, że był emocjonujący to jest niezwykle ważny dla polskich kibiców.

W tym artykule dowiesz się o:

Fanom pięściarstwa w Polsce nie trzeba mówić, że rozstrzygnięcia na szczycie wagi cruiser są niezwykle istotne. To właśnie w tej kategorii mamy najwięcej pięściarzy w światowej czołówce i myśląc o pasach mistrzowskich, warto śledzić poczynania najlepszych. A właśnie Jai Opetaia i Mairis Briedis do nich się zaliczają.

Faworytem walki o wakujący pas IBF w wadze junior ciężkiej był Australijczyk. Ma on za sobą bardzo dobrą serię efektownych pojedynków, a do tego jeszcze nigdy nie zaznał porażki. Natomiast Łotysz swojej szansy musiał upatrywać w tym, że jest zdecydowanie bardziej doświadczony i do tego pojedynku podchodził podwójnie zmotywowany, bowiem miał okazję do rewanżu na Australijczyku.

Od pierwszej rundy bardziej ofensywny był Jai Opetaia. Australijczyk wywierał presję na Łotyszu, ale ten nie dawał się zdominować. Już od drugiej rundy oglądaliśmy ciekawe wymiany w wykonaniu obu panów. Briedis, mimo że był mniej aktywny, próbował swoich sił w mocnych seriach złożonych z kilku ciosów.

W kolejnych rundach Australijczyk był bardziej aktywny i zadawał więcej ciosów. Jednakże Briedis ciągle groźnie kontrował, dlatego Opetaia nieustannie musiał być czujny. Łotysz słynie z silnych ciosów, więc miał argumenty, aby odmienić losy pojedynku w każdym momencie.

ZOBACZ WIDEO: Szpilka przyszedł do jego szatni. Wrzosek zdradza treść rozmowy i ocenia walkę

Od 6. rundy walka była już bardziej jednostronna. Jai Opetaia nieustannie utrzymywał tempo walki, którego nie wytrzymywał Briedis. Efekty tej taktyki było widać na twarzy Łotysza, który miał mocno rozbity nos. W ostatnich rundach było jasne, że Briedis musi postawić wszystko na jedną kartę.

Tak też się stało. Ostatnie dwie rundy to duża aktywność Łotysza. Udało mu się nawet rozbić nos rywala, ale to był jedyny jego sukces. Ostatecznie obaj dotrwali do ostatniego gongu i o wszystkim musieli zadecydować sędziowie. Ci natomiast nie mieli żadnych wątpliwości - jednogłośnie na punkty wygrał Jai Opetaia. To oznaczało również pas mistrzowski IBF dla Australijczyka.

Zobacz także: Sensacja w Rijadzie. Eksperci go skreślali, a zdemolował faworyta Zobacz także: 19-latek znów zachwycił

Źródło artykułu: WP SportoweFakty