- Widziałem doskonały pojedynek. Większość fachowców w USA uważała, że będą ze dwie rundy, a trener Jacobsa mówił, żeby kibice nie kupowali popcornu, bo nie zdążą go zjeść. Tymczasem było zupełnie inaczej i wszyscy obejrzeli wyrównaną walkę - mówi w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Andrzej Gmitruk, trener, który stał w narożniku Macieja Sulęckiego.
Dla Polaka była to pierwsza porażka na zawodowym ringu. Sulęcki po twardej walce przegrał z byłym mistrzem świata w wadze średniej, Danielem Jacobsem (34-2, 29 KO) jednogłośną decyzją sędziów.
Arbitrzy punktowali: 116-111, 117-110, 115-112 dla pięściarza z Nowego Jorku. Po walce pojawiły się głosy wśród bokserskich ekspertów, że wymiar wygranej Amerykanina jest przesadzony, gdyż Polak nie odstawał on rywala na tyle. - Punktacja mi się nie podoba. Walka była bliżej remisu, Maciek zadał zresztą więcej ciosów. To jednak taki biznes - przyznaje.
Gmitruk jest pod wrażeniem umiejętności i progresu, jaki w ostatnim czasie zrobił polski pięściarz. - Zmienię jeszcze kilka rzeczy w jego boksie. My się dopiero rozkręcamy. Maciek ma wielkie ambicje, poukładane życie osobiste i to widać, bo jest kapitalnie skoncentrowany. To przyszły mistrz świata - zapowiada.
ZOBACZ WIDEO #dziejesiewsporcie: wie, jak przyciągnąć uwagę mężczyzn. Ring girl z USA