W Kinszasie w Republice Demokratycznej Konga Michał Cieślak walczył o mistrzostwo świata. Stawką pojedynku z Ilungą Makabu był pas WBC w wadze junior ciężkiej. Starcie od początku nastręczało wiele trudności. Pokazywaliśmy ring postawiony na jakiejś łące (zobacz TUTAJ) czy wielkie ilości gotówki przenoszonej w plecaku (zobacz TUTAJ).
Doszły do tego nieprzyjemne przygody promotorów Polaka, bowiem zostali okradzeni. - Było około godziny czwartej. Usłyszałem walenie do drzwi, wstałem zaspany i przez wizjer zobaczyłem dwóch facetów krzyczących "Open, open, police!" i wymachujących jakąś odznaką. Nie zdążyłem nawet powiedzieć, że to pomyłka, a jeden z nich wsadził już nogę do środka - opowiada Babiloński dla "Przeglądu Sportowego". Prawdziwej policji w hotelu nie spotkali, za to było mnóstwo kamer, które nie działały.
To wszystko miało drugorzędne znaczenie, bowiem najważniejsza była walka Polaka. Niestety, Makubu był do niej lepiej przygotowany i wygrał na punkty. Tym samym Cieślak nie zdobył mistrzowskiego pasa (zobacz TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: FEN 27. To była prawdziwa wojna. Wojciech Janusz przegrał z Adamem Kowalskim. "Takie jest życie, dajcie mi trochę czasu"
Przed walką obaj zawodnicy pokazali się publiczności zgromadzonej na prowizorycznym ringu bez koszulek. Prezes PZPN, Zbigniew Boniek, podniósł kwestię wagi obu zawodników. Jak dla niego - nie była to walka w jednej kategorii wagowej.
- Było ważenie? Bo ten z Konga trochę przy kości - napisał Boniek na Twitterze.
"Ten z Konga" nie dał szans Cieślakowi i po 12-rundowym pojedynku wypunktował przeciwnika.
CZYTAJ TAKŻE Boks. Michał Cieślak - Ilunga Makabu. Obawy Andrzeja Fonfary. "Nie widzę wyjścia, ucieczki"
CZYTAJ TAKŻE Boks. Michał Cieślak - Ilunga Makabu. Polacy dostali gażę za walkę w plecaku