Obaj pięściarze mogli być sfrustrowani oczekiwaniem na pojedynek. O ich starciu na szczycie kategorii średniej mówiło się od ponad roku, a termin wyznaczano kilkunastokrotnie.
Pierwotnie walka miała się odbyć na początku tego roku. Ze względu na kontuzję mistrza termin musiał ulec zmianie. Następnie plany promotora Eddie'ego Hearna popsuła pandemia koronawirusa.
Ostatecznie, po wielu próbach konfrontacja odbyła się podczas gali telewizji DAZN w Hollywood. W jej stawce znalazły się pasy IBF i IBO w kategorii średniej.
Kamil Szeremeta wyszedł do pojedynku jako obowiązkowy pretendent do pasa International Boxing Federation. Na zawodowym ringu był niepokonany. Jego największym osiągnięciem było zdobycie pasa mistrza Europy (EBU).
O sile rewelacyjnego Giennadija Gołowkina przekonało się wcześniej już 35 przeciwników, w tym inny Polak, Grzegorz Proksa. Od października 2019 roku "GGG" jest posiadaczem tytułu mistrza świata federacji IBF, a w przeszłości dzierżył też pasy WBA i WBC. 38-latek to jeden z najlepszych pięściarzy obecnego pokolenia bez podziału na kategorie wagowe.
Obaj pięściarze po raz ostatni boksowali w październiku ubiegłego roku podczas gali w Nowym Jorku. Polak zadebiutował wtedy na amerykańskim ringu i pokonał Oscara Cortesa, a Kazach rozprawił się z Siergiejem Derewianczenką.
Za walkę z Gołowkinem Szeremeta ma zgarnąć największą wypłatę w karierze. Mówi się, że jest to nawet ponad pół miliona dolarów!
ZOBACZ WIDEO: GROMDA 3. "Vasyl" zrealizował swój cel. "Na każdego zawodnika mieliśmy przygotowany plan"
Zdecydowanym faworytem bukmacherów był reprezentant Kazachstanu. Za jego zwycięstwo praktycznie nie dało się zarobić. Z kolei w przypadku wskazania triumfu Polaka nagroda wyniosłaby nawet 14-krotność postawionej sumy! Oznaczało to, że szanse na triumf Szeremety są minimalne.
Zawodnik z Białegostoku miał plan, aby szybko zaatakować i zaskoczyć rywala. W pierwszej rundzie prezentował się bardzo solidnie. Widać było, że pojedynku nie przegrał już w szatni. Nie bał się rywala. W ostatniej akcji został jednak zaskoczony przez rywala i padł na deski. Był liczony, pomógł mu gong kończący rundę.
Przewaga mistrza się zwiększała. Szeremeta się nie poddawał, ale w drugiej rundzie ponownie był liczony. Gołowkin był bezlitosny, ale Polak pozostawał wytrzymały.
Trzecia odsłona toczyła się pod dominacją Kazacha. Białostoczanin się nie poddawał, ale był już piekielnie zmęczony. "GGG" się rozkręcał.
W czwartym starciu Polak był trafiony po bardzo mocnych lewych. Skutkowało to kolejnym liczeniem. Szeremeta postanowił jednak kontynuować pojedynek. Rywal nie czuł żadnego zagrożenia z jego strony.
Piąta runda również toczyła się pod dyktando czempiona, który robił w ringu co tylko chciał. Przypominało to bardziej sparing niż pojedynek o pas mistrza świata. Pojedyncze ciosy zawodnika z Podlasia dochodziły do celu, ale brakowało w nich mocy.
Kazach kontynuował swoją dominację. Robił to, co chciał. W siódmej odsłonie ponownie posłał Polaka na deski, już po raz czwarty. Pokazywał charakter, ale wydawało się, że tylko niepotrzebnie tracił zdrowie.
Po tej rundzie sędzia ringowy podjął decyzję o przerwaniu pojedynku. Decyzja była słuszna, ponieważ dominacja była aż nadto widoczna. Po pojedynku zawodnicy okazali do siebie szacunek.
Tym samym Szeremeta dołączył do grona polskich pięściarzy, którzy bezskutecznie walczyli o pas mistrza świata w boksie zawodowym. Chociaż między poziomem Polaka a Kazacha wystąpiła przepaść, to mimo wszystko zawodnikowi z Białegostoku nie można odmówić ambicji. Do ringu mógł wyjść tylko po wypłatę, a wytrzymał siedem rund i przyjął bardzo mocne uderzenia. Można było się tego spodziewać, mierzył się przecież z jednym z najlepszych pięściarzy w historii.
Zobacz także:
-> Adam Kownacki miał sparingi z zawodnikiem UFC. Stanowczo mówi o swojej przyszłości w MMA
-> KSW 57. Borys Mańkowski: Jara mnie to, żeby dawać walki, o których wszyscy mówią