Pogromca Kownackiego szczery do bólu. "Spodziewałem się"

Robert Helenius dzięki dwóm wygranym z Adamem Kownackim znowu jest rozpatrywany w kontekście walk o najwyższą stawkę w wadze ciężkiej. Fin przyznał, że rewanż z Polakiem nie stanowił dla niego dużego wyzwania. Dlaczego?

Waldemar Ossowski
Waldemar Ossowski
Robert Helenius w walce z Adamem Kownackim PAP/EPA / ETIENNE LAURENT / Na zdjęciu: Robert Helenius w walce z Adamem Kownackim
W pierwszej walce, w marcu 2020 roku, Helenius sensacyjnie zastopował Kownackiego w czwartej rundzie. Wówczas porażkę pięściarza z Łomży postrzegano jako wypadek przy pracy. Dlatego też w drugim starciu Polak ponownie był faworytem bukmacherów.

W Las Vegas "Babyface" zebrał jednak lanie do Fina. Sędzia przerwał walkę w szóstej rundzie. Pięć wcześniejszych starć padło łupem Heleniusa, który z zimną krwią korzystał z przewagi warunków fizycznych i konsekwentnie rozbijał Kownackiego.

Po walce były mistrz Europy w wadze ciężkiej był szczery do bólu i powiedział: - Spodziewałem się tego zwycięstwa, bo czym on mógł mnie zaskoczyć? Nie zrozumcie mnie źle, to dobry awanturnik, ale ja walczę z awanturnikami od 20 lat. Wiem, jak sobie z nimi radzić. To mi nie przeszkadza.

"Nordycki Koszmar" w Las Vegas dopisał 33. zwycięstwo do zawodowego rekordu. Teraz chce skupić się na rodzinie. - Byłem z dala od nich przez cztery tygodnie. Później możemy się martwić o to, co dalej - dodał.

Zobacz także:
Adam Kownacki się tłumaczy. Dlatego uderzał poniżej pasa
Trener Kownackiego załamany. "Nie robił nic nad czym pracowaliśmy"

ZOBACZ WIDEO: Brutalny nokaut w Czeczenii, Polski sędzia wkroczył do akcji


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×