To musiała być ciężka noc dla Deontaya Wildera. Amerykanin został kilkukrotnie znokautowany przez Tysona Fury'ego, a po ciosach z 11. rundy sędzia słusznie przerwał walkę. 35-latek został od razu odwieziony do szpitala, gdzie wykryto złamanie w jego prawej ręce.
Okazuje się, że Wilder będzie musiał przejść operację. - Złamał prawą rękę za trzecim knykciem i musi to naprawić w przyszłym tygodniu. Przejdzie operację, kostka jest w porządku, złamała się kość za kostką. Jest obolały, ale nic mu nie było. Trafił już do domu - przyznał współmenadżer pięściarza, Shelly Finkel, cytowany przez "The Sun".
Mimo bolesnej porażki, Wilder dalej chce walczyć i ma już pewne plany dotyczące kolejnego pojedynku. - Na tę chwilę sprawa wygląda tak: jeśli po operacji ręki wszystko będzie w porządku, prawdopodobnie będzie chciał wyjść do ringu w połowie przyszłego roku, na przykład w kwietniu lub maju - dodał Finkel.
Okazuje się, że to najwcześniejszy możliwy termin powrotu Wildera. Komisja sportowa stanu Nevada narzuciła bowiem na Amerykanina półroczny zakaz walk - co najmniej do 8 kwietnia. Wszystko po to, by chronić zdrowie pięściarza.
Ostatnia walka zakończyła trylogię pięściarską pomiędzy Furym i Wilderem. W grudniu 2018 r. po pojedynku na pełnym dystansie sędziowie ogłosili remis. Po ponad roku, w rewanżu, Brytyjczyk znokautował rywala w 7. rundzie, odbierając mu pas mistrzowski WBC. Do trzeciego pojedynku doszło w ostatnią sobotę. Wilder kapitalnie rozpoczął walkę, ale z rundy na rundę tracił siły. Obaj pięściarze dwukrotnie leżeli na deskach, jednak zwycięskim ciosem popisał się Fury, broniąc swojego pasa (więcej TUTAJ).
Czytaj też: Walka roku?! Zobacz skrót walki Fury - Wilder 3 [WIDEO]
ZOBACZ WIDEO: Brutalny nokaut w Czeczenii, Polski sędzia wkroczył do akcji