"Dla nas byłeś jak słońce, przykład dla dzieci, które cię kochały i za każdym razem pytały, kiedy wrócisz. Jak mam im powiedzieć, że już nie wrócisz? Jesteś moim aniołem. Bardzo cię kocham" - napisała w liście pożegnalnym.
W maju 2022 roku Oleg Prudky udał się z misją w kierunku Zaporoża. Ta okazała się być jego ostatnią. Zginął broniąc ojczyzny przed rosyjskim najeźdźcą. Miał zaledwie 30 lat.
- To dla nas bardzo ciężka strata. Dla wszystkich krewnych i znajomych. Jest mi po prostu bardzo ciężko bez niego... - przyznała teraz w rozmowie z 24tv.ua Maryna Prudka.
- Ale muszę żyć. Mamy dwa cudowne kwiaty. Dwie córki, które bardzo kochał - dodała.
Córeczki były oczkiem w jego głowie. Po śmierci zresztą świat obiegło zdjęcie, jak jedna z nich żegna zmarłego tatę (-->> TUTAJ).
- Po prostu o nich marzył. A zanim wyjechał, powiedział tak: "Kochanie, nigdy nie odmawiaj niczego naszym księżniczkom. Bo kto wie, co będzie dalej, różne rzeczy dzieją się w życiu - wspomniała wdowa.
Oleg Prudky był m.in. dwukrotnym mistrzem Ukrainy w kategorii wagowej do 60 kg. Został również zapamiętany za występ dla półprofesjonalnej drużyny bokserskiej pod nazwą "Ukraińscy Atamanowie".
Zobacz także:
Łączyła ich wyjątkowa więź. "Zmarł, siedząc w swoim ulubionym fotelu"
"Patologia". Poseł PiS zabrał głos ws. działalności żony