20 lat temu doszło do jednej z najważniejszych walk w historii polskiego boksu. W Madison Square Garden w Nowym Jorku Andrzej Gołota mierzył się Chrisem Byrdem. Stawką tego pojedynku był pas mistrza świata IBF w wadze ciężkiej.
Warto zaznaczyć, że po raz pierwszy w swojej zawodowej karierze Andrzej Gołota toczył na dystansie 12 rund. Nie przeszkodziło mu to jednak w tym, żeby zaprezentować się bardzo dobrze. Pojedynek ostatecznie zakończył się remisem, choć nie brakowało głosów, że to nasz reprezentant powinien wygrać, o czym mówił później chociażby Mike Tyson.
Jak tę walkę po latach wspomina Gołota? Czy oglądał tę walkę po fakcie? Do pięściarza dotarł "Fakt", który zadał mu te pytania.
ZOBACZ WIDEO: Pia Skrzyszowska: 100 dni do igrzysk? To bardzo dużo
- Ciężko ją oglądać, bo długa była. Byrd mówił, że w szóstej rundzie mnie trafił, a ja nawet nie miałem rozciętego łuku brwiowego - mówi Gołota.
Czym obecnie zajmuje się Gołota? Jak się okazuje, dalej chodzi na siłownię. - Tam godzinę ćwiczę. Ale rękawic bokserskich już nie zakładam. Do tego dwa razy dziennie po godzinie chodzę z pieskiem. Misiu lubi spacerować, więc trochę ruchu mam. Dzieci już uciekły z domu, dobrze, że pies został - tłumaczy żartobliwie.
Czytaj więcej:
Szef KSW zmienia plany po spotkaniu z Mariuszem Pudzianowskim. "Usłyszałem jasną deklarację"