Walka nie układała się po myśli pretendenta już od premierowego gongu. Pierwsza runda była słaba w jego wykonaniu. Zaczął wprawdzie odważnie, ale błyskawicznie został sprowadzony na ziemię i zainkasował kilka kontr. Niestety nie wykorzystywał swojego zasięgu ramion, co powodowało bezradność w ataku.
W kolejnych odsłonach scenariusz pojedynku nie ulegał zmianie. Władimir Kliczko boksował z niesamowitą konsekwencją, nie pozwalając naszemu reprezentantowi na nic. Jedyny pozytyw był taki, że Mariusz Wach pokazał ogromną odporność na ciosy. Nawet takiego mistrza jak Ukrainiec musiało zdziwić to jak trudno było rzucić "Wikinga" na deski.
W piątej rundzie serca polskich kibiców na chwilę zabiły szybciej. Tuż przed gongiem Wach ruszył z niesamowitą furią, zepchnął oponenta do narożnika i zaczął wściekle atakować. To był jedyny moment w całej walce, gdy pretendent ominął lewą rękę Kliczki, skrócił dystans i w ten sposób otworzył sobie drogę do zrobienia rywalowi krzywdy. Niestety do dokonania czegoś spektakularnego zabrakło mu czasu, a na początku szóstego starcia nie ponowił ataku.
Sześć minut później nadszedł największy kryzys Polaka. Czempion zyskał miażdżącą przewagę, zarzucił przeciwnika gradem ciosów i przez chwilę pachniało nokautem. Znów jednak dała o sobie znać tytanowa szczęka Wacha. "Wiking" ani myślał się poddać i trzeba przyznać, że przynajmniej pod tym względem nie zawiódł.
Ostatnie rundy nie były już tak emocjonujące. Kliczko spuścił z tonu, Polak odzyskał nieco sił i trzymał się mocno na nogach. Sęk w tym, że porażał bezradnością w ofensywie. Za nic w świecie nie potrafił skontrować Ukraińca, wywrzeć na nim jakiejkolwiek presji, czy wystraszyć. Atak pretendenta praktycznie nie istniał, a szkoda, bo w poprzednich potyczkach Wach niejednokrotnie udowadniał, jak potężnym ciosem dysponuje. Niestety czempion nie pozwolił mu tego atutu zaprezentować.
W ostatniej odsłonie Wach próbował jeszcze trafić Ukraińca, ale robił to rozpaczliwie i chaotycznie. Trudno się dziwić, wszak nie miał już sił, by przygotować przemyślaną akcję. Ostatecznie musiał się zadowolić tym, że jako jeden z niewielu zdołał przegrać z Kliczką na punkty (107:120, 107:120, 109:119). Przypomnijmy, że wcześniej mistrz zwyciężył przed czasem w 86 procentach swoich pojedynków.
Wach doznał w sobotę pierwszej porażki w zawodowej karierze i dołączył do Andrzeja Gołoty, Alberta Sosnowskiego oraz Tomasza Adamka. Żadnemu z nich nie udało się zostać pierwszym polskim mistrzem świata wagi ciężkiej. Na taki sukces przyjdzie nam niestety jeszcze poczekać.
Podczas gali w Hamburgu Kliczko odniósł 59. zwycięstwo i obronił cztery pasy: WBA, WBO, IBF oraz IBO.